Na ulicy Wiejskiej zebrało się kilkadziesiąt osób. Miejsce nie jest przypadkowe. - W ostatnich dniach do Sejmu trafił projekt dotyczący zmian w oświacie, w tym m.in. likwidacji gimnazjów. Pikietujący chcą wpłynąć na posłów, by go nie przyjmowali, lecz przyjrzeli mu się jeszcze raz i wprowadzili zmiany - relacjonuje Katarzyna Drozd z TVN24.
Nos jak u Pinokia
Minister edukacji Anna Zalewska wielokrotnie zapewniała, że planowane zmiany omawiała z nauczycielami. - Zebrane tu osoby mówią, że to nieprawda. Na znak protestu mają na sobie specjalne nosy Pinokia - mówi reporterka. - My jesteśmy wszędzie, gdzie tylko pani minister sobie zażyczy. I jeżeli według pani minister każda jedna konferencja Ministerstwa Edukacji to właśnie taka rozmowa czy dialog, to się bardzo myli. To jest monolog, a nie dialog - oburzała się jedna z protestujących.- Nie zgadzamy się na proponowaną reformę, bo dzieci dużo na niej stracą - dodała kolejna uczestniczka manifestacji.- Nie możemy przejść do porządku dziennego nad zapisami, które uczniów obecnych szóstych klas stawiają w katastrofalnej sytuacji, jeśli chodzi o ich przyszłość licealną - podkreślił obecny na proteście Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego.
W sobotę wielka manifestacja
Pikietujący nie negują tego, że obecna oświata wymaga zmian. - Potrzebuje, lecz nie takich, jakie proponuje pani minister. Protestujący mówią m.in. o zatrudnieniu większej liczby pedagogów, psychologów czy więcej szkoleń dla nauczycieli - mówiła Katarzyna Drozd.Nauczyciele i rodzice podkreślają też, że wtorkowa pikieta nie jest ich ostatnim słowem. Wielka manifestacja przeciwko likwidacji gimnazjów odbędzie się 19 listopada na pl. Piłsudskiego.
Zdjęcie na stronie głównej: Bartłomiej Zborowski / PAP
kw/b