Byli dziećmi, gdy trafili do piekła na ziemi. Getto warszawskie: świat, z którego nie ma ucieczki

Źródło:
tvnwarszawa.pl
Niemcy utworzyli w Warszawie getto dla ludności żydowskiej
Niemcy utworzyli w Warszawie getto dla ludności żydowskiej
wideo 2/6
Niemcy utworzyli w Warszawie getto dla ludności żydowskiej

W tamtych czasach, gdyby ktoś chciał zrobić film, który pokazywałby sceny, do których dochodziło w getcie - to ludzie uznaliby to za totalną przesadę. Za fikcyjny świat, za sceny po prostu niemożliwe! Można by to było porównywać z dzisiejszymi horrorami o potworach, było to aż tak niewiarygodne. Takie rzeczy nie mogły się pomieścić w głowie normalnego człowieka - mówi Marian Kalwary w rozmowie z Magdą Łucyan w jej książce "Dzieci Getta".

Rankiem 19 kwietnia 1943 roku kilkuset młodych ludzi z Żydowskiej Organizacji Bojowej i Żydowskiego Związku Bojowego podjęło desperacką decyzję, występując przeciwko Niemcom, którzy rozpoczęli ostateczną likwidację getta warszawskiego. Przez blisko miesiąc stawiali opór, choć wiedzieli, że szanse na powodzenie niemal nie istnieją. Ich zryw był walką o godną śmierć. Nie było już nadziei, ale wciąż tlił się gniew i potrzeba odwetu za ludobójstwo narodu żydowskiego.

Te 28 dni było ostatnim aktem trwającej niemal trzy lata gehenny getta warszawskiego. W największej zamkniętej dzielnicy żydowskiej w okupowanej Europie znalazło się w 1940 roku około 400 tysięcy osób. Od reszty stolicy odcinał je mur otoczony drutem kolczastym. Był jak więzienie zajmujące w początkowej fazie cztery kilometry kwadratowe. Próba wydostania się na zewnątrz groziła karą śmierci. Codziennością był głód, choroby i prześladowania.

Reporterka "Faktów" Magda Łucyan zrealizowała dwa lata temu cykl rozmów "Getto". Swoimi wspomnieniami podzieliły się z nią osoby uwięzione w getcie jako kilkuletnie dzieci. Opowiedziały, jak z ich perspektywy wyglądało życie w tym "piekle na ziemi". Ich relacje stały się punktem wyjścia do powstania książki "Dzieci Getta", której fragmenty przytoczymy premierowo w naszym artykule. Książka trafi do księgarń 19 maja 2021 roku.

WSZYSTKIE ROZMOWY MAGDY ŁUCYAN MOŻNA ZOBACZYĆ W TVN24 GO

"Znaleźliśmy się w zupełnie innym świecie, z którego nie było ucieczki"

Marian Kalwary znalazł się w getcie warszawskim na samym początku jego istnienia - w październiku 1940 roku. Miał wtedy dziewięć lat.

Na początku getto nie wyglądało jeszcze tak tragicznie. Ludzie mieli jakieś swoje zasoby, majątki ocalone przed przeszukiwaniami i rewizjami. Nie było jeszcze tak przeludnione, nie trafili do niego Żydzi ze wszystkich podwarszawskich miejscowości. Dzięki temu każdy miał dach na głową, zdobycie jedzenia nie graniczyło z cudem, łatwiej udawało się je kupić. Można było jeszcze swobodnie chodzić po ulicach, jeździły tramwaje, działała elektryczność.

To wszystko niestety zmieniało się w błyskawicznym tempie. Z dnia na dzień robiło się coraz gorzej. Rozpoczęto budowę okalającego getto muru, który niedługo później szczelnie zamknięto. Niby żyliśmy w tym samym mieście, na tych samych ulicach co wcześniej, a jednak znaleźliśmy się w zupełnie innym świecie, z którego nie było ucieczki.

Marian Kalwary w rozmowie z Magdą Łucyan tvn24

"Jedynym regulatorem liczby Żydów w getcie była ich śmierć"

Granice getta zostały zamknięte w nocy z 15 na 16 listopada 1940 roku. Jak opisywał Kalwary, jedną z grup w najtrudniejszej sytuacji byli Żydzi przesiedlani do stolicy z różnych części Generalnego Gubernatorstwa i spoza jego granic.

Ci mieli najgorzej, bo tu w Warszawie nie mieli już nic. Ani majątku, ani miejsca do spania. Niektórym, tym najbardziej zaradnym, najszybszym i najbogatszym, pewnie udawało się coś znaleźć, ale na pewno mieszkań, pokojów, piwnic nie starczało dla wszystkich.

Już od połowy 1941 roku getto było systematycznie zmniejszane, odcinano kolejne fragmenty dzielnicy. Równocześnie zwiększało się zagęszczenie. Jedynym regulatorem liczby Żydów w getcie była ich śmierć. Śmierć głodowa, spowodowana chorobami, plagą tyfusu plamistego… I to jest ten najtragiczniejszy widok, który zapamiętałem. To jest widok, który musiał zapamiętać każdy, kto tam wtedy był.

Codziennie rano, a nawet i w nocy ludzie wynosili trupy na ulicę. Kładli je gdzieś przed bramą, pod murami. Gdzie było miejsce. W sumie ciężko nawet mówić, że to były ludzkie ciała. To były szkielety, u których można było rozpoznać każdą kość, policzyć każdy kręg, a oczodołami prawie że zajrzeć do środka. Te ciała były przykrywane jakimiś gazetami, papierami, czym kto miał. To był niestety jedyny możliwy gest szacunku dla tych zmarłych. Jednak po chwili nawet lekki wiatr odsłaniał te wykrzywione kończyny albo twarz, na której na zawsze zastygło cierpienie.

Kalwary opisywał, że z czasem ludzie uodparniali się na takie widoki. Wszechobecność śmierci i cierpienia stawała się dla mieszkańców getta powszedniością. Jego zdaniem osoby, które zmarły w getcie - choć brutalnie to brzmi - miały więcej szczęścia, niż wielu pozostających jeszcze przy życiu. Niejeden z nich trafił później do obozu zagłady, a jego los zakończył się w komorze gazowej i piecu krematoryjnym. Wszelki ślad po nim zaginął.

W tamtych czasach, gdyby ktoś chciał zrobić film, który pokazywałby sceny, do których dochodziło w getcie - to ludzie uznaliby to za totalną przesadę. Za fikcyjny świat, za sceny po prostu niemożliwe! Można by to było porównywać z dzisiejszymi horrorami o potworach, było to aż tak niewiarygodne. Takie rzeczy nie mogły się pomieścić w głowie normalnego człowieka!

Getto warszawskieGerman Federal Archives/Wikipedia (PD)

"Wszyscy wstrzymywaliśmy oddech, by nie zdradził nas najmniejszy szmer"

W lipcu 1942 roku Niemcy rozpoczęli tak zwaną Wielką Akcję, będącą częścią operacji "Reinhardt". Jej celem była fizyczna likwidacja Żydów. W dwa miesiące do obozu w Treblince wywieziono z Warszawy około 265 tysięcy osób. Kolejne 10 tysięcy zginęło na miejscu. W ten sposób unicestwiono 75 procent ludności getta warszawskiego. Za jego murami pozostało około 60 tysięcy Żydów. Szacuje się, że połowa przebywała tam nielegalnie. Pozostali byli przymusowymi pracownikami zakładów produkcyjnych utworzonych na potrzeby III Rzeszy.  

Ten okres jest jednym z najgorszych wspomnień Krystyny Budnickiej. Miała wtedy dziesięć lat. Do getta trafiła tuż po jego utworzeniu.

Najgorszy czas zaczął się razem z wywózkami, a co za tym idzie - z łapankami na ulicach. Być może ja nie wszystko wtedy rozumiałam, ale strachu nie trzeba rozumieć. To się po prostu czuje. Po 1942 roku ciągle trzeba było się ukrywać. Nie wychodziło się na zewnątrz bez konieczności, ja nie wychodziłam w ogóle. Stale byliśmy w ukryciu. Wtedy już każde wyjście na ulicę groziło złapaniem i deportacją do obozu zagłady. Mieliśmy tego pełną świadomość.

By tego uniknąć, najpierw kryliśmy się w warsztacie ojca, do którego schodziliśmy przez dziurę w podłodze, a później, już w nowym mieszkaniu przy Miłej, moi bracia stworzyli dla nas skrytkę w kominie wentylacyjnym.

Getto warszawskie: Żydzi oczekujący na Umschlagplatzu na deportacjęWikipedia (PD Polish)

Budnicka opowiada, że w tamtym okresie na terenie getta Niemcy rozwieszali ogłoszenia o poszukiwaniu ludzi do pracy. W ramach "rekrutacji" wraz z granatowymi policjantami chodzili po podwórkach kamienic i wołali: "Wszystkich mieszkańców wzywamy do stawienia się na dole. Dostaniecie chleb na drogę! Zabierzcie ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy, każdy dostanie bochenek chleba!".

Jak już wspominałam - jedna kromka była wtedy niezwykle cenna, co dopiero cały bochenek! Dlatego wielu ludzi wychodziło z mieszkań albo swoich kryjówek. Wierzyli w te słowa, w to, że dostaną jedzenie, i w to, że jadą do pracy. My nie. Dla nas to był sygnał, że natychmiast trzeba się schować. Całą rodziną jak najszybciej wchodziliśmy do komina. Dziurę, na wszelki wypadek, maskowaliśmy niewielką szafeczką. W kominie były stopnie, jakby dla grotołazów. Wchodziliśmy do niego po kolei i siedzieliśmy jedno na drugim. Ja, rodzice, siostra i czterech braci.

Na zewnętrznej stronie drzwi do mieszkania celowo zostawialiśmy kłódkę, by wyglądało, jakby mieszkanie było zamknięte z zewnątrz. Nie odstraszyła ona jednak Niemców, którzy przeszukując budynek, wyłamali ją i bez problemu weszli do środka.

Pamiętam swój strach i ich ciężkie kroki. Szukali wszędzie, we wszystkich zakamarkach, przesuwali nawet meble, by sprawdzić, czy nigdzie w ścianie nie ma żadnej skrytki. Trudno opisać, co wtedy czułam. Serce łomotało mi tak mocno, że w uszach od szalonego ciśnienia miałam wielki szum. Ciało i umysł były jak sparaliżowane. Czekałam na najgorsze. Tuliłam się do mamy tak mocno, żeby mieć poczucie, że jesteśmy jednością. Do bólu zaciskałam pięści na jej spódnicy. Wszyscy wstrzymywaliśmy oddech, by nie zdradził nas najmniejszy szmer.

Nie znaleźli nas. Tym razem udało się przeżyć.

Krystyna Budnicka w rozmowie z Magdą Łucyantvn24

"To była wegetacja, bierne trwanie, letarg"

Krystyna Budnicka jest jedyną z dziesięcioosobowej rodziny, która przeżyła II wojnę światową. Na początku 1943 roku rozpoczęła ukrywanie się w podziemnym bunkrze przy ulicy Zamenhofa. Wybudowali go jej bracia. Wybrali budynek, którego piwnice można było połączyć z kanałami. To miało stanowić szansę na ucieczkę.

Nie wiem, czy wtedy w ogóle żyłam. Czy to można nazwać życiem. Te dziewięć miesięcy mojego pobytu pod ziemią to jest właściwie… Nie wiem, czy cokolwiek czułam, czy o czymkolwiek myślałam, chyba już też niczego się nie bałam. Nie dlatego, że nie miałam czego… Od tak dawna byłam niedożywiona, wygłodzona wręcz, że moje funkcje życiowe musiały być zaburzone. To była wegetacja, bierne trwanie, letarg. Jakbym była otępiała, nieświadoma. Przeważnie spałam, leżałam gdzieś skulona. W chwili zagrożenia zrywałam się nagle i uciekałam. Reagowałam instynktownie. Jak zwierzątko, nie jak człowiek.

Bohaterka książki Magdy Łucyan spędziła w schronie okres powstania w getcie.

Ten tunel, który wydrążyli moi bracia, by połączyć schron z kanałami, nie raz uratował nam życie. Mówię ‘"nie raz’" bo pod ziemią spędziłam dziewięć długich, mrocznych i niezwykle ciężkich miesięcy. Do bunkra zeszliśmy w styczniu 1943 roku. Wyszliśmy z niego we wrześniu 1943 roku.

Gdy Budnicka opuszczała podziemny schron, getto warszawskie już nie istniało. W trakcie powstania Niemcy metodycznie palili domy i burzyli je. Zmuszali mieszkańców do ucieczki.  Po stłumieniu zrywu dzielnica żydowska została zrównana z ziemią.

Symboliczną datą zakończenia powstania jest 8 maja, dzień samobójczej śmierci dwódcy Mordechaja Anielewicza, sztabu ŻOB i ponad stu bojowników, ukrywających się w bunkrze przy Miłej 18. Pojedyncze walki trwały jednak jeszcze do 16 maja. Wieczorem Niemcy wysadzili Wielką Synagę na Tłomackiem. Miało to być ostatecznym znakiem zwycięstwa.

"Nie ma już żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej w Warszawie" - te słowa w raporcie do Heinricha Himmlera napisał wówczas kierujący likwidacją getta Juergen Stroop.

Premiera książki Magdy Łucyan 19 majamateriały prasowe

Autorka/Autor:kk/r

Źródło: tvnwarszawa.pl

Źródło zdjęcia głównego: German Federal Archives/Wikipedia (PD)

Tagi:
Raporty:
Pozostałe wiadomości

Na nagraniach ze śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej widać, jak volkswagen z impetem wjeżdża w forda, widać ludzi stojących przy rozbitych autach, porozrzucane przedmioty. Aresztowanych zostało trzech mężczyzn. Ostatni z podejrzanych, który miał spowodować wypadek - Łukasz Żak - jest poszukiwany, wystawiono za nim list gończy. Jak informowała prokuratura, w sprawie wypadku śledczy spotkali się z bezwzględnym mataczeniem i poplecznictwem.

Nagrania z wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Sprawca się ukrywa, prokuratura zszokowana skalą mataczenia

Nagrania z wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Sprawca się ukrywa, prokuratura zszokowana skalą mataczenia

Źródło:
tvnwarszawa.pl, "Fakty" TVN

Podczas gaszenia pożaru domu w miejscowości Wolkowe strażacy znaleźli spalone ciało 77-letniego mężczyzny. Z ustaleń prokuratury wynika, że to 41-letni syn zmarłego podłożył ogień. Podejrzany usłyszał zarzut zabójstwa oraz znęcania się nad ojcem.

Groził ojcu, że go zabije i spali. Prokuratura: podłożył ogień w budynku, 77-latek zginął w płomieniach

Groził ojcu, że go zabije i spali. Prokuratura: podłożył ogień w budynku, 77-latek zginął w płomieniach

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Kręcono w nim "Pana Tadeusza", nowi właściciele zapowiadali powstanie luksusowego hotelu. Deweloperowi przerwała prace sprawa w sądzie. Został oskarżony o uszkodzenie zabytkowego spichlerza, dziś zapadł wyrok. Sąd uniewinnił dewelopera. Prokuratura nie wyklucza apelacji.

Finał sprawy uszkodzenia zabytkowego spichlerza, deweloper uniewinniony

Finał sprawy uszkodzenia zabytkowego spichlerza, deweloper uniewinniony

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Tempo przyrostu jest bardzo duże, widać je wręcz gołym. Spodziewamy się, że w weekend będzie około dwóch metrów - mówi Jan Piotrowski, pełnomocnik prezydenta Warszawy do spraw Wisły, pytany o sytuację na stołecznym odcinku rzeki.

Rośnie poziom Wisły w Warszawie. "Tempo przyrostu jest bardzo duże"

Rośnie poziom Wisły w Warszawie. "Tempo przyrostu jest bardzo duże"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Mieszkał na szczycie Pałacu Kultury i Nauki. Sokół Franek nie żyje. Jego szczątki na jednym z dachów Pałacu znalazła grupa FalcoFans. Stowarzyszenie Na Rzecz Dzikich Zwierząt Sokół przyjrzy się sprawie.

"Żegnaj Franiu, byłeś wspaniałym ojcem". Sokół z Pałacu Kultury i Nauki znaleziony martwy

"Żegnaj Franiu, byłeś wspaniałym ojcem". Sokół z Pałacu Kultury i Nauki znaleziony martwy

Źródło:
PAP

Wyniesione przejście dla pieszych przy szkole podstawowej na Czarnomorskiej zostało rozebrane na rzecz wyspowych progów zwalniających. Mieszkańcy alarmują, że kierowcy omijają je środkiem jezdni, zamiast zwolnić przed "zebrą". Urzędnicy zapewniają, że to tymczasowa organizacja ruchu, a bezpieczne przejście zostanie przywrócone.

Rozebrali wyniesione przejście przed szkołą. "Kierowcy przyspieszają zamiast zwolnić"

Rozebrali wyniesione przejście przed szkołą. "Kierowcy przyspieszają zamiast zwolnić"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Fabryka narkotyków w niepozornym gospodarstwie sadowniczym w Grójcu. W budynku gospodarczym policjanci znaleźli prawie 150 kilogramów narkotyków. Ich czarnorynkowa wartość to kilka milionów złotych. Pięciu mężczyzn zostało zatrzymanych.

Fabryka narkotyków w gospodarstwie sadowniczym. Prawie 150 kilogramów mefedronu, amfetaminy i marihuany

Fabryka narkotyków w gospodarstwie sadowniczym. Prawie 150 kilogramów mefedronu, amfetaminy i marihuany

Źródło:
PAP

Na jednej ze stacji benzynowych w Radomiu doszło do wycieku gazu. Ewakuowanych zostało kilkadziesiąt osób. Zbiornik został uszczelniony. Są utrudnienia w ruchu.

Wyciek gazu na stacji benzynowej. Kilkadziesiąt osób ewakuowanych

Wyciek gazu na stacji benzynowej. Kilkadziesiąt osób ewakuowanych

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Najpierw w powiatach okalających stolicę, potem w samej Warszawie specjaliści przeprowadzą kompleksowe badania ruchu. Będą zbierać informacje o sposobach podróżowania mieszkańców metropolii, a także dane o ruchu pojazdów.

Jak podróżują mieszkańcy Warszawy i okolic? Pierwsze takie badanie od prawie dekady

Jak podróżują mieszkańcy Warszawy i okolic? Pierwsze takie badanie od prawie dekady

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci zatrzymali 24-letniego mieszkańca Otwocka, który - według śledczych - zaatakował ojca metalową rurką i uciekł. Mężczyzna na trafił do aresztu na trzy miesiące, grozi mu pięć lat więzienia.

24-latek zaatakował ojca metalową rurką

24-latek zaatakował ojca metalową rurką

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Patrolujący okolicę Zakroczymia (Mazowieckie) policjanci zauważyli dobrze im znanego 38-latka. Mężczyzna miał do odbycia karę siedmiu miesięcy więzienia. Ale odsiadka była mu nie w smak, dlatego na widok radiowozu, wskoczył do stawu. Chytry plan miał jeden słaby punkt - po krótkim czasie trzeba się było wynurzyć.

Na widok policjantów ukrył się w stawie

Na widok policjantów ukrył się w stawie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Od kilku tygodni rejon ulic Jasnej, Sienkiewicza, Złotej i Zgoda paraliżują prace budowlane. Z niedogodnościami mierzą się mieszkańcy i kierowcy. Zarząd Dróg Miejskich, wspólnie z Biurem Zarządzania Ruchem Drogowym, strażą miejską oraz policją wprowadzają zmiany w organizacji ruchu.

Budowa korkuje Śródmieście, będą zmiany w organizacji ruchu

Budowa korkuje Śródmieście, będą zmiany w organizacji ruchu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zastosował tymczasowy areszt wobec trzech zatrzymanych w sprawie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Ostatni z podejrzanych - Łukasz Żak - jest poszukiwany. Prokuratura poinformowała o wystawieniu za nim listu gończego. W sprawę zamieszane są jeszcze inne osoby, które miały utrudniać postępowanie.

Karany za jazdę po pijanemu, oszustwa i narkotyki. List gończy za sprawcą wypadku na Trasie Łazienkowskiej

Karany za jazdę po pijanemu, oszustwa i narkotyki. List gończy za sprawcą wypadku na Trasie Łazienkowskiej

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej uspokaja: Warszawa nie jest zagrożona powodzią. Fala wezbraniowa na Wiśle dotrze do stolicy w piątek.

