Ratownicy chcieli wycofać wypowiedzenia złożone w proteście. Do pracy nie wrócili, ich karetki stoją puste

Źródło:
tvnwarszawa.pl
Protest ratowników medycznych
Protest ratowników medycznychTVN24
wideo 2/11
Protest ratowników medycznychTVN24

Sześcioro ratowników medycznych próbowało wycofać wypowiedzenia złożone w ramach jesiennego protestu. Twierdzą, że podczas negocjacji zapewniano ich, że będą mogli wrócić do pracy. Tak się jednak nie stało. - Jest to dla nas jawna represja i pozbywanie się niewygodnych pracowników - ocenia jeden z byłych pracowników stołecznego pogotowia.

Na początku września i po raz drugi na początku października warszawscy ratownicy medyczni prowadzili akcję protestacyjną. Część brała w tym czasie urlopy lub zwolnienia lekarskie, inni złożyli wypowiedzenia. Domagali się podwyżki wynagrodzeń, poprawy warunków pracy i zmian systemowych, które spowodowałyby między innymi, że znikną braki kadrowe.

W trakcie protestu kilkoro pracowników Meditransu publicznie wypowiadało się o sytuacji ratowników i podpisywało pisma z postulatami kierowanymi do dyrekcji i resortu zdrowia. Te osoby złożyły także wypowiedzenia. Po serii jesiennych negocjacji, zdecydowały się jednak na ich wycofanie. - Mieliśmy świadomość tego, że jesteśmy na tym etapie, gdzie odpowiedzialność i poczucie obowiązku zwyciężyło nad przekonaniami. Chcieliśmy wrócić do pracy, ale nie było nam to dane - mówi tvnwarszawa.pl ratownik medyczny Michał Gościński, który pracował dotychczas na stacji wyczekiwania na Wrzecionie.

- W październiku prowadziliśmy rozmowy w obecności pani Elżbiety Lanc z zarządu województwa mazowieckiego i przedstawiciela Ministerstwa Zdrowa. W trakcie negocjacji dyrektor Meditransu Karol Bielski wielokrotnie powtórzył to, że nie będzie żadnych represji wobec osób, które brały udział w działaniach protestacyjnych. Osobiście zapytałem go o to, czy - jeżeli złożę wolę wycofania wypowiedzenia - to zostanie ono przyjęte i wrócę na swoją macierzystą stację, gdzie miałem już ułożone dyżury w listopadowym grafiku - relacjonuje Gościński. Jak podkreśla, wówczas miały paść zapewnienia, że ratownicy mogą bez przeszkód wrócić do pracy.

- Dostaliśmy deklarację od dyrektora, że nie będzie żadnych konsekwencji, żadnych szykan wobec osób, które te wypowiedzenia składały - wtóruje mu ratownik medyczny Szymon Kwiatkowski, związany wcześniej ze stacją pogotowia na Pradze Północ.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO

Ratownicy protestowali przeciwko niskim wynagrodzeniomtvnwarszawa.pl

Wykreśleni z grafików

Obaj mężczyźni otrzymali jednak pod koniec października informację, że zostają wykreśleni z listopadowych dyżurów. Dowiedzieli się o tym od osób układających grafiki dla ich stacji. Jak opisują, nie dostali żadnego formalnego komunikatu od Meditransu o odrzuceniu wniosków o wycofanie wypowiedzeń, ani potwierdzenia rozwiązania umowy.

W podobnej sytuacji są jeszcze cztery inne osoby, które wspólnie z Michałem Gościńskim, spotkały się w tej sprawie na początku listopada z dyrektorem stołecznego pogotowia. - Zaczęliśmy spotkanie od tego, że nie przyszliśmy się kłócić, walczyć czy prowadzić rozmów w sprawie protestu. Powiedzieliśmy, że chcemy wrócić do pracy, zgodnie z deklaracją pana dyrektora. Wiemy, jak ciężka jest sytuacja i jak każda osoba jest potrzebna dla dobra pacjentów. Pan dyrektor otwarcie zaprzeczył temu, że powiedział, że będziemy przywracani do pracy. Twierdził, że powiedział wyłącznie, że każdy przypadek będzie indywidualnie traktowany - mówi Gościński.

