W jednym z magazynów na Pradze Północ odnaleziono oryginalne formy gipsowe używane w fabryce Braci Łopieńskich do wyrobu rzeźb z brązu. Wśród nich znajduje się między innymi pośmiertna maska prezydenta Gabriela Narutowicza. Znaleziska trafiły pod opiekę miasta.
Początki firmy sięgają 1862 roku. To wtedy warszawski artysta Jan Łopieński założył pracownię odlewniczą, którą po ponad 20 latach przejęli jego synowie Grzegorz oraz Feliks, tworząc w 1884 roku słynną później spółkę Bracia Łopieńscy. Pierwsza siedziba pracowni mieściła się przy Nowym Świecie, później była przy Ordynackiej, a na początku 1900 roku przeniosła się do kompleksu fabrycznego przy Hożej 55. Pawilon handlowy zaaranżowany został w Kordegardzie przy Krakowskim Przedmieściu 15.
Zakład początkowo specjalizował się w działalności platerniczej. Z brązu wyrabiano zdobione przedmioty codziennego użytku. Z czasem w zakładzie powstawały większe formy – rzeźby, a także pomniki. Wyroby były cenione w całej Europie i na świecie. Największe sukcesy pracowni przypadły na okres dwudziestolecia międzywojennego. To właśnie u nich swoje rzeźby odlewali najwięksi twórcy tamtych czasów: Xawery Dunikowski, Antoni Madeyski czy Konstanty Laszczka.
Przed wojną w budynkach przy Hożej przechowywana była pełna dokumentacja działalności projektowo-odlewniczej firmy. Składały się na nią m.in. rysunki, projekty wykonane w gipsie oraz sporządzane na ich podstawie formy. Fabryka przetrwała Powstanie Warszawskie.
Nacjonalizacja i koniec fabryki Braci Łopieńskich
- Przez pewien czas po wojnie fabryka funkcjonowała bez większych problemów. Było to podyktowane rolą, jaką pracownia miała w procesie odbudowy Warszawy. To dzięki pracowni Łopieńskich udało się wyremontować lub częściowo zrekonstruować wiele warszawskich pomników, choćby Kolumnę Zygmunta. Ale okazało się, że jest to firma, która w pewnym sensie wymyka się komunistycznym rygorom nałożonym przez państwo - opowiada nam Michał Krasucki, stołeczny konserwator zabytków.
Fabryka została znacjonalizowana i wprowadzono zarząd państwowy. Właściciel i spadkobierca firmy Tadeusz Łopieński, został pozbawiony dostępu do zakładu. Wrócił tam na pewien czas, gdy władze nakazały odbudowę pomnika Fryderyka Chopina. Okazało się, że bez jego wiedzy, doświadczenia i umiejętności, nie byłoby to możliwe. Kiedy pomnik ukończono, został zwolniony z fabryki i już do niej nie powrócił.
W latach 60. Łopieńscy wynajęli lokal przy ulicy Poznańskiej, gdzie do dziś powstają niewielkie przedmioty z brązu takie jak lichtarze, kałamarze czy patery. Rodzinną tradycję kontynuuje córka Tadeusza, Anna Łopieńska-Lipczyk oraz jej mąż Wojciech Lipczyk. Prowadzą Pracownię Sztuki Dekoracyjnej Bracia Łopieńscy, którą dwa lata temu została wpisana na listę Warszawskich Historycznych Pracowni Artystycznych.
Gipsowe rzeźby ukryte na strychu
Po upadku państwowego przedsiębiorstwa, w latach 90. znajdujące się tam pomieszczenia były podnajmowane. Wśród najemców byli m.in. Małgorzata i Janusz Nadolscy. - W 1996 roku wynajęliśmy od miasta magazyny i pomieszczenia biurowe, które niegdyś należały do odlewni Braci Łopieńskich. Po jakimś czasie zauważyliśmy, że pod samym sufitem znajduje się niewielki strych. To właśnie tam natknęliśmy się na gipsowe rzeźby. Postanowiliśmy je zabezpieczyć - opowiada Małgorzata Nadolska.
20 lat temu z Hożej Nadolscy przenieśli się do magazynu na Pradze Północ. Pofabryczne budynki zostały wystawione na sprzedaż. Obecnie po dawnej fabryce został tylko fragment muru, który wkomponowano w nową zabudowę mieszkaniową.
Podczas przeprowadzki najemcy w pośpiechu spakowali nie tylko swoje rzeczy, ale również znalezione kilka lat wcześniej gipsowe rzeźby. - Przeleżały tutaj kolejne 20 lat. Schowaliśmy je na tyłach magazynu i po prostu o nich zapomnieliśmy - mówią.
Nadolscy ponownie zainteresowali się nimi, gdy zapadła decyzja o kolejnej przeprowadzce. Impulsem był również wyemitowany w programie "Dzień Dobry TVN" materiał o działalności rodziny Łopieńskich. Jego bohaterami byli właśnie Anna Łopieńska-Lipczyk oraz jej mąż.
Zachowało się ponad 130 gipsowych form
Na początku grudnia 2021 roku Nadolscy zaprosili Annę Łopieńska-Lipczyk do swojego magazynu. Po rozpakowaniu szczelnie owiniętych folią przedmiotów okazało się, że są one historycznym materiałem, który był podstawą tworzenia form dla odlewów z brązu. Wśród zachowanych przedmiotów znalazły się oryginalne gipsowe matryce wykorzystywane w produkcji. Niektóre z nich pochodzą jeszcze z XIX wieku. Zachowało się około 130 form.
- To niesamowite znalezisko w skali nie tylko Warszawy, ale również całego kraju. Modele gipsowe, które w dalszym etapie produkcji posłużyły do odlewu to faktyczne dzieło rzeźbiarza. Są one bardzo ważne z punktu widzenia historii, ale także badacza. Mamy tutaj modele znanych rzeźbiarzy: podstawę lampy autorstwa Konstantego Laszczki, medaliony Antoniego Madeyskiego. Odkryliśmy także, że mamy tu również maskę pośmiertną prezydenta Gabriela Narutowicza – wymienia Krasucki.
Życzeniem Anny Łopieńskiej-Lipczyk jest przekazanie odnalezionego zbioru miastu. – W tej chwili w imieniu prezydenta Warszawy rzeźby gipsowe przejmuje Biuro Stołecznego Konserwatora Zabytków. Mamy nadzieję, że w przyszłości będzie to jeden z elementów ekspozycji jednego z warszawskich muzeów. Wydaje się, że naturalnym miejscem byłoby Muzeum Warszawy, ale to jeszcze będzie elementem rozmów – zauważa Krasucki.
- Z jednej strony zbiory posłużą edukowaniu kolejnych pokoleń konserwatorów, a z drugiej to jest doskonały materiał do badań dla historyków sztuki, którzy badają warszawską rzeźbę, rzeźbę użytkową czy medalierstwo – dodaje.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter/tvnwarszawa.pl