Wyrok w procesie o ochronę dóbr osobistych zapadł we wtorek przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga. Został wydany w trybie zaocznym, bowiem w imieniu firmy nikt nie odpowiedział na pozew ani nie pojawił się w sądzie na żadnej rozprawie.
Jak informowaliśmy w lutym powódka niewidoma Justyna Kucińska żądała od firmy przeprosin, zmiany regulaminu przewozów i 15 tysięcy złotych na cele społeczne.
"Rażąca dyskryminacja"
Firma, jak orzekł we wtorek sąd, ma pisemnie przeprosić Justynę Kucińską. Listowne przeprosiny mają zawierać informację, że uniemożliwiając skorzystanie z usług przewozowych, w asyście należycie oznaczonego psa-przewodnika, przewoźnik dopuścił się rażącej dyskryminacji kobiety ze względu na jej niepełnosprawność.Spółka, na mocy wyroku, ma wyrazić w liście ubolewanie z powodu swojego nagannego postępowania i przeprosić kobietę za akt dyskryminacji, który naruszył jej godność oraz publicznie ją poniżył i upokorzył, wyrządzając dotkliwą krzywdę.Sąd orzekł też, że firma ma wpłacić 5 tys. na cel społeczny.
Naruszone prawa
W ustnym uzasadnieniu sędzia Eliza Nowicka-Skowrońska podkreśliła, że nie ulega wątpliwości, iż prawa powódki zostały naruszone.- Fakt, że jest ona osobą niewidomą, nie powoduje, że nie może ona w pełni korzystać z życia publicznego. Posiadanie psa ułatwia jej życie; pies łagodzi skutki niepełnosprawności. Robienie przykrości z tego powodu że chce wejść z psem i zabranianie jej tego, jest ewidentnym aktem dyskryminacji – wskazała.Sąd ocenił, że zachowanie kierowcy wynikało z braku zrozumienia, było jednorazowe i nienacechowane dużą złośliwością, dlatego zasądził 5 tys., a nie 15 tys. zł - jak wnioskowała powódka.Sędzia wyraziła na zakończenie nadzieję, że wyrok przyczyni się do zwiększenia świadomości społecznej.
"Wyrok mnie satysfakcjonuje"
Justyna Kucińska uznała wyrok za satysfakcjonujący. Żałowała jedynie, że strona pozwana nie stawiła się w sądzie, by uzasadnić swoje zachowanie.- Wyrok mnie satysfakcjonuje, ponieważ jeżeli nie edukacją, jeżeli nie przepisami prawa, to takimi wyrokami sądu - mam nadzieję - coś zmienimy i trochę otworzymy społeczeństwu oczy i głowy – powiedziała.Pytana, czy kłopoty z powodu asysty psa przewodnika zdarzają się często, czy też jest to incydentalny problem Kucińska, oceniła, że to raczej codzienność niż okazjonalne zdarzenie.- Jeżeli chodzi o wejścia do restauracji, do środków komunikacji, taksówki, hoteli, jest z tym duży problem – powiedziała.- Mimo że mamy prawo do wchodzenia z asystującym psem, to ludzie albo o tym nie wiedzą, albo nie dopuszczają tego w wewnętrznych regulaminach. Staram się ludzi edukować, ale oczywiście, nie jest to satysfakcjonujące, kiedy wchodząc gdzieś, mam nieprzyjemności z tego powodu, że nie widzę i korzystam z pomocy psa – dodała.Jak podkreśliła, pies u jej boku, to nie kaprys czy fanaberia, ale konieczność i wielkie ułatwienie.Jak dodała, słyszała, że przewoźnik dopuszcza już przewożenie psów pracujących, ale - jak zaznaczyła - od wydarzenia nie miała okazji podróżować z tą firmą.- Małymi krokami coś się zmienia, ale jeszcze dużo pracy przed nami – oceniła.
Pies nie pojedzie
Firmę, której busy kursują między Lublinem a Warszawą, pozwała Justyna Kucińska, pracowniczka organizacji pozarządowej organizującej dla różnych instytucji tzw. szkolenia świadomościowe o potrzebach osób z niepełnosprawnościami. Powodem było zdarzenie z czerwca 2014 r., gdy Kucińska i pies przewodnik, który stale jej towarzyszy, wracali z jednego z takich szkoleń w Lublinie.
Na lubelskim dworcu autobusowym kobieta znalazła dogodne połączenie. Bus miał odjeżdżać za pół godziny, więc Kucińska udała się do kierowcy z pytaniem o wolne miejsca - ten potwierdził. Gdy zatem poprosiła o bilet i wskazała swego psa, kierowca miał odpowiedzieć, że zwierzęcia nie zabierze.
Między nią a kierowcą wywiązała się półgodzinna dyskusja, w trakcie której powódka przekonywała mężczyznę, że prawo pozwala jej przebywać razem z psem asystującym w budynkach publicznych i środkach transportu, że pies jest szkolony, ma certyfikat i książeczkę aktualnych szczepień. Na interwencję na dworcu autobusowym Kucińska wezwała nawet policję, ale nie zmieniło to sytuacji. Kobieta wróciła pociągiem.
W styczniu zapadł wyrok w sprawie niewpuszczenia niewidomych z psem do restauracji:
20 stycznia zapadł wyrok
PAP/jb