W ruinach budynków przy Trasie Mostu Północnego rozrasta się dzikie wysypisko. Władze Białołęki wezwały do uprzątnięcia terenu stołecznych drogowców. Ci odpowiadają, że nie są zarządcą tego terenu. Sprawa ciągnie się od kilku miesięcy i nie wiadomo, kto poniesie koszty wywozu odpadów.
Chodzi o teren u zbiegu ulic Liczydło i Powałów, bezpośrednio sąsiadujący ze skrzyżowaniem Modlińskiej z Trasą Mostu Północnego. Dziś jest nieużytkowany. Za ekranami akustycznymi są pozostałości dwóch budynków, pomiędzy którymi ktoś urządził nielegalne wysypisko. - Wielkie było moje zdziwienie, gdy dowiedziałem się, że teren ten należy do miasta. Napisałem w tej sprawie interpelację z prośbą o pilne posprzątanie terenu - mówił białołęcki radny Filip Pelc w nagraniu udostępnionym 18 czerwca w mediach społecznościowych.
- Wydział Ochrony Środowiska odpisał mi, że zwrócił się do Zarządu Dróg Miejskich, który jest formalnie administratorem tego terenu, z prośbą o pilne uprzątnięcie. Tyle że było to 8 kwietnia. Więc ponad dwa miesiące czekamy, żeby teren został uprzątnięty. Wydaje mi się, że w centrum Białołęki nie powinno być takiego miejsca. Mam nadzieję, że Wydział Ochrony Środowiska, pan burmistrz i Zarząd Dróg Miejskich wezmą to sobie do serca - apelował radny.
Od tamtej pory minęło już kilka tygodni. Nic się jednak nie zmieniło. Teren nadal pozostaje nieuporządkowany. - Pomiędzy pozostałościami budynków leży mnóstwo śmieci. Głównie są to opony, kołpaki i uszczelki, gruz i worki z innymi resztkami. Ale można też dostrzec deski rozdzielcze czy zderzaki. Wygląda to tak, jakby ktoś podrzucał tu odpady z warsztatu samochodowego - opisywał Mateusz Szmelter z tvnwarszawa.pl.
"Skomplikowany status prawny" działek
Dlaczego dotąd nie uprzątnięto działki? Zarząd Dróg Miejskich przekonuje, że problemem jest "skomplikowany statusu prawny" terenu. Według miejskich dokumentów, śmieci zalegają na obszarze oznaczonym jako dwie działki ewidencyjne. - W 2005 roku zostały one objęte decyzją lokalizacyjną dotyczącą budowy Trasy Mostu Północnego, czyli mówiąc wprost, wskazano, że znajdzie się na nich droga. Ostatecznie droga - a konkretnie chodnik i ekran akustyczny - zajęła tylko niewielki fragment terenu, a pozostały grunt pozostał niewykorzystany - wyjaśnia Mikołaj Pieńkos, rzecznik ZDM.
- Niestety, być może omyłkowo nie dokonano wówczas odpowiednich formalności i nie podzielono działek tak, aby wydzielić te faktycznie zajęte pod drogę i przekazać je w utrzymanie ZDM - dodaje. Drogowcy twierdzą więc, że w praktyce nie są zarządcą tego terenu. - Dziś taka sytuacja nie miałaby prawa się powtórzyć. Dzięki tak zwanej specustawie drogowej grunty pod drogi przejmuje się "decyzją o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej", która jednocześnie dokonuje podziałów gruntów i przejmuje je na rzecz miasta - twierdzi Pieńkos.
Według ZDM, wyjściem z impasu może być zmiana decyzji lokalizacyjnej z 2005 roku. Urzędnicy musieliby wygasić ją w części dotyczącej gruntów, na których nie powstała droga. - Przekazaliśmy sprawę do miejskiego Biura Mienia i Skarbu Państwa, które może poprowadzić taką procedurę. Wówczas udałoby się jednoznacznie wskazać zarządcę terenu i zająć jego uprzątnięciem - zaznacza rzecznik drogowców.
Urząd dzielnicy: zarządcą terenu jest ZDM
Władze Białołęki potwierdzają, że działki miały być w przeszłości przeznaczone na drogę publiczną. - Nie wiemy, dlaczego tak się nie stało - zastrzega Marzena Gawkowska, rzeczniczka urzędu dzielnicy. Nie zgadzają się jednak z opinią drogowców na temat władania działką. - Obecny stan prawny wyraźnie wskazuje, że zarządcą terenu jest ZDM i tylko ta jednostka może uprzątnąć nielegalne wysypisko. Dlatego w kwietniu zwróciliśmy się do ZDM o posprzątanie terenu. Prośbę ponowiliśmy w maju - wskazuje Gawkowska.
Rzeczniczka wyjaśnia też, że dopiero gdyby Biuro Mienia i Skarbu Państwa podzieliło działkę i zwróciło dzielnicy część, która nie została zajęta pod budowę drogi, urzędnicy będą mogli nią dysponować. - Jednakże do tego czasu nie wolno nam wydatkować dzielnicowych środków na nieruchomość, którą formalnie nie zarządzamy. Co ważne, zanim przejmiemy ten teren, powinien on zostać uprzątnięty przez obecnego zarządcę. Tym bardziej że są to duże koszty, którymi dzielnica nie dysponuje, zwłaszcza przy obecnych ograniczeniach budżetowych - dodaje Gawkowska.
Białołęccy urzędnicy obstają przy tym, by to ZDM uporządkował obie działki. - Kwestie proceduralne, związane z ewentualnym przekazaniem nam części działek, są długotrwałe, tymczasem dzikie wysypisko się rozrasta, sprawia coraz większą uciążliwość mieszkańcom i powoduje duże zanieczyszczenie dla środowiska. Zależy nam, aby sprawa została rozwiązana jak najszybciej - podkreśla rzeczniczka.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter / tvnwarszawa.pl