Otwarcie fragmentu Południowej Obwodnicy Warszawy cieszy kierowców, którzy chcą sprawnie jeździć między wschodem a zachodem stolicy. Ale dla mieszkańców części Wilanowa i Wawra przylegających do trasy szybkiego ruchu oznacza to życie w hałasie. Już mówią o "koszmarze", a nie ma wątpliwości, że po otwarciu ursynowskiego odcinka będzie jeszcze gorzej.
Hałasowi, który generuje otwarty w grudniu fragment trasy S2, poświęcona była poniedziałkowa Komisja Rozwoju Rady Dzielnicy Wawer. Jak powiedział jej przewodniczący Wojciech Godlewski (KO), na liście mieszkańców, którzy zgłaszają problem jest już ponad 800 osób. Jak tłumaczył, powracają wątki braku ciągłości ekranów akustycznych oraz materiału, z którego wykonano nawierzchnię drogi, czyli betonu.
Beton głośniejszy niż asfalt
Jak przyznała Iwona Wadecka, kierowniczka projektu z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, na betonie "nigdy nie uzyskamy takiej gładkości jak nawierzchni asfaltowej". Dlaczego więc dyrekcja nie zdecydowała się na asfalt? – dociekali radni. - Decyzje odnośnie tego, że mamy stosować nawierzchnie betonowe były odgórne, zapadały globalnie dla całego kraju. Beton pojawiał się we wszystkich kontraktach, które w tym okresie były realizowane – odpowiadała Wadecka. Jak tłumaczyła, chodziło między innymi o "równoważenie gospodarki" oraz praktykę innych krajów, gdzie takie rozwiązania "dobrze funkcjonują".
- W życiu bym nie wpadł na pomysł, żeby w terenie zurbanizowanym stosować nawierzchnię betonową, a konsultowałem to z ekspertami – skomentował radny Godlewski, z wykształcenia inżynier budownictwa. Mówił też o wpływie "lobby cementowego" na zmianę polityki materiałowej.
Ograniczenie prędkości
Nawierzchni wybudowanej trasy oczywiście zmienić się nie da, dlatego radni upatrywali nadziei w ograniczeniu prędkości. Ale przedstawiciele GDDKiA nie pozostawili złudzeń, że argumentem za wprowadzeniem ograniczenia może być ukształtowanie terenu albo ograniczona widoczność. Ale nie hałas.
- Trasa została zaprojektowana na 100 kilometrów na godzinę [maksymalna prędkość na tym odcinku - red.], tymczasem uderzcie się w pierś: kto tam jeździ 100 kilometrów na godzinę? – pytał retorycznie Maciej Gajewski, główny projektant trasy. - Jedyne, co możecie zrobić, jako radni i społeczeństwo, to zacząć egzekwować istniejące ograniczenie prędkości, wtedy hałas będzie nieporównanie niższy – przekonywał.
Wojciech Godlewski zapewnił, że rada dzielnicy zwróci się do policji o skuteczniejsze egzekwowanie przepisów przez kierowców, a do Generalnego Inspektora Transportu Drogowego o wprowadzenie odcinkowego pomiaru prędkości.
Ekrany akustyczne
Jednak największy żal mieszkańców wiąże się z niedostateczną - w ich ocenie - liczbą ekranów akustycznych.
- Projekt powstał dawno, ekrany zaprojektowano zgodnie z decyzją ZRID [zezwolenie na realizację inwestycji drogowej - red.] w wyniku analizy akustycznej. Ekrany nie były wykonane arbitralnie, są zgodne z przepisami, decyzjami i pozwoleniem na budowę – tłumaczył Rafał Chrostowski z Warbudu. - Przedwczesne są głosy, że jest za głośno, to są odczucia indywidualne. Wcześniej był to teren prawie leśny, teraz jest droga ekspresowa. To dla państwa duża zmiana. Muszą być zapewnione parametry akustyczne, ale na pewno nie będzie tak jak kiedyś – przyznał przedstawiciel wykonawcy.
Pewne jest też, że rok po oddaniu inwestycji ma być wykonana tzw. analiza porealizacyjna. Ale termin będzie biegł dopiero po tym, jak pierwsi kierowcy - także ci największych ciężarówek - pojadą odcinkiem ursynowskim. Kiedy tunel zostanie otwarty? Iwona Wadecka powiedziała, że nastąpi to "w drugim kwartale, w połowie roku". Zatem dopiero w połowie 2022 roku firma wybrana w drodze przetargu przez GDDKiA zacznie pracę analityczną, która potrwa co najmniej kilka miesięcy. Jeśli z analizy akustycznej wyniknie, że konieczne jest wyciszenie trasy, kolejne miesiące zajmą przetargi, projektowanie i budowa.
- Lekko licząc, mieszkańcy mają przed sobą dwa lata koszmaru, z którym mają się pogodzić, tak? Czy mieszkańcy mają sobie włożyć korki w uszy na dwa lata. Czy mogą państwo jakoś ulżyć mieszkańcom? – dopytywała radna Sandra Spinkiewicz (KO). Z kolei Andrzej Krasnowolski z PiS szacował ten czas na minimum pięć lat. - Jestem realistą – stwierdził.
- Polskie prawo nie pozwala podejmować takich decyzji uznaniowo, nawet gdybyśmy chcieli. Rozumiemy państwa sytuację, ale jako GDDKiA jesteśmy zobowiązani poruszać się w ramach obowiązującego prawa i tak właśnie będziemy robić – odpowiedziała Anna Badyda z GDDKiA.
"Stanowisko jest betonowe"
Inwestor i wykonawca mówili w tej kwestii jednym głosem. - W tej chwili formalnie i praktycznie nie ma możliwości, że coś zaradzimy, coś podwyższymy czy dostawimy. Musimy postępować zgodnie z procedurą. Bez analizy porealizacyjnej nie ma możliwości, żeby ktoś podjął decyzję, żeby coś zmienić. Są przewidziane miejsca, gdzie można coś podwyższyć czy dostawić, ale musi to potwierdzić analiza porealizacyjna – przekonywał Maciej Gajewski.
Jeden z mieszkańców dopytywał, dlaczego podczas kilkuletniego procesu planowania inwestycji "zlikwidowano kilkadziesiąt ekranów" oraz "przyjęto rozwiązania korzystne dla wykonawcy, a niekorzystne dla mieszkańców". W odpowiedzi usłyszał, że umożliwiła to zmiana przepisów w 2012 roku, kiedy to podwyższono akceptowalne normy hałasu.
- Państwa stanowisko jest betonowe, jak beton na POW. Prosimy o ludzkie podejście do tematu. Zwracamy się o zrozumienie potrzeb mieszkańców – podsumowała radna Hanna Chodecka (KO).
Problem jest też po drugiej stronie Wisły. Burmistrz Wilanowa Ludwik Rakowski mówił niedawno "Gazecie Stołecznej", że na wilanowskim odcinku trasy też chciałby odcinkowego pomiaru prędkości. Podkreślał, że wielokrotnie prosił o ekrany, bez skutku. - Twierdzą, że roboty wykonali zgodnie z założeniami i normami, więc hałas nie powinien być przekraczany. Tak naprawdę cała ta trasa powinna być zabezpieczona ekranami – powiedział.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl