Niedawno obchodzili 30-lecie, za rok mogą zniknąć. Ponad sześć tysięcy podpisów w obronie budki z kurczakami

Kurczak z rożna na Dolnej
Kurczak z rożna na Dolnej
Źródło: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl
Niewielka budka z kurczakami z rożna na Dolnej działa nieprzerwanie od 30 lat. Po czterech latach od remontu, który właściciele przeprowadzili by, jak zalecali urzędnicy, lokal wpasowywał się w przestrzeń Traktu Królewskiego, budka znów jest zagrożona. Tym razem właściciele alarmują, że Zarząd Dróg Miejskich nie chce zgodzić się na ich działalność po czerwcu 2024 roku.

Skrzyżowanie ulicy Dolnej i Sobieskiego. Od 30 lat stoi tutaj budka z kurczakiem z rożna. "Jest to mała, rodzinna firma, która niestety jest zagrożona" - mówi znany youtuber i tiktoker Książulo w wideo opublikowanym na swoim kanale.

Jak przypomina, Kurczak z rożna na Dolnej niedawno obchodził swoje 30-lecie. "I właśnie dostali pismo od ZDM-u, że nie przedłużą z nimi umowy od czerwca następnego roku" - alarmuje.

Problemy zaczęły się w 2018 roku

W sierpniu 2018 roku drogowcy wydali negatywną decyzję w sprawie pawilonu przy Dolnej. Jak opisywała wtedy "Gazeta Stołeczna", Biuro Architektury i Planowania Przestrzennego miało najpierw wątpliwości, czy blaszany pawilon wpasowuje się do krajobrazu. Mieszkańcy stanęli jednak w obronie miejsca i tak powstała kampania "Nie dla likwidacji kurczaków". Urzędnicy ugięli się wówczas pod presją. Po interwencji mieszkańców i społeczników zmienili zdanie, ale dali właścicielom ultimatum. Budka musiała przejść metamorfozę. Jak mówił "Stołecznej" Wojciech Wagner, zastępca dyrektora biura architektury, urzędnicy "wciąż twierdzili, że obiekt nie jest urbanistycznie wartościowy", ale "uwzględnili jego funkcję użytkową i chęć właścicieli do zmian".

Wśród wytycznych zalecono odświeżenie kolorystyki blaszaka oraz jego wnętrza. Właściciele chętnie przystali na te warunki. Biznes mógł działać dalej. Teraz znów nad lokalem zbierają się czarne chmury.

Petycja w obronie budki z kurczakami z rożna

W obronie lokalu powstała petycja, podpisało się pod nią do środowego wieczora ponad 6300 osób.

W petycji czytamy: "Po 4 latach od naszej głośnej akcji 'Nie dla likwidacji kurczaka', dialogu i wyremontowaniu kiosku według wytycznych Biura Architektury i Planowania Przestrzennego - jesteśmy zmuszeni jeszcze raz udowadniać, że zasługujemy na zajęcie kilkunastu metrów kwadratowych na skrzyżowaniu Dolnej i Sobieskiego".

"Decyzja wydaje się mieć związek z budową linii tramwajowej, pomimo tego, że Zarząd Zieleni Warszawy oraz Tramwaje Warszawskie nie dały żadnych zastrzeżeń co do naszej lokalizacji!" - zauważają właściciele.

Ich zdaniem ZDM powtarza "dawne argumenty sprzed czterech lat", które mieli nadzieję "obalić za poprzednim razem, mówiące, że miasto chce uporządkować przestrzeń Traktu Królewskiego". "Nie możemy doczytać się, jak to uporządkowanie ma wyglądać, jedynie dowiadujemy się, że tym uporządkowaniem ma być nasza likwidacja" - ubolewają.

Kiosk jest ich najważniejszym źródłem dochodów

Jak podkreślają, są firmą rodzinną. "Dla małżeństwa - Pani Małgorzaty (57l.) oraz Pana Tadeusza (79l.), którzy to otworzyli ten kiosk 30 lat temu, po emeryturze Pana Tadeusza, kiosk ten jest najważniejszym źródłem dochodów. Nasi klienci mówią jednym głosem, że jesteśmy kultowym miejscem, które wrosło się w mokotowską tkankę miejską. Chodzą do nas od dziecka, zaprowadzały ich do nas babcie, dziadkowie, rodzice. Dorastali z Nami. A my mamy dalej siłę i energię prowadzić ten pawilon. Zatem, komu to przeszkadza?" - czytamy dalej w petycji.

Właściciele przygotowali już też odwołanie od decyzji. Jak podkreślają, wnoszą o "zmianę negatywnej decyzji Zarządu Dróg Miejskich i umożliwienie dalszego prowadzenia obecnej działalności gospodarczej poprzez przedłużenie umowy dzierżawy na okres kilkuletni".

ZDM: decyzja jest zawsze wydawana na konkretny okres

Co na to ZDM? Jak wyjaśnia w odpowiedzi nadesłanej do naszej redakcji jego rzecznik Mikołaj Pieńkos, procedura wygląda tak, że "właściciel składa wniosek o zajęcie pasa drogowego i ZDM wydaje decyzję administracyjną zezwalającą lub odmawiającą zgody na takie zajęcie". Decyzja wiąże się z poniesieniem opłaty według stawek z uchwały rady miasta. Jak zauważa rzecznik, "zgodnie z ustawą takie zezwolenie można wydać tylko w szczególnie uzasadnionych przypadkach i tylko jeżeli nie ma ku temu żadnych przeciwskazań".

"Taka decyzja zawsze jest wydawana na konkretny okres płatny z góry. Z reguły jest to od kilku miesięcy do 1-2 lat. Właściciel zawsze ma zatem świadomość, że działalność w tym trybie jest tymczasowa i musi się liczyć z tym, że może się okazać konieczne by opuścić pas drogowy np. w przypadku jego remontu" - wskazuje dalej.

Rzecznik opisuje też, że w tym konkretnym przypadku właściciel złożył wniosek o zezwolenie na kolejny okres i takie zezwolenie uzyskał – do końca czerwca 2024 roku, czyli na rok.

Mają szukać "normalnego lokalu"

"Zaskakują mnie zatem te pytania sugerujące, że jakaś umowa została wypowiedziana albo że nagle należy opuścić teren. Nic takiego nie jest prawdą. Prawdą jest natomiast, że właściciel został poinformowany, że docelowo powinien szukać normalnego lokalu użytkowego zamiast prowizorycznego pawilonu, który jest niezgodny z zapisami planu zagospodarowania i z założenia funkcjonuje w tym miejscu tylko tymczasowo" - odpowiada dalej Pieńkos.

Ocenia też, że "12 miesięcy to bardzo dużo czasu, by podjąć takie starania". "Nie ma tutaj mowy o żadnej 'nagłej decyzji'. Plan zagospodarowania został zresztą uchwalony przez Radę Warszawy już w 2021 r. i jest tam jasno napisane, że ten obiekt w tym miejscu docelowo nie powinien się znajdować. Tym bardziej trudno mówić o zaskoczeniu tym, że taką informację przekazaliśmy wydając zezwolenie na kolejne 12 miesięcy" - podaje rzecznik.

"Na marginesie, opłaty za zajęcie pasa drogowego są wyliczane w oparciu o stawki uchwalone przez radnych, a ich wysokość nie może przekroczyć pewnych limitów ustawowych. Nie może też być różnicowana w zależności od atrakcyjności lokalizacji, tak jak to jest w przypadku czynszów – tyle samo płaci się za metr w ścisłym centrum co na peryferiach. Prowadzi to do kuriozalnych sytuacji, w których osoba prowadząca działalność w takiej budce płaci opłatę w wysokości nieporównywalnie niższej, niż płacą przedsiębiorcy wynajmujący normalny lokal tuż obok. Czy to jest sprawiedliwe wobec tych przedsiębiorców?" - pyta Pieńkos.

Czytaj także: