Przed Sądem Okręgowym w Warszawie ruszył proces 28-letniej mieszkanki Brwinowa. Izabela J. oskarżona jest o uduszenie swej nowo narodzonej córki i porzucenie zwłok przy kontenerze na używaną odzież. Kobieta twierdzi, że dziecko zmarło tuż po porodzie, a ona próbowała je reanimować.
Proces ruszył w poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Warszawie.
Obrońca oskarżonej wnioskował o wyłączenie jawności rozprawy, argumentując to możliwością linczu i "samosądów publicznych" wobec oskarżonej i jej rodziny mieszkającej w podwarszawskim Brwinowie. Mecenas podkreślał, że Izabela J. "przeżywa traumę", "jest płaczliwa" i "nie może sobie poradzić w sytuacji, w której się znalazła". Temu wnioskowi sprzeciwił się jednak prokurator Piotr Romaniuk z Prokuratury Rejonowej w Pruszkowie. Sąd postanowił, że rozprawa toczyła się jawnie.
Zarzut zabójstwa i znieważenia zwłok
Izabela J. powiedziała, że urodziła się w 1990 roku, ma podstawowe wykształcenie, a przed zatrzymaniem pracowała "na czarno", sprzątając klatki schodowe. Kobieta zawahała się, gdy sędzia Anna Ptaszek zapytała, ile ma dzieci. W końcu odpowiedziała, że troