Funkcjonariusze nie są zadowoleni z nowego zadania. - Kiedy pilnujemy biura, nie ma nas w innym miejscu miasta. A co się stanie, jeśli będziemy musieli obstawić biura wszystkich posłów? - zastanawia się jeden z nich w rozmowie z gazetą.
Sugerują, że posłowie powinni skorzystać z usług prywatnych firm ochroniarskich.
"Kontrola miejsca zagrożonego"
Przyczyną podjęcia się przez strażników tej ochrony było zerwanie szyldu znad wejścia do biura posła Trzaskowskiego. Pracownicy biura zgłosili sprawę na policję, a ta o "kontrolę miejsca zagrożonego" zwróciła się do straży miejskiej. Potwierdza to rzeczniczka Monika Niżniak. Jak tłumaczy, nie ma tam stałego posterunku.
Jak wygląda praca strażników?
- Straż została zobowiązana do pisemnego powiadomienia policji z przebiegu przeprowadzonych kontroli. Założona więc została tzw. karta kontroli miejsca zagrożonego. Miejsce to jest częściej, podkreślam, rotacyjnie kontrolowane przez patrole - wyjaśnia w rozmowie z "Życiem Warszawy" Niżniak. Co dalej? - Po upływie 2 tygodni, jeśli odnotowany jest spadek liczby zdarzeń negatywnych lub stwierdza się ich brak, zamykana jest karta kontroli - mówi rzeczniczka.
"Nie prosiliśmy o specjalne traktowanie"
Po publikacji dyrektor biura europosła Trzaskowskiego przesłała do mediów wyjaśnienie:
- Ani europoseł, ani żaden z pracowników jego biura nigdy nie prosił o specjalne patrolowanie okolic ul. Pięknej (gdzie działa biuro), czy też o inny rodzaj specjalnego traktowania - napisała Katarzyna Ślimak, szefowa biura poselskiego. - Jedyne co, jako dyrektor biura zrobiłam, to zawiadomiłam komendę rejonową policji o zniszczeniu mienia, po tym jak po raz piąty zerwany został szyld zewnętrzny z informacją o tym, na którym piętrze oraz w jakich godzinach funkcjonuje biuro. Moje zawiadomienie wynikało także z faktu, iż po łódzkiej tragedii policja, w czasie wizyty w biurze poselskim, rekomendowała zgłaszanie wszelkich nietypowych wydarzeń - opisuje.
wp/mz