Kiedy fala wezbraniowa na Wiśle dotrze do Warszawy?

Kiedy fala wezbraniowa na Wiśle dotrze do Warszawy?

Źródło:
tvnwarszawa.pl

We wtorek z Warszawy wyruszył pierwszy konwój z pomocą dla powodzian. Artykuły pierwszej potrzeby zgromadzone na zbiórkach dojadą do Lądka-Zdroju, Nysy i Kłodzka. W środę w podróż wyruszy kolejny, m.in. do Głuchołazów. - Przecież trzeba pomagać. To normalny ludzki odruch - powiedziała jedna z kobiet, wspierająca zbiórkę. Zbierane są także artykuły dla zwierząt.

85 palet artykułów pierwszej potrzeby. Z Warszawy wyjechał konwój z pomocą dla powodzian

85 palet artykułów pierwszej potrzeby. Z Warszawy wyjechał konwój z pomocą dla powodzian

Źródło:
PAP

Dwóch nastolatków w środku nocy przyjechało do Ostrołęki z oddalonego o 60 kilometrów Przasnysza, aby driftować przy jednej z galerii handlowych. Jazda z poślizgiem i piskiem opon została przerwana przez miejscową drogówkę. "Drifterów" odebrali rodzice.

15-latkowie jechali 60 kilometrów, by driftować na parkingu

15-latkowie jechali 60 kilometrów, by driftować na parkingu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W jednym z mieszkań przy placu Hallera doszło do pożaru. Do akcji wkroczyli strażacy, którzy prowadzili działania z podnośnika oraz z klatki schodowej.

Dym wydobywał się z okna na ostatnim piętrze. Akcja strażaków

Dym wydobywał się z okna na ostatnim piętrze. Akcja strażaków

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Dom Studenta nr 7 "Sulimy" położony jest na Służewie. Może w nim zamieszkać 380 studentów. Mają do dyspozycji 130 jedno- i dwuosobowych pokojów. Wkrótce rozpocznie się kwaterowanie pierwszych mieszkańców.

Uniwersytet Warszawski otworzył nowy akademik

Uniwersytet Warszawski otworzył nowy akademik

Źródło:
PAP

Nie miał uprawnień i był pijany. Mimo to wsiadł na motocykl. Na Białołęce wjechał w taksówkę i próbował uciec z miejsca zdarzenia. Został ujęty przez strażnika miejskiego, który podbiegł, sądząc, że będzie walczył o życie motocyklisty.

Pijany motocyklista uderzył w auto, sunął po asfalcie kilkadziesiąt metrów

Pijany motocyklista uderzył w auto, sunął po asfalcie kilkadziesiąt metrów

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Kilku pijanych chłopaków przepychało się dla żartu na bulwarach wiślanych. Dla jednego z nich skończyło się to upadkiem, uderzeniem o krawężnik i 7-centrymetrową raną głowy. Uratowali go strażnicy miejscy.

Przepychanki "dla żartu" skończyły się 7-centymetrową raną głowy i krwotokiem

Przepychanki "dla żartu" skończyły się 7-centymetrową raną głowy i krwotokiem

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pasjonaci historii wydostali z dna Wisły dwa wagoniki z czasów II wojny światowej oraz fragment płyty kamiennej z pałacu Villa Regia, którą w czasie potopu próbowali wywieźć Szwedzi.

"To mogą być wagoniki służące do wywożenia gruzu z getta". Znaleźli je w Wiśle

"To mogą być wagoniki służące do wywożenia gruzu z getta". Znaleźli je w Wiśle

Źródło:
PAP

Prokuratura wyjaśnia okoliczności śmierci noworodka, którego ciało znaleziono w śmietniku pod Mińskiem Mazowieckim. Do sprawy zatrzymano cztery osoby, matka dziecka przebywa w szpitalu.

Ciało noworodka w śmietniku. Prokuratura: zatrzymano cztery osoby

Ciało noworodka w śmietniku. Prokuratura: zatrzymano cztery osoby

Źródło:
tvnwarszawa.pl