Zakazany na Białorusi Wolny Chór wystąpi w piątek wieczorem w Muzeum Powstania Warszawskiego. Formacja jest jednym z najważniejszych symboli białoruskich protestów przeciw reżimowi Alaksandra Łukaszenki. Jej członkowie w obawie o bezpieczeństwo koncertują wyłącznie za granicami swojego kraju. Podczas występów ukrywają twarze za maskami. W ich repertuarze są tradycyjne pieśni i hymny, uznawane przez białoruskie władze za ekstremistyczne.
Koncert "Mury runą!" rozpocznie się o godzinie 19.00 w Sali pod Liberatorem w Muzeum Powstania Warszawskiego. Organizatorzy zapowiadają, że będzie on hołdem dla wszystkich Białorusinów, którzy śpiewając tradycyjne pieśni na ulicach Mińska i innych miast, protestowali przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim w sierpniu 2020 roku. Wiele osób spotkały później tortury i prześladowania ze strony reżimu Łukaszenki.
Wolny Chór (Volny Chor) uznawany jest za jeden z najważniejszych symboli białoruskiej rewolucji. - Podczas protestów członkowie chóru - muzycy i śpiewacy - pojawiali się na ulicach Mińska, aby śpiewać tradycyjne białoruskie pieśni i hymny. Spopularyzowali dzięki temu niemal już zapomniane i mało znane utwory. Ich działalność budziła i budzi w ludziach poczucie godności oraz patriotyzm, a co więcej - pomaga wszystkim poznać i zrozumieć Białoruś - opisuje Anna Kotonowicz, rzeczniczka Muzeum Powstania Warszawskiego.
Występy Wolnego Chóru są zakazane na Białorusi
Dodaje, że wielu członków chóru było prześladowanych na Białorusi, niektórzy byli aresztowani, inni musieli uciekać z ojczyzny w obawie o bezpieczeństwo. Ich obecna działalność odbywa się w warunkach konspiracji - trakcie występów ukrywają twarze i imiona, koncerty i teledyski nagrywają "w partyzanckich" warunkach - bo wciąż są narażeni na represje. - W ostatnich miesiącach aresztowano blisko 30 członków chóru, którzy byli torturowani i otrzymali wysokie grzywny, będące często wielokrotnością miesięcznych wynagrodzeń, a wszystko to za śpiewanie tradycyjnych białoruskich pieśni - zaznacza rzeczniczka.
Działalność Wolnego Chóru na Białorusi jest zakazana. Reżim Łukaszenki uznaje wykonywane przez nich utwory na ekstremistyczne. Za ich publiczne wykonywanie grozi od ośmiu do 15 lat więzienia.
Wstęp na koncert jest wolny. Uczestnicy powinni zarejestrować się wcześniej na stronie Muzeum Powstania Warszawskiego.
Ołdakowski: oni chcą pokazać, że będą walczyć o wolną Białoruś
O piątkowym koncercie opowiadał we "Wstajesz i Wiesz" w TVN24 Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego. - Oni zgłosili się do nas, wybrali Muzeum Powstania Warszawskiego jako miejsce, gdzie chcą zaśpiewać swoje pieśni protestu. Chcą też pokazać, że będą walczyć o wolną Białoruś. Oni marzą o tym, by kiedyś spotkać się u siebie bez masek - mówił dyrektor. - To jest ich największa obawa, że za śpiewanie pieśni mogą ich spotkać niewyobrażalne prześladowania u siebie - zaznaczył.
- Spotkanie z tymi ludźmi było niesamowitą lekcją wolnością. Oni czują to, co kiedyś czuli powstańcy warszawscy i stąd ta ich sympatia do Muzeum Powstania Warszawskiego. Oni wiedzą, że ryzykują bardzo dużo - zdrowie, życie, prześladowania swoich bliskich - mówiąc, że nie chcą żyć w kraju rządzonym przez totalitarny reżim. Chcą sami decydować o sobie - podkreślił Ołdakowski.
Dodał, że część członków chóru mieszka już od jakiegoś czasu w Polsce, "budując tu zręby kultury białoruskiej na emigracji".
- Śpiewając wspólnie z Białorusinami pieśń "Mury", dla nas najważniejsze są te mury, które nie pozwalają członkom tego chóru normalnie żyć. Założycielka tego chóru została wyrzucona z pracy z wilczym biletem. Musiała przyjechać tutaj, choć myślę, że chciała pracować u siebie w Mińsku i być dyrygentką. To są naprawdę poruszające historie - powiedział dyrektor MPW.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wolny Chór