We wtorek przed sądem zaczęto wygłaszać mowy końcowe w sprawie zabójstwa byłego szefa policji Marka Papały w 1998 roku. Najpierw wygłosiła je prokuratura, która zażądała kary dożywocia dla Igora M. Oskarżony nie przyznał się do winy. Mówił, że nie ma nic wspólnego z zabójstwem.
Igor M., ps. Patyk to oskarżony przez prokuraturę o zabójstwo Papały. Według łódzkich śledczych M. (dawniej - Ł., jest on świadkiem koronnym od lat współpracującym z organami ścigania; był wcześniej karany) zastrzelił Papałę w trakcie próby kradzieży jego daewoo espero o wartości "co najmniej 31 tys. zł".
Za kilka zarzucanych mu czynów prokuratura zażądała wobec Igora M. kary łącznej dożywotniego pozbawienia wolności i grzywny w wysokości 27 tysięcy złotych.
Wraz z M. oskarżono sześć osób, którym zarzucono kradzieże w końcu lat 90. kilkudziesięciu samochodów osobowych. Trzem z nich zarzucono także usiłowanie dokonania rozboju wobec Papały. Wobec trzech z tych osób prokuratura zażądała kar po 15 lat więzienia, natomiast wobec trzech kolejnych - kar siedmiu, pięciu oraz trzech lat pozbawienia wolności.
Koniec pięcioletniego procesu
Proces pierwotnie ruszył w październiku 2015 roku. W kwietniu 2016 roku - wobec choroby ławnika - musiał się zacząć od nowa. We wtorek - po blisko pięciu latach - proces ten się zakończył. Sędzia Mariusz Iwaszko zamknął przewód sądowy, co oznacza formalny koniec procesu, i oddał głos przedstawicielom prokuratury. Nie wiadomo, jak długo potrwają mowy.
W ocenie prokuratury dowody przedstawione podczas procesu potwierdzają, że Igor M. "nie tylko posiadał broń palną, ale posługiwał się nią, dokonując zaboru pojazdów samochodowych". Zdaniem prokuratury broni używano np. w celach zastraszenia właścicieli pojazdów i zmuszenia właścicieli do szybkiego ich opuszczenia.
- Ponad wszelką wątpliwość ustalono, że daewoo espero cieszyły się w ówczesnym czasie zainteresowaniem złodziei samochodów i zainteresowanie to nie było marginalne, jak chciałaby tego obrona - mówił łódzki prokurator Jarosław Szubert. Jak dodał, znaczenie miało m.in., że takich samochodów - jako nieoznakowanych radiowozów - w latach 90. używała policja.
Szubert przekonywał, że Igor M. działał z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia człowieka, jednak nie miał świadomości, że chodzi o funkcjonariusza policji, a tym bardziej byłego szefa KGP. Zdaniem prokuratury, nieścisłości w zeznaniach obciążającego go Roberta P. wynikają z upływu czasu i nie podważają jego wiarygodności. Według prokuratorów nie ma również żadnego dowodu, by P. rzucał oskarżenia z zemsty.
Przyznał się do kradzieży aut, ale nie do zabójstwa
- Nigdy nikogo nie zabiłem, nie miałem nic wspólnego z zabójstwem generała Papały, wnoszę o uniewinnienie - powiedział we wtorek Igor M., ps. Patyk, który zabrał głos po mowach końcowych prokuratorów. - Mam nadzieję, że ten proces pokazał, gdzie leży prawda i kto ma rację - dodał. - Nikt z nas nigdy nie pozbawił nikogo życia, na tej sali nie znajduje się nikt, kto miał związek z tym przestępstwem - podkreślił dalej M.
Przyznał, że zajmował się w latach 90. kradzieżami samochodów, został świadkiem koronnym, który dostarczył zeznań na temat środowiska przestępców kradnących samochody. - Przez te lata wszystkie te metody kradzieży ewoluowały, to ja niektóre z tych metod wymyśliłem - powiedział. - Teraz okazuje się, że to ja znalazłem się pod domem Papały, uparłem się na ten konkretny samochód i - co więcej - nie potrafiłem go ukraść - wskazał.
Jak powiedział - przedstawiając przykłady dokonanych przez swą grupę kradzieży samochodów - kradzieże z wykorzystaniem broni, to "nie była nasza bajka". Za niewiarygodną uznał też tezę, że nosił broń ze względu na ochronę przed innymi grupami przestępczymi. - Po co ja się opłacałem grupom przestępczym, skoro musiałbym z "klamką" chodzić? - pytał sąd.
