To właśnie zaangażowaniem PiS w akcję referendalną tłumaczył niedzielną decyzję Rady szef stołecznego Sojuszu Sebastian Wierzbicki. - To, co się dzieje w ostatnich dwóch tygodniach, pokazuje jasno i wyraźnie, że nie jest to inicjatywa obywatelska. Jej celem nie jest zmiana Warszawy, a torowanie drogi do władzy IV RP - ocenił Wierzbicki na niedzielnej konferencji prasowej po zakończeniu posiedzenia Rady.
Jak dodał, nie ma na to zgody SLD. - Nie ma zgody na to, aby w stolicy naszego państwa odtworzyła się IV RP. Z drugiej strony, szanujemy głos 200 tys. mieszkańców Warszawy, którzy podpisali się pod wnioskiem referendalnym. Z tego względu SLD przyjął w dniu dzisiejszym stanowisko, żeby decyzję o udziale w referendum i ewentualnym sposobie głosowania pozostawić naszym wyborcom do własnej decyzji - zaznaczył Wierzbicki.
Rozliczą Gronkiewicz-Waltz
Lider warszawskiego Sojuszu przyznał też, że istotny wpływ na decyzję miał sobotni list b. szefowej warszawskiej PO Małgorzaty Kidawy-Błońskiej do członków stołecznego Sojuszu, w którym pozytywnie odniosła się do postulatów dotyczących miasta. - Mamy deklarację ze strony Hanny Gronkiewicz-Waltz, że ona pod tymi postulatami również się podpisuje. Czekamy - będziemy Hannę Gronkiewicz-Waltz rozliczać za rok z tego, co zrealizowała z tych postulatów - zaznaczył Wierzbicki.
We wrześniu Rada Warszawska Sojuszu sformułowała 13 postulatów programowych dla Warszawy, m.in. od których spełnienia uzależniała decyzję, czy poprzeć referendum, czy nie. Chodziło np. o rozwiązanie problemu reprywatyzacji, przede wszystkim w kontekście pomocy dla lokatorów, wyrównanie dysproporcji w rozwoju dzielnic poprzez zmianę sposobu naliczania ich budżetów, zmniejszenie liczby dzieci w klasach szkolnych, wycofanie się z likwidacji szkół. SLD chciało też zwiększenia liczby miejsc w przedszkolach i żłobkach, przywrócenia 50-procentowej zniżki na bilety komunikacji miejskiej dla emerytów oraz refundacji in vitro z budżetu miasta.
List do SLD
PO w liście, który został zaprezentowany na sobotnim zjeździe wyborczym Platformy, pozytywnie odniosła się do 12, spośród 13, postulatów Sojuszu. Sprzeciw wzbudziła jedynie kwestia dofinansowania in vitro. Jak podkreśliła Kidawa-Błońska, nie jest to zadanie własne samorządu. "Program leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego na lata 2013-2016 realizowany przez ministerstwo zdrowia jest finansowany z budżetu państwa" - czytamy w liście do SLD.
Z informacji PAP wynika, że jednomyślności wśród członków Rady Warszawskiej nie było - cześć polityków optowała za poparciem referendum. Udział w głosowaniu w przyszłą niedzielę zadeklarował w rozmowie z PAP wiceszef Sojuszu, b. premier Józef Oleksy. Jak podkreślił, chciałby skorzystać z cennej, demokratycznej formy, jaką jest referendum, nie chciał jednak ujawnić, jak będzie głosował.
Referendum ws. odwołania prezydent stolicy odbędzie się 13 października. Będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział 3/5 wyborców, którzy uczestniczyli w wyborach prezydenta w Warszawie w 2010 roku, czyli co najmniej 389 430 osób. Inicjatywę zapoczątkowaną przez szefa Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, burmistrza Ursynowa Piotra Guziała popierają m.in.: PiS, Ruch Palikota i Solidarna Polska, których działacze włączyli się w zbiórkę podpisów pod wnioskiem o odwołanie prezydent Warszawy.
O decyzji SLD w sobotę w pragramie "Fakty po Faktach" mówił Leszek Miller:
Leszek Miller, szef SLD