Zagadka, do kogo należały szczątki znalezione w kwietniu na Kępie Tarchomińskiej rozwiązana. Z wyników badań DNA, które dostała policja, wynika, że to zwłoki poszukiwanej tancerki Moniki T. - informuje "Rzeczpospolita".
Według gazety, policja otrzymała wyniki badań porównawczych w poniedziałek. - Nie ma już żadnych wątpliwości. To zaginiona kobieta – mówi cytowany przez "Rzeczpospolitą" oficer warszawskiej policji.
Jak czytamy w artykule, stołeczna policja ustaliła, że Monika była związana ze środowiskiem "Pigalaka" i od kilku lat pracowała na ulicy. Ostatnio chciała z tym skończyć. Według relacji jej znajomych, kobieta czegoś się bała.
Śledczy na razie nie ustalili w jaki sposób zginęła kobieta. Prokuratura prowadzi śledztwo, na razie nie ma w nim wątku zabójstwa. Oficjalnie wyniki badań nie dotarły jeszcze do śródmiejskiej prokuratury.
Zniknęła bez śladu
Monika T. ostatni raz widziana była 9 stycznia w okolicach hotelu Mariott. Według świadków, wsiadła do czyjegoś samochodu. Potem słuch o niej zaginął. Kobieta na co dzień uprawiała pole dance, czyli sportowy taniec na rurze. Jej narzeczony, kulturysta Albert Herzyk podejrzewał, że Monika została porwana.
Były podejrzenia że tancerka została uprowadzona przez mafię.
Monikę porwała mafia?
jb/b