We wtorek mowę wygłosił także obrońca "Patyka". Ciąg dalszy mów pozostałych obrońców oraz reszty oskarżonych został wyznaczony na 16 października.
Przesłuchano 400 świadków
Wtorkowa rozprawa odbywa się w kompleksie budynków sądowych przy Kocjana, w specjalnej sali sądowej, która jest położona w oddzielnym, ogrodzonym budynku. W sali tej w przeszłości sądzeni byli najgroźniejsi przestępcy; zeznają tam też osoby, których bezpieczeństwo jest szczególnie chronione. W sali tej - z wyłączeniem jawności - odbyło się także w ostatnich latach wiele rozpraw tego procesu.
Papała został zastrzelony w Warszawie 25 czerwca 1998 r. w samochodzie przed blokiem, w którym mieszkał. Śledztwo w sprawie przedłużano wielokrotnie, a w 2009 roku przekazano z Warszawy do Łodzi. W śledztwie przesłuchano około 400 świadków; kilkudziesięciu wiele razy. Czynności śledcze podejmowały Urząd Ochrony Państwa, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokuratura między innymi w USA, Szwecji, Austrii i w Niemczech.
W 2009 r. do Sądu Okręgowego w Warszawie trafił pierwszy akt oskarżenia dotyczący zabójstwa gen. Papały - przeciwko Andrzejowi Z. "Słowikowi" i Ryszardowi Boguckiemu, zarzucający im m.in. nakłanianie do tego mordu.
Sąd uniewinnił Boguckiego i "Słowika"
Proces Boguckiego i "Słowika" ruszył w Warszawie w 2010 roku. W jego toku pojawiło się kilka sprzecznych i niepowiązanych ze sobą wersji, kto miał dokonać samego zabójstwa. Warszawska prokuratura zażądała 15 lat więzienia dla Boguckiego za obserwowanie miejsca zabójstwa Papały i bezskuteczne nakłanianie za 30 tysięcy dolarów gangstera Zbigniewa G. do zabicia b. szefa policji. Wobec "Słowika" - oskarżonego o nakłanianie za 40 tysięcy dolarów płatnego zabójcy Artura Zirajewskiego, ps. Iwan, do zabójstwa Papały - prokuratura wnosiła o osiem lat. Obrońcy i podsądni wnosili o uniewinnienie.
SO w lipcu 2013 roku uniewinnił Boguckiego i "Słowika", bo uznał, że zebrane dowody były "kruchymi, rozrzuconymi ogniwami, które tylko w swoim przekonaniu prokurator zestawił w mocny łańcuch". - Sąd nie wie, dlaczego zabito generała Marka Papałę - przyznał wtedy sędzia Paweł Dobosz. Zaznaczył jednocześnie, że wyrok nie jest porażką wymiaru sprawiedliwości, tylko porażką organów ścigania i prokuratury, bo nie dostarczyła sądowi wystarczających dowodów.
"Wobec stwierdzenia braku możliwości wywiedzenia skutecznego środka odwoławczego odstąpiono od sporządzenia apelacji od wyroku uniewinniającego oskarżonych" - uznała w 2014 r. warszawska prokuratura, a wyrok się uprawomocnił.
Przypadkowa ofiara złodziei?
Tymczasem - zanim zakończył się pierwszy z procesów - w 2012 roku łódzka prokuratura ujawniła, że - według ustaleń opartych na zeznaniach świadka koronnego Roberta P. - do zabójstwa Papały doszło w wyniku napadu rabunkowego, a sprawcy zamierzali ukraść samochód Papały. Podczas napadu "Patyk" miał oddać śmiertelny strzał do byłego szefa policji.
W maju 2015 roku do sądu trafił akt oskarżenia w tej drugiej ze spraw. Według tych ustaleń były szef policji był przypadkową ofiarą złodziei samochodów, którzy chcieli ukraść jego auto i prawdopodobnie nie wiedzieli, do kogo ono należy. Według śledczych "Patyk" - jeszcze przed zabójstwem - w co najmniej dwóch przypadkach kradzieży luksusowych aut także posługiwał się bronią, żeby zastraszyć kierowców.
Obciążający "Patyka" Robert P. był jego kompanem z gangu złodziei samochodów. Sam Igor M. oceniał zeznania P. jako niewiarygodne i podyktowane przez policję. Według niego zeznania P. różniły się, gdy składał je najpierw jako podejrzany, potem jako świadek koronny i w końcu na rozprawie. - Jedne zeznania przeczą drugim, między innymi co do mojego "ćpania" i noszenia przeze mnie broni - przekonywał M.
Źródło: PAP