Jak informuje Marcin Saduś, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, akt oskarżenia został skierowany do sądu w środę 27 grudnia przez śledczych z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga Południe.
Sprawa była nietypowa, bo dotyczyła przestępstw popełnionych na kobietach i dziewczynkach, które pozostawały w stanie śpiączki.
Sześć zarzutów i cztery pokrzywdzone pacjentki
"W toku śledztwa przedstawiono 53-letniemu fizjoterapeucie, zatrudnionemu w klinice działającej przy jednym z warszawskich szpitali, sześć zarzutów związanych z utrwalaniem treści pornograficznych z udziałem małoletnich oraz posiadanie takich treści" - czytamy w komunikacie rzecznika.
Pozostałe zarzuty to: wykorzystywanie bezradności pacjentek i doprowadzenie ich do poddania się czynnościom seksualnym, a także doprowadzenie osób małoletnich (czyli poniżej 15. roku życia) do poddania się takim czynnościom. Zarzucane czyny - według prokuratury - miały miejsce w latach 2014 - 2017. Podczas swoich czynności śledczy ustalili cztery pokrzywdzone pacjentki.
"W toku postępowania przygotowawczego wykonano ponadprzeciętną ilość czynności procesowych. Przesłuchano około 70 świadków, uzyskano szereg opinii, w tym z zakresu informatyki, antropologii, prowadzenia terapii czaszkowo-krzyżowej, a także kompleksową opinię sądowo-seksuologiczno-psychiatryczno-psychologiczną dotyczącą oskarżonego" - wylicza prokurator Saduś.
Zeznania wybudzonej
W sprawie ustalono cztery pokrzywdzone kobiety. Jedna w chwili popełnienia czynu nie miała ukończonych 15 lat (stąd zarzut pedofilii). Pozostałe były starsze. Ale pokrzywdzonych jest więcej, bo według prokuratury na filmach pornograficznych, które miał utrwalać Artur W., są osoby, których tożsamości nie udało się ustalić. Nie ma za to żadnych wątpliwości, że na nagraniach są dzieci. Potwierdził to biegły antropolog.
Jedną z osób przesłuchanych w śledztwie jest pokrzywdzona, która w czasie przestępstwa pozostawała w śpiączce, ale udało się ją wybudzić. Złożyła zeznania, którym przysłuchiwał się psycholog. Ocenił, że choć kobieta ma luki w pamięci, to jej zeznania są wiarygodne. Prokuratura oceniła je jako bardzo istotne dla sprawy.
"Nie przyznaje się do winy"
Artur W. od maja przebywa w areszcie. Według śledczych, za wszystkie czyny grozi mu nawet 25 lat pozbawienia wolności. 53-latek jednak nie przyznaje się do popełnienia zarzucanych mu czynów.
O sprawie Artura W. pisaliśmy na tvnwarszawa.pl w czerwcu, po postawieniu mu zarzutów. Śledztwo w tej sprawie zaczęło się od zgłoszenia ojca kilkunastoletniej, nieletniej, pacjentki Budzika. Jego zastrzeżenia miała wzbudzić reakcja dziewczynki na kontakt z jednym z fizjoterapeutów, który zajmował się nią na terenie kliniki. - To była reakcja fizjologiczna na stres - powiedział nam ówczesny rzecznik prokuratury Łukasz Łapczyński.
O podejrzanym zachowaniu dziecka ojciec powiadomił lekarzy i policję. W efekcie, na polecenie prokuratury, 18 maja zatrzymano Artura W. Mężczyzna prowadził własną działalność gospodarczą, a z Budzikiem współpracował na podstawie umowy cywilnoprawnej.
Przedstawiciele kliniki tłumaczyli, że kiedy dowiedzieli się o możliwości popełnienia przestępstwa natychmiast zawiadomili prokuraturę, a fizjoterapeutę zwolnili. Zapewnili też, że pacjentom i ich rodzinom udzielono pomocy psychologicznej.
Zobacz też inne zatrzymania przez policję związane z pedofilią:
Policja zatrzymuje pedofili
Policja zatrzymuje pedofili
kw/pm
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock