35 mandatów karnych, 89 wniosków do sądu, ponad 200 notatek do sanepidu, 15 osób zatrzymanych, z czego 14 wciąż przebywa na komendzie. To bilans nocnego protestu przed domem Jarosława Kaczyńskiego po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji.
W nocy z czwartku na piątek doszło do starć protestujących z policją w okolicy domu Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu. Zebrały się tam osoby krytyczne wobec decyzji Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł o niekonstytucyjności przepisów dotyczących aborcji w przypadku ciężkiego upośledzenia płodu.
- Niestety mieliśmy do czynienia z agresją. Grupa osób zachowywała się agresywnie, rzucała kamieniami w policjantów. Nigdy nie będzie przyzwolenia policjantów na tego typu zachowanie. Zawsze spotka się z reakcją - mówił w piątek rano Sylwester Marczak, rzecznik stołecznej policji. Jak dodał, policjanci byli zmuszeni użyć siły i gazu. - Użycie środków przymusu bezpośredniego było właściwe. To było adekwatne działanie wobec tego, z czym mieliśmy do czynienia - podkreślił.
Marczak przekazał również, że policjanci w związku z udziałem w "nielegalnym zbiegowisku" oraz "naruszeniem nietykalności policjanta" zatrzymali 15 osób. 14 wciąż przebywa na komendzie, jedna - zatrzymana za odmowę podania danych osobowych - została już zwolniona do domu.
Ponadto policjanci wystawili 35 mandatów karnych, zapowiadają skierowanie 89 wniosków o ukaranie do sądu. Dotyczą braku maseczek i niezachowywania dystansu. - Cały czas tym głównym problemem jest COVID, w tym przypadku nie zabraknie notatek do sanepidu, 200 notatek będzie sporządzonych - zapowiedział Marczak.
Dlaczego jedni dostali mandaty a inni skierowanie o ukaranie do sądu? - Ktoś mógł odmówić przyjęcia mandatu i wtedy kierujemy wniosek do sądu. Należy też pamiętać, że decyzja o wysokości mandatu karnego i to, czy komuś należy się właśnie mandat, pouczenie, czy też wniosek o ukaranie, należy indywidualnie do policjanta - wyjaśnił Marczak i zaznaczył, że z racji tego, że każdą interwencję prowadzi inny policjant, mogą wynikać z tego różnice w doborze kary.
Rzecznik KSP przypomniał, że w obecnej sytuacji epidemiologicznej "wszelkiego rodzaju zgromadzenia są nielegalne", mimo to "policjanci dbali o uczestników zgromadzenia. - Wyłączony był ruch, żeby nie było zagrożenia dla bezpieczeństwa uczestników ruchu drogowego - wyjaśniał.
"Macie krew na togach"
Manifestujący zebrali się około godziny 19 przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł w czwartek, że przepisy dopuszczające aborcję w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu są niezgodne z konstytucją.
Mieli ze sobą transparenty i kartki z hasłami: "Prawo ma nas chronić", "Macie krew na togach" czy "Zrozumcie prawica: to moja macica" oraz zapalone znicze. Namalowali również na chodniku napis: "Macie krew na rękach". Co jakiś czas wykrzykiwali też "Solidarność naszą bronią" czy "Hańba".
Protestujący przeszli również przed siedzibę Prawa i Sprawiedliwości na Nowogrodzkiej, a następnie przed dom prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego na Żoliborzu. Chroniły go duże siły policyjne. Doszło do przepychanek. Policja informowała o tym, że w stronę funkcjonariuszy poleciały kamienie, dlatego musieli użyć siły i gazu. Działania trwały do godziny 2 w nocy.
kz/b
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24