W środę w Warszawie odbył się kolejny protest przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Manifestację zabezpieczały duże siły policyjne. Protest pod hasłem "Blokada Sejmu" był zaplanowany przed budynkiem parlamentu, gdzie trwały obrady. Jednak ze względu na policyjną blokadę manifestacja przeniosła się w inne miejsca Warszawy. Pochód przez Śródmieście zakończył się na placu Powstańców Warszawy, gdzie policyjne oddziały prewencji odcięły drogi wyjścia. Dochodziło do przepychanek. Policja użyła również gazu łzawiącego. Zatrzymano w sumie 20 osób.
Trzech policjantów niosło zatrzymaną
Media społecznościowe obiegły nagrania dokumentujące konfrontacje policji z protestującymi. Na jednym z filmów zamieszczonych na Twitterze widać interwencję na rogu placu Powstańców Warszawy i Wareckiej wobec jednej z uczestniczek manifestacji. Na początku otoczona przez trzech funkcjonariuszy kobieta próbuje się dowiedzieć, dlaczego została zatrzymana.
- Z jakiego powodu? - dopytuje.
- Chcemy dowiedzieć się, z kim mamy przyjemność. Pouczymy panią za dzisiejsze wykroczenia - odpowiada jeden z policjantów. Powołuje się na artykuł 97 Kodeksu wykroczeń, czyli "naruszanie przepisów w ruchu drogowym". I dodaje, że chodzi o stanie na drodze (w trakcie incydentu była już zamknięta dla ruchu).
Kobieta dopytuje, czy zostaje zatrzymana za to, że "po prostu sobie stała". Początkowo rozmowa pomiędzy funkcjonariuszem a zatrzymaną przebiegała spokojnie. Ale nagle, bez wyraźnego powodu, drugi policjant, który stał tuż obok kobiety, łapie ją za ramię.
- Dlaczego mnie pan szarpie? Ja mogę rozmawiać tylko z tym panem, bo normalnie rozmawia, a nie mnie trzyma na siłę - krzyczy, wskazując na policjanta, z którym rozmawiała wcześniej. Wtedy pomiędzy nią a policjanta wkracza filmujący interwencję mężczyzna. Ale natychmiast zostaje odepchnięty przez kolejnego funkcjonariusza. Pomiędzy mężczyznami wywiązuje się dyskusja.
"Dlaczego pan mnie niesie?"
Choć kobieta próbuje się wyrwać z uścisku, nie udaje się jej oswobodzić. Dwóch policjantów podnosi ją za ręce w górę i zaczyna nieść w kierunku uformowanego kordonu. Cały czas protestuje, próbując się wyrwać. Wtedy dołącza kolejny policjant, który chwyta ją za nogi.
- Dlaczego pan mnie niesie? - wciąż dopytuje zatrzymana.
- Została pani poinformowana - odpowiada policjant.
Kiedy funkcjonariusze niosący zatrzymaną przechodzą za kordon, autor nagrania próbuje się przedrzeć i nagrać dalszy ciąg interwencji. Uniemożliwiają mu to jednak stojący policjanci.
W czwartek otrzymaliśmy na Kontakt24 nagranie z tej samej interwencji. Autorem jest mężczyzna, który interweniował, kiedy jeden z policjantów zaczął szarpać zatrzymaną kobietę. Autor nagrania zostaje odepchnięty, a policjant prosi go, żeby nie stawiał oporu. - Proszę mnie nie dotykać, proszę utrzymać dystans dwóch metrów - krzyczy mężczyzna. Nagranie kończy się po 40 sekundach.
"Policjanci nie mają innego wyjścia"
Rzecznika Komendy Stołecznej Policji Sylwestra Marczaka zapytaliśmy, jaki był powód zatrzymania kobiety i czy konieczne było w tym wypadku zastosowanie siły? Do sprawy odniósł się dzień później na antenie TVN24.
- Pani po prostu odmówiła podania swoich danych. Mówiliśmy o tym wczoraj i przedwczoraj, że bardzo często mamy do czynienia z sytuacją, kiedy osoby odmawiają podania danych. Wtedy jest konieczność zatrzymania, bo innego wyjścia policjanci po prostu nie mają - powiedział w piątek rzecznik KSP.
"Tłumaczyłam, że chcę pójść do domu"
W rozmowie z redakcją Kontaktu 24 kobieta przedstawiła swoją relację z tego zdarzenia. - Byliśmy uczestnikami protestu i w momencie, kiedy protest został zamknięty, otoczony przez policję, poszedł w ruch gaz. Widziałam, który to pan psikał tym gazem i stanęłam przed nim z transparentem. Nie był wulgarny, ani obrażający policję, tylko wyrażał to, po co tam przyszłam. Stałam dobrą godzinę przed tym panem - opowiadała.
Kobieta zaznaczyła, że policjanci robili sobie z niej żarty. - Plac w końcu zaczął pustoszeć. Mój partner odszedł na chwilę i usłyszałam: "no dobrze bierzemy panią, zapraszamy do nas". Po poprzednich tekstach, które nie były zbyt pochlebne, nie wiedziałam, czego chcą - mówiła. Przekazała też, że w momencie pierwszego kontaktu z policjantami, nie przypomina sobie, aby została poproszona o wylegitymowanie się. - Był tam jeden policjant miły, z którym pewnie bym się dogadała, ale wkroczyli inni, drugi złapał mnie za rękę, zaczęli szarpać. Tłumaczyłam, że chcę pójść do domu - relacjonowała.
- Na miejscu był reporter, który nagrał całą sytuację i posłanka, która doradziła, żebym nie przyjmowała żadnych mandatów. Pomogła mi i ustaliła z policjantami, że po wylegitymowaniu się, puszczą mnie do domu – dodała.
Autorka/Autor: dg, dk/b/kwoj
Źródło: tvnwarszawa.pl, Kontakt 24
Źródło zdjęcia głównego: @PolanskiL_/twitter/TVN24