Tegoroczna rocznica powstania w getcie warszawskim jest inna niż zazwyczaj. Ze względu na pandemię obchody przeniosły się do internetu, a wolontariusze nie rozdawali na ulicach symbolicznych papierowych żółtych żonkili. W tym dniu przywołujemy historię Aleksandry Leliwy-Kopystyńsiej, która dopiero po wojnie dowiedziała się o swoim rodowodzie.
Aleksandra Leliwa-Kopystyńska była jeszcze dzieckiem, gdy wybuchła II wojna światowa. Jej cała rodzina miała zgodnie z rozporządzeniem najeźdźcy znaleźć się w getcie.
- Miałam 2 lata, kiedy wojna wybuchła. Rozkaz Niemców, którzy już weszli do Warszawy był taki, że do getta mają iść nie tylko Żydzi, ale też polscy współmałżonkowie. To niemieckie zarządzenie dotyczyło mojej mamy, jej dwojga dzieci, bo matka Żydówka, i męża, który był ojcem tych żydowskich dzieci. Ojciec uznał, że nie pójdziemy do getta. Wyszliśmy z mieszkania, tak jakbyśmy szli na spacer - wspominała.
Rodzina ukryła się u znajomych we wsi pod Dęblinem, jednak jeden z sąsiadów złożył na nich donos do Gestapo. Gdy nie doczekał się reakcji, wdał się w bójkę z ojcem pani Aleksandry, który nie przeżył tego. Po jego śmierci brat kobiety i jej matka uznali, że nie powiedzą panie Aleksandrze o żydowskim pochodzeniu i wrócili do Warszawy, gdzie schronili się na plebanii u znajomego księdza. W tym czasie doszło do likwidacji getta.
- Po stronie aryjskiej znalazł się młodszy brat mojej mamy, który miał dobry wygląd. Zabrał mnie na spacer i w pewnym momencie, budynki, które stały po drugiej stronie muru, zaczęły płonąć. Wujek trzymał mnie mocno za rękę i płakał. Dopiero po latach dowiedziałam się, że za tymi murami była jego matka a moja babcia - powiedziała.
Po wojnie pani Aleksandra sama postanowiła zbadać swoje pochodzenie. Gdy dowiedziała się o wszystkim, powiedziała to swojej matce. Ta do samego końca życia bała się, że prawda może zaszkodzić jej córce. Pani Aleksandra postanowiła też odnaleźć pozostałych żyjących członków rodziny przebywających w Australii i Szkocji.
Rocznica powstania w getcie
19 kwietnia 1943 roku doszło do wybuchu powstania w getcie warszawskiem. 850 uzbrojonych członków Waffen-SS weszli rankiem na teren miejsca i wtedy zostali zaatakowani przez Żydowską Organizację Bojową (ŻOB) i Żydowski Związek Wojskowy (ŻZW). Pierwsze starcie przyniosło sukces powstańcom. Po południu jednak musieli się zmierzyć z liczniejszymi i lepiej uzbrojonymi oddziałami niemieckimi dowodzonymi przez gen. SS Jurgena Stroopa, które ponownie weszły do getta.
Według danych w starciu wzięło udział ok. tysiąca słabo uzbrojonych żydowskich powstańców, którzy przeciw sobie mieli ponad 2 tys. żołnierzy Wehrmachtu, SS oraz pomocniczych oddziałów ukraińskich, litewskich i łotewskich. Wkraczający do getta posiadali pojazdy opancerzone. Powstanie to było pierwszym miejskim zrywem w okupowanej Europie. Jednym z jego przywódców był Marek Edelman.
W tym roku obchodzimy 77. rocznicę powstania w getcie warszawskim. Z powodu pandemii jej obchody przeniosły się do internetu, a na ulicach nie spotkamy wolontariuszy rozdających papierowe żonkile. Jednak w domach również możemy uczcić pamięć powstańców, przygotowując te symbole dzięki udostępnionym przez Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN szablonom. Znajdują się one na stronie internetowej placówki. Wystarczy je pobrać, wyciąć i złożyć. Gdy tego dokonamy, udostępniamy zdjęcie żonkila w mediach społecznościowych i oznaczamy hashtagami #akcjaŻonkile i #ŁączyNasPamięć. Ambasadorami akcji Żonkile 2020 są: Dorota Wellman, Andrzej Seweryn, Krzysztof Zalewski, Barbara Kurdej-Szatan oraz Dawid Podsiadło.
Źródło: "Dzień Dobry" TVN
Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN