Plac Trzech Krzyży zmienił się na plus. Ale jest co poprawiać

Plac Trzech Krzyży
Remont placu Trzech Krzyży trwał ponad rok
Źródło: Mateusz Szmelter/tvnwarszawa.pl
Trwające ponad rok prace na placu Trzech Krzyży dobiegły końca. Kierowcy zyskali nową nawierzchnię, piesi - chodniki i przejścia z sygnalizacją, a cykliści, dotychczas pozbawieni jakichkolwiek udogodnień, pasy rowerowe. Przybyło zieleni. Widać poprawę, ale jest kilka zgrzytów.

Remont rozpoczął się we wrześniu ubiegłego roku. Harmonogram prac zmieniał się kilka razy. Między innymi za sprawą odkrytych pod asfaltem pozostałości dawnej Warszawy: torów tramwajowych i bruku. Ostatecznie przebudowa miała zakończyć się latem, ale i tego terminu nie udało się utrzymać, według Zarządu Dróg Miejskich - z winy wykonawcy.

Zmiany na placu Trzech Krzyży

Co się zmieniło w ciągu roku na placu Trzech Krzyży? Wymieniono nawierzchnię jezdni oraz chodniki. Wprowadzono udogodnienia dla pasażerów komunikacji miejskiej. Zamiast rozrzuconych po wschodniej stronie placu kilku przystanków powstał jeden, odseparowany od jezdni azylem. Przesiadki na tym ważnym węźle komunikacyjnym stały się wygodniejsze.

Najbardziej widoczna zmiana to pasy rowerowe wytyczone po obu stronach placu. Przed przebudową był tu tzw. teleport rowerowy. Ścieżka urywała się w Alejach Ujazdowskich. Teraz można przedostać się rowerem do Nowego Światu.

Na placu pojawiła się zieleń, której zdecydowanie tu brakowało. Posadzono 24 drzewa. Dorodne już lipy i głogi uzupełniają krzewy i byliny. Łączna powierzchnia zieleni to 2700 metrów kwadratowych.

Wschodnią część placu uatrakcyjnił element historyczny, który przed remontem był przykryty grubą warstwą asfaltu. To fragment szyn tramwajowych wyeksponowany na pamiątkę tego, że jeszcze do lat 60. XX wieku po placu Trzech Krzyży regularnie kursowały tramwaje.

Modernizacja placu kosztowała blisko 17 milionów złotych.

Z perspektywy kierowcy

Pomimo nowej, płaskiej jak stół jezdni, najmniej zadowoleni ze zmian będą kierowcy. Przed remontem jadąc od Nowego Światu w kierunku Alej Ujazdowskich i chcąc zawrócić w kierunku ronda de Gaulle’a, można było skorzystać z pasa do zawracania, który znajdował się zaraz za kościołem. Nie było tam też sygnalizacji świetlnej, dzięki czemu sam manewr odbywał się płynnie. Po remoncie dawną zawrotkę zlikwidowano i pozostały jedynie te znajdujące się na krańcach placu bliżej Alej Ujazdowskich i Nowego Światu. Jest tam teraz sygnalizacja. W związku z tym kierowcy, którzy chcą zawrócić, muszą czekać na zmianę świateł. To powoduje, że blokują pas do jazdy prosto w kierunku placu na Rozdrożu. W godzinach szczytu tworzą się zatory.

Po remoncie problematyczny okazał się również skręt z Hożej w ulicę Mokotowską. Na kończącym się w tym miejscu pasie rowerowym postawiono betonowe wysepki. Kierowcy pozostawiono niewiele miejsca. Muszą pokonać bardzo ostry kąt, aby skręcić w prawo. Przy większym aucie prawidłowe wykonanie tego manewru jest praktycznie niemożliwe.  

Bardzo ostry zakręt z Hożej w Mokotowską
Bardzo ostry zakręt z Hożej w Mokotowską
Źródło: Tomasz Zieliński/tvnwarszawa.pl

Z perspektywy pieszego

Z perspektywy pieszego poruszanie się po placu Trzech Krzyży stało się znacznie przyjemniejsze. Ale nie wszędzie. Dziwne i niepraktyczne rozwiązanie zastosowano po jego wschodniej stronie, na wysokości Instytutu Głuchoniemych. Aby dojść na przystanek autobusowy i zgodnie z przepisami przejść przez jezdnię prowadzącą w kierunku ulicy Wiejskiej, trzeba dwukrotnie przeciąć drogę rowerową. Przejście jest usytuowane przy chodniku, który z dwóch stron kończy się ślepo pasem zieleni. Zebra jest odsunięta od osi właściwego chodnika. Przez to wiele osób idących z autobusów w kierunku Alej Ujazdowskich lub do przystanku skraca sobie drogę i przechodzi obok pasów.

Jakub Dybalski z Zarządu Dróg Miejskich podkreśla, że w tym miejscu skupia się ruch pieszy, rowerowy i samochodowy. - Każde rozwiązanie, które by się wybrało, miałoby swoje plusy i minusy - wskazuje. - Przejazd rowerowy co do zasady lokuje się bliżej tarczy skrzyżowania niż zebrę. Można by było oba przesunąć bliżej głównej jezdni kosztem likwidacji kieszeni dla aut i wygięcia drogi rowerowej, w dodatku tak, że zajęłaby całą przestrzeń dla oczekujących przed przejściem na pewno po północnej stronie - wyjaśnia.

