Szarpał, przetrzymywał za ręce, dusił. Później uderzał drewnianą pałką w głowę. Kiedy już straciła przytomność, zacisnął na jej szyi pasek od torby turystycznej. Chwycił za niego i ciągnął ciało Agnieszki po podłodze. Tak, według prokuratury, wyglądało zabójstwo, o które oskarżony jest Jakub K.
- Wielki potężny chłop, ale z duszą dziecka. Martwił się przede wszystkim o swoją matkę - mówił tvnwarszawa.pl oficer stołecznej policji kilka dni po zatrzymaniu Jakuba K.
Teraz 28-latka jest o "połowę mniej", a matkę może zobaczyć jedynie w areszcie - podczas widzeń. Za kratkami jest od ponad roku, w czwartek zasiadł w ławie oskarżonych. Rozpoczął się jego proces.
Mężczyzna w śledztwie przyznawał się do winy, ale jego motywów raczej nie poznamy. Sąd zdecydował się utajnić przebieg rozprawy. Oskarżony ma bowiem w trakcie swoich wyjaśnień opowiadać m.in. o "intymnych szczegółach ze swojego życia".
Oskarżycielem posiłkowym w procesie został ojciec zamordowanej kobiety. Nie chciał, aby zostały ujawnione szczegóły z życia jego córki. 36-latka utrzymywała się z prostytucji. Także z tego powodu sąd utajnił proces.
Zarzut pierwszy: zabił
Jakub K. urodził się w Paryżu, ale wychowywał w Polsce. Jest kawalerem, nie ma dzieci. Skończył szkołę średnią i rozpoczął własną działalność, prowadził sklep zoologiczny, gdzie - jak przyznał - zarabiał około pięciu tysięcy miesięcznie. Tam też poznał Agnieszkę. Kobieta przyszła kupić rybki.
27-latek odwiedzał ją później w domu w Konstancinie-Jeziornie, żeby czyścić jej akwarium. Właśnie w tym celu mężczyzna 7 listopada, wczesnym popołudniem, pojawił się w domu Agnieszki. Spędził tam kilka godzin. Wyszedł, kiedy kobieta miała przyjąć klienta. Potem wrócił. Śledczym tłumaczył, że zapomniał narzędzi.
W pewnym momencie jego powtórnej wizyty doszło do sprzeczki, która przerodziła się w szarpaninę i zakończyła śmiercią 36-latki.
W czwartek przed sądem prokurator Przemysław Ścibisz odczytał zarzuty, które w śledztwie postawił mężczyźnie. Najważniejszy: Jakub K. zabił Agnieszkę K. w taki sposób, że szarpał ją, przytrzymywał za ręce oraz zaciskał swoje ręce na szyi pokrzywdzonej. Dwukrotnie uderzył ją drewnianą pałką w okolice głowy, a następnie zacisnął na szyi pokrzywdzonej pasek od torby turystycznej. I trzymając za pasek, ciągnął jej ciało po podłożu - mówił prokurator Przemysław Ścibisz. Według śledczych mężczyzna działał w zamiarze bezpośrednim.
Zarzut drugi: ukradł dokumenty
Kobieta zmarła, a Jakub K. postanowił ukryć jej zwłoki. Był środek nocy. Ciało wepchnął do walizki. Z domu zamordowanej zabrał też jej kartę płatniczą, dowód osobisty, dowód rejestracyjny wraz z potwierdzeniem zawarcia umowy OC oraz karty lojalnościowe do drogerii. To kolejny zarzut, który postawiła mu prokuratura. Gdy K. próbował odjechać swoim samochodem, okazało się, że nie ma ochroniarza, który mógłby go wypuścić z terenu strzeżonego osiedla. Spróbował więc samochodem ofiary, ale wówczas pojawił się ochroniarz, który zorientował się, że to samochód znanej mu lokatorki. Jakub K. wrócił więc do swojego auta. Posłuszeństwa odmówił mu jednak akumulator. Ochroniarz pomógł mu popchnąć samochód. Ruszył, ale po przejechaniu kilkunastu kilometrów, jego auto całkowicie odmówiło posłuszeństwa. Wezwał pomoc drogową i na lawecie wrócił do domu pod Grójcem.
Zarzut trzeci: wywiózł dokumenty do Szwecji
Walizkę z ciałem schował w garażu. Dwa dni później, 10 listopada, wrócił do domu swojej ofiary, by nakarmić jej psa.
Krótko po zbrodni wyjechał do Szwecji. Policja była przekonana, że uciekł, bo nie kupił od razu biletu powrotnego.
Ale wrócił. Okazało się, że pojechał jedynie po rybki. Zatrzymano go, gdy schodził z promu "Polonia" w Świnoujściu. Dopiero wtedy udało się też odnaleźć ciało ofiary.
Jakub K. miał przy sobie dokumenty kobiety, jej telefony komórkowe i kilka innych rzeczy. Bezprawne przewożenie dokumentów Agnieszki K. to kolejny zarzut, jaki przedstawiła mu prokuratura.
Mężczyźnie grozi dożywocie.
Klaudia Ziółkowska /pm/b