- Część osób najbardziej zaangażowanych w działania protestacyjne złożyła wypowiedzenia i pomimo zapewnień nie otrzymała możliwości ich wycofania. Jest to dla nas jawna represja i pozbywanie się niewygodnych pracowników. Tego nie da się inaczej wyjaśnić - ocenia Gościński.

We wspomnianym spotkaniu nie uczestniczył Szymon Kwiatkowski. Z dyrektorem pogotowia starał się skontaktować na własną rękę. - Do dziś formalnie nie otrzymałem żadnego pisma, żadnego potwierdzenia rozwiązania umowy - mówi.

- Moje wypowiedzenie miało wejść w życie 29 października i jest tu pewien paradoks, bo 29, 30 i 31 października pełniłem dyżury. Nie zostały skreślone z grafiku, natomiast tak się stało z dyżurami w listopadzie - opowiada. - Po tym, jak zniknąłem z grafiku, karetka, którą jeździłem, stoi pusta. Nie ma obsady w postaci kierownika zespołu (na tym stanowisku pracował Kwiatkowski - red.). Kierowca przychodził do pracy i spotykał się z sytuacją, że nie było kierownika zespołu, więc czekał na stacji albo był przenoszony na inne - wskazuje Kwiatkowski.  

Michał Gościński też relacjonuje, że dostaje od koleżanek i kolegów sygnały, że obsadzana przez niego karetka stoi pusta. Naszemu reporterowi udało się sfotografować ją w ubiegłym tygodniu na stacji wyczekiwania na Wrzecionie.

Byli pracownicy pogotowia mówią o trudnej sytuacji kadrowej

Ratownicy wskazują, że choć odbierają działania dyrekcji jako represję, nie to jest głównym problemem. Nie zostali bezrobotni, bo o osoby z wykształceniem medycznym zabiegają szpitale i inne stacje pogotowia. Martwi ich jednak, jak polityka kadrowa Meditransu przekłada się na sytuację pacjentów. - Odbieram to jako pewnego rodzaju sprowadzenie niebezpieczeństwa na mieszkańców rejonu operacyjnego Meditransu. Ta spółka od wielu lat boryka się z problemem pozyskiwania pracowników. Przepływ jest jednokierunkowy, ludzie rezygnują, odchodzą na emerytury lub są zwalniani. Wrześniowa kontrola poselska wykazała, że brakuje nawet kilkuset pracowników, by zapewnić ciągłość dyżurowania, zakładając, że każdy z pracowników medycznych pracowałby wyłącznie w wymiarze jednego etatu - mówi Kwiatkowski.

Jak dodaje, z relacji jego byłych współpracowników wynika, że obecnie codziennie zdarzają się sytuacje, że kilka lub nawet kilkanaście karetek jest uziemionych z powodu braku obsady. Wyjaśnia też, jak przekłada się to na pracę innych zespołów na przykładzie z 2 listopada. - Jedno ze zgłoszeń było przyjęte o godzinie 14, zespół otrzymał je dopiero o 18. Czyli dopiero po czterech godzinach ratownicy otrzymali informację, że jakiś pacjent oczekuje na udzielenie medycznych czynności ratunkowych. Jeżeli był tam zadysponowany zespół, to oznacza, że ta osoba jest w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego. Mediana czasu dojazdu zespołu ratownictwa medycznego w takiej aglomeracji jaką jest Warszawa to osiem minut - podkreśla.

- Tak długi czas oczekiwania, gdy mieliśmy po 30 tysięcy zachorowań na COVID-19 dziennie, można było uznać za sytuację szczególną. Tłumaczyć to pandemią, z którą jako system ochrony zdrowia mierzyliśmy się po raz pierwszy. Teraz, kiedy dziennie mamy mniej niż połowę zakażeń w czasie drugiej i trzeciej fali pandemii, jest to niedopuszczalne - mówił w pierwszej połowie listopada Kwiatkowski. - To są sytuacje, kiedy złe zarządzanie w firmie, czyli pozbywanie się kolejnych pracowników przy niedoborach doprowadza do realnego zagrożenia dla pacjentów - dodał.

Podobnie sytuację ocenia Michał Gościński. - W tej chwili każdy człowiek w pogotowiu jest na wagę złota - podkreśla.

Rzecznik Meditrans: protestujący nie podlegali represjom

O odniesienie się do wersji zdarzeń ratowników poprosiliśmy Meditrans. Odpowiedzi udzielił nam rzecznik Piotr Owczarski. Jego zdaniem, podczas jesiennych negocjacji kwestia rozwiązywania i nawiązywania umów była pozostawiona "indywidualnym ustaleniom dwustronnym". - Dyrektor zadeklarował gotowość prowadzenia rozmów indywidualnych w sprawach kadrowych i personalnych dotyczących poszczególnych pracowników z każdą zainteresowaną osobą. Taką też deklarację publicznie złożył kilkukrotnie, co też miało miejsce w przypadku każdej z osób, które składały wypowiedzenia w ostatnim okresie - twierdzi.

Jak wylicza, w trakcie protestu wypowiedzenia miało złożyć około 50 spośród 1500 zatrudnionych w Meditransie osób, przy czym wiele z nich wycofało je już w pierwszych dniach. - Nie każdy z pracowników był też zainteresowany jakimikolwiek rozmowami w przedmiocie warunków dalszej współpracy czy nawet przedstawieniem żądań i oczekiwań, które mogłyby wpłynąć na zmianę decyzji - zaznacza.

- Nie wszyscy pracownicy, którym zależało na kontynuowaniu pracy zgłaszali się na spotkanie z dyrektorem w celu wyjaśnienia powodów złożenia wypowiedzeń i możliwości przedstawienia powodów, a także warunków, na jakich mogliby się zdecydować na kontynuowanie współpracy z jednostką - dodaje Owczarski.

Zaprzecza też sugestiom, by kogokolwiek spotkały konsekwencje za protestowanie. - Podkreślić należy, iż osoby, które brały udział w ogólnopolskim proteście, nie podlegały jakimkolwiek represjom, karom (takie narzędzia prawne znajdują się w umowach kontraktowych na wypadek niewywiązania się z warunków kontraktu) czy innym działaniom określanym jako szykanowanie. Co więcej, nie wypowiedziano w związku z tym żadnej umowy. Dotyczy to również sygnatariuszy różnych pism i wystąpień medialnych w trakcie protestu - zaznacza rzecznik.

Czy mogliby wrócić do pracy?

Pytany o to, czy wspomniane osoby mogłyby zatem wrócić do pracy, rzecznik zastrzega, że "polityka kadrowa jest wewnętrzną sprawą" Meditransu. - Zawsze jest ona prowadzona z poszanowaniem prawa, w tym praw każdego pracownika czy współpracownika. Wygaśnięcie umów oznacza, że strony zakończyły współpracę. Aby zachować transparentność, która jest kluczowym filarem naszej polityki organizacji, w tym polityki kadrowej, osoby, które z własnej woli zakończyły współpracę z nami, muszą przejść taki sam proces rekrutacyjny, jak pozostałe osoby zaintereso,wane współpracą z Wojewódzką Stacją Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego Meditrans SPZOZ w Warszawie. Podobne zasady obowiązują na całym polskim rynku pracy i są praktyką powszechnie stosowaną, co więcej, funkcjonującą w całej branży od wielu lat - odpowiada Owczarski.  

Zapytaliśmy też, jak sytuacja związana z wypowiedzeniami wpływa obecnie na obsady karetek i czy przyjęto już nowych pracowników w miejsce tych, którzy pożegnali się z Meditransem. - Trudno uznać w przypadku zatrudniania nowych pracowników, że jest to zatrudnianie w miejsce jakiejś konkretnej osoby, w sytuacji gdy zmiany kadrowe występują wielokrotnie w ciągu roku, a nawet miesiąca. Każdego też miesiąca występują absencje personelu wymagające zmian w ustalonych grafikach, harmonogramach, niejednokrotnie też informacje o niedyspozycji członków ZRM wpływają już po ustalonej godzinie rozpoczęcia dyżuru, co wpływa szczególnie w obecnej sytuacji epidemicznej - wyjaśnia Owczarski.

Wskazuje też, że obecnie pojawiają się problemy z zapełnieniem dyżurów, ale są one wynikiem pojedynczych przypadków zakażeń koronawirusem wśród personelu. - Nie ma związku kwestia tychże absencji ze zmianami kadrowymi wynikającymi z przyczyn leżących poza naszymi kompetencjami - twierdzi Owczarski.

W poniedziałek Meditrans ogłosił kolejną edycję "Akcji rekrutacja".

Meditrans: pacjenci mogą czuć się bezpieczni, karetki dojeżdżają
Meditrans: pacjenci mogą czuć się bezpieczni, karetki dojeżdżają (wideo z początku października)TVN24

Autorka/Autor:Klaudia Kamieniarz/r

Źródło: tvnwarszawa.pl

Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl

Pozostałe wiadomości

Saturn - kundel z podwarszawskiego schroniska - stał się dawcą nerki dla rasowego owczarka z hodowli. Fundacja zajmująca się ochroną zwierząt informuje teraz, że lekarz weterynarii, który okaleczył psa, usłyszał wyrok.

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pięć tysięcy złotych mandatu i 10 punktów karnych kosztowało 20-latka driftowanie na parkingu przed sklepem w Piasecznie. Wszystkiemu przyglądali się członkowie jego rodziny, a ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć".

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Skrzywdził rodzinę, odebrał ojca dzieciom - mówią o Łukaszu Ż. żona i matka zmarłego 37-letniego Rafała. Podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w czwartek zostanie przewieziony z Niemiec do Polski. Prokuratura przedstawi mu zarzuty.

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Źródło:
"Uwaga!" TVN, tvnwarszawa.pl

- Moją rolą, jako mamy, jest zadbać o to, żeby dzieci nie zapomniały, jaki był tatuś. Każdej nocy o tym rozmawiamy, krzyczymy: "tatusiu, kochamy cię" - tak mówi wdowa po panu Rafale, który zginął dwa miesiące temu w wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Auto, którym jechała cała rodzina, staranował swoim samochodem Łukasz Ż. 14 listopada mężczyzna trafi z Niemiec prosto w ręce polskich służb.

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

Źródło:
Fakty TVN

W miejscowości Jedlińsk pod Radomiem dachowała karetka, która wracała z wezwania, bez pacjenta. "Jechało nią dwóch mężczyzn, jeden z nich poniósł śmierć na miejscu, drugi trafił do szpitala" - podała policja. Prokuratura wyjaśnia, kto był sprawcą wypadku.

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjant z Ostrołęki wracał po służbie do domu, gdy zobaczył siedzącego na poboczu mężczyznę. Pieszy był wyraźnie zdezorientowany, na nogach miał klapki. Funkcjonariusz pomógł wyziębionemu mężczyźnie, który miał zamiar pieszo dotrzeć do domu. Miał jeszcze 30 kilometrów.

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Twarz miał zakrytą szalikiem, a na głowie kaptur. Groził pracownikom stacji paliw przedmiotem przypominającym broń palną. Ukradł pieniądze z kasy i uciekł w kierunku drogi wojewódzkiej numer 7.

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zakończyło się śledztwo w sprawie ataku w szkole w Kadzidle (Mazowieckie). 18-letni Albert G. zaatakował uczniów. Do szpitali trafiły trzy osoby. Tuż po zdarzeniu nożownik usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób. Po roku od zdarzenia stanie przed sądem.

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W środę przed Sądem Okręgowym w Warszawie mowy końcowe wygłosili obrońcy oskarżonych w sprawie o zabójstwo byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony. To jedna z najgłośniejszych zbrodni początku lat 90. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku.

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Źródło:
PAP

Policjanci wyjaśniają okoliczności poważnego wypadku pod Legionowem. Ranni zostali mężczyźni wykonujący prace na drodze. Obaj stali przed autem, w które wjechał inny kierowca.

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

"Decyzją Mazowieckiego Konserwatora Zabytków wpisem objęte zostały brama główna wraz ogrodzeniem (trzy przęsła), budynek dyrekcji, hala kolebkowa, części hali spawalni, części hali tłoczni wraz z rampą wjazdową oraz główne ciągi komunikacyjne i teren położony przy ul. Jagiellońskiej w Warszawie" - poinformowano w środę.

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Źródło:
PAP

Jak wynika z danych ratusza, przemoc domowa w dalszym ciągu jest silnie związana z płcią i zdecydowana większość osób jej doświadczających to kobiety. A w skrajnych przypadkach może być przyczyną bezdomności. Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności. One bardzo potrzebują wsparcia.

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Parking P+R przy stacji metra Młociny przejdzie kompleksową przebudowę. Wymieniona zostanie nawierzchnia, a obiekt zyska rozwiązania, które ograniczą zużycie energii.

Największy parking P+R do przebudowy

Największy parking P+R do przebudowy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prokuratura przesłuchała już wszystkich świadków w sprawie śmierci 31-latka na plebanii w Drobinie niedaleko Płocka (Mazowieckie). Śledczy mają otrzymać na początku lutego przyszłego roku wyniki badań toksykologicznych zmarłego.

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Źródło:
PAP

75-latkę osaczali przez kilka dni. Przekonali ją, że bierze udział w policyjnej obławie i jest świadkiem incognito. Byli tak wiarygodni, że nie wierzyła prawdziwym policjantom i swoim bliskim, którzy sygnał o jej dziwnym zachowaniu dostali od pracownika banku. Przekazała oszustom ponad pół miliona złotych. Na jej szczęście prawdziwi policjanci działali. Oszuści wpadli w zasadzkę, a teraz zostali oskarżeni o oszustwo, grozi im do 10 lat więzienia.

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na terenie powiatu kozienickiego doszło do dwóch groźnych wypadków z udziałem dzikich zwierząt. W Magnuszewie kierowca zderzył się z łosiem, który wbiegł na jezdnię. W Zajezierzu kobieta potrąciła sarnę. Policja przestrzega przed wzmożonym ruchem zwierząt w rejonach zalesionych.

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Studenci, którzy nie kupowali dyplomów, ale rzetelnie na nie zapracowali, mają poważne problemy. Po aferze korupcyjnej Collegium Humanum zmieniło nazwę, ale to tylko spotęgowało kłopoty. Część studentów zdecydowała się już na pozew zbiorowy przeciwko uczelni. Materiał Łukasza Łubiana z programu "Polska i Świat" TVN24.

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Źródło:
TVN24

Urząd dzielnicy Mokotów zapowiedział, że w najbliższych miesiącach wybudowane zostanie 650 metrów nowej drogi rowerowej w ciągu ulic Domaniewskiej i Suwak. W ramach prac przebudowane zostaną chodniki oraz jedno z przejść dla pieszych.

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policja zatrzymała 23-letnią mieszkankę warszawskiego Targówka podejrzaną o posiadanie znacznej ilości mefedronu i marihuany. W mieszkaniu kobiety znaleziono m.in. pojemniki z poporcjowanymi narkotykami oraz wagę elektroniczną.

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Piaseczna w niecałą godzinę dwukrotnie zatrzymali 44-letniego mężczyznę, który prowadził samochód nietrzeźwy i bez prawa jazdy. - Musiałem odwieźć partnerkę do domu - tłumaczył.

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Źródło:
PAP

Auto ciężarowe, dwa busy i samochód osobowy. W środę rano na autostradzie A2 doszło do poważnego wypadku. Są ranni.

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjanci ze Śródmieścia zatrzymali czterech obywateli Turcji, w tym podejrzanego o brutalny atak nożem. 23-latek usłyszał już zarzuty: usiłowania spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, posiadania narkotyków oraz kierowania samochodem pod ich wpływem.

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

Źródło:
tvnwarszawa.pl