- Można było zrobić wbrew sztuce, czyli przejście bliżej skrzyżowania, przy czym przejście jest szersze niż kieszeń, więc znów droga rowerowa by esowała, a wszyscy, którzy nie idą na przystanek i tak by ją przekraczali. Można było poprowadzić chodnik po południowej stronie na wprost zebry, ale kosztem wyrżnięcia pasa zieleni - dowodzi Dybalski.

I zapowiada, że w tym miejscu zajdą zmiany. - Prawdopodobnie wyznaczymy zebrę również po drugiej stronie przejazdu. Biuro Zarządzania Ruchem Drogowym pracuje nad taką zmianą w organizacji ruchu. W ten sposób zarówno kierunek w stronę Instytutu Głuchoniemych, jak i ten w kierunku przystanku miałby przejście - zapowiada rzecznik drogowców.

Aby dojść na przystanek, piesi muszą dwukrotnie przecinać drogę rowerową
Aby dojść na przystanek, piesi muszą dwukrotnie przecinać drogę rowerową
Źródło: Tomasz Zieliński/tvnwarszawa.pl

Z perspektywy rowerzysty

Po remoncie placu i zmianach na krótkim odcinku Nowego Światu niewątpliwie poprawiła się sytuacja rowerzystów. Dotychczas ich szlak urywał się w Alejach Ujazdowskich i dalej zmuszeni byli do niebezpiecznej jazdy obok samochodów. Teraz mają do dyspozycji ścieżkę, a od Książęcej do ronda de Gaulle’a - dwukierunkową ścieżkę (wzdłuż wschodniej jezdni) i pas rowerowy (wzdłuż nitki zachodniej). Natomiast należy zachować ostrożność – kierowcy aut i autobusów, zjeżdżający z placu w dół, w Książęcą, nie zawsze zwracają uwagę, że przecinają pas rowerowy.

Można mieć pewne wątpliwości do rozwiązań zastosowanych w północnej części placu. Na zjeździe w Bracką pas rowerowy ścina narożnik placu, wchodząc na chodnik. Dla pieszych zostaje skrawek przestrzeni, kolizyjne sytuacje wydają się nieuniknione.

- Chodnik jest wąski, bo stoi tam ławka, która jest do usunięcia - przyznaje Jakub Dybalski. - Pomysł na takie wprowadzenie tam infrastruktury rowerowej to przede wszystkim kwestia bezpieczeństwa. Rozdzielenie rowerowego kierunku w prawo i na wprost daje rowerzystom jadącym prosto (czyli przecinającym Bracką) możliwość uniknięcia wjazdu pod samochód. Bez tego nie mieliby się gdzie zatrzymać - klaruje przedstawiciel drogowców.

Jednak jak dotąd rowerzyści muszą, jak kierowcy, skręcać w Bracką, dlatego fragment ścieżki na chodniku jest zablokowany. - To się zmieni po wyznaczeniu kontraruchu rowerowego na Żurawiej, co ma być zrobione na dniach, wtedy bariery zostaną usunięte – zapowiada Dybalski. 

Ślepo zakończona ścieżka rowerowa
Ślepo zakończona ścieżka rowerowa
Źródło: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl

Pewne zaskoczenie wywołał też przejazd rowerowy przez północną nitkę jezdni na placu. Co prawda jest połączony z pasem rowerowym w stronę Żurawiej, ale przy jeździe na wprost kończy się ślepo na chodniku (i inaczej nie będzie, bo dalej jest ściana kamienicy). Według rzecznika, umożliwia zakończenie jazdy i odstawienie roweru przy stojaku.

Pas rowerowy w kierunku Żurawiej
Pas rowerowy w kierunku Żurawiej
Źródło: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl

"Jeszcze niedawno nikomu nie przeszkadzały, teraz rażą"

To, co wyjątkowo razi w oczy, to białe skrzynki z instalacjami wyeksponowane przy południowej części placu, przed kościołem św. Aleksandra. Zdążyły stać się memem. Czy przy aktualnych możliwościach technologicznych i postępującej miniaturyzacji obecność szpecących okolicę skrzynek jest konieczna?

- Bezdyskusyjne jest, że plac Trzech Krzyży na tyle wyładniał, że rzeczy, które jeszcze niedawno nikomu nie przeszkadzały, teraz rażą - przyznaje Jakub Dybalski. - Tam mieszczą się urządzenia sterujące, pomiarowe i zasilające sygnalizację. Schowanie ich w ziemi odpada, bo w tej lokalizacji, w ziemi, zwyczajnie nie ma na nie miejsca. Poza starym brukiem, torami, pozostałościami miasta sprzed stulecia, dwóch czy trzech, jest tam gęsto od kabli różnej maści, rur - wylicza przedstawiciel ZDM.

Zaznacza, że sadzone po sąsiedzku drzewa wymagały przywiezienia ziemi, której tam nie ma i bardzo skrupulatnego wybrania lokalizacji, w której staną. - Ale wymyślimy, w jaki sposób sprawić, żeby te obiekty bardziej pasowały do nowego otoczenia. Sprawdzimy, jakie są opcje, bo jest ich co najmniej kilka - podsumowuje Dybalski.

Czytaj także: