Start procesu zwanego "królem dopalaczy" Jana S. został przełożony, bo mężczyzna mógł zakazić się koronawirusem. Przed sądem będzie odpowiadał za podżeganie do zabójstwa: ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, prokuratora prowadzącego przeciwko niemu postępowanie oraz stołecznych policjantów. Grozi mu dożywocie.
Pierwsza rozprawa została zaplanowana na godzinę 10 w poniedziałek. Ale Jan S. nie został rano doprowadzony do sądu z aresztu. Polska Agencja Prasowa podaje, że przed rozpoczęciem procesu mężczyzna miał kontakt z adwokatem, u którego potwierdzono w ostatnim czasie infekcję SARS-CoV-2.
Sędzia Danuta Kachnowicz wyznaczyła kolejny termin rozprawy na 2 grudnia. Obrońca mężczyzny adwokat Mikołaj Pietrzak złożył w tej sprawie wniosek o wyłączenie prokuratora. Wyłączenie uzasadnił połączeniem roli pokrzywdzonego w tej sprawie Zbigniewa Ziobry z pełnioną przez polityka funkcją ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Sąd ma rozpoznać ten wniosek na najbliższej rozprawie.
Minister "zepsuł mu interes"
Jan S., nazywany "królem dopalaczy", oprócz podżegania do zabójstwa jest też oskarżony o nakłanianie do nękania funkcjonariuszy i usiłowanie wręczenia łapówek. W sumie usłyszał 14 zarzutów. Grozi mu za to nawet dożywotnie pozbawienie wolności.
Według śledczych, za zabójstwo ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego Jan S. oferował 100 tysięcy złotych. Zdaniem prokuratury, mężczyzna chciał w ten sposób doprowadzić do zaniechania prac nad zaostrzeniem kar za produkcję i handel dopalaczami, a samego Ziobrę oskarżał o to, że "zepsuł mu interes".
Mężczyzna planował zabójstwo ministra przy użyciu między innymi materiału wybuchowego, trucizny albo pierwiastka radioaktywnego. Do przyjęcia zlecenia nakłaniał osobę, która jego zdaniem potrafiła skonstruować ładunek wybuchowy.
Oskarżony miał też podżegać do zabójstwa prokuratora, który prowadził przeciwko niemu postępowanie dotyczące handlu dopalaczami oraz funkcjonariuszy z wydziału narkotykowego Komendy Stołecznej Policji, którzy rozpracowywali grupę przestępczą handlującą dopalaczami. Według prokuratury, miał też nakłaniać do nękania policjantów, podszywając się pod nich na portalach internetowych. Nakłaniał też do tworzenia fikcyjnych zdjęć i filmów, które miały służyć zdyskredytowaniu śledczego.
Mężczyzna był poszukiwany dwoma listami gończymi, dwoma europejskimi nakazami aresztowania i tak zwaną czerwoną notą Interpolu. Ostatecznie został ujęty na początku stycznia w Milanówku pod Warszawą. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do stołecznego sądu w czerwcu tego roku.
Akt oskarżenia w sprawie handlu dopalaczami
Przeciwko Janowi S. we wrześniu do Sądu Okręgowego Warszawa-Praga został skierowany odrębny akt oskarżenia dotyczący innego śledztwa. Mężczyzna usłyszał w nim 17 zarzutów dotyczących między innymi handlu dopalaczami. Grupa Jana S. działała co najmniej od 2015 roku, oferując dopalacze za pośrednictwem sklepów internetowych. Tylko jeden sklep prowadzony przez tę grupę dał w ciągu 14 miesięcy przychód w wysokości prawie 17 milionów złotych.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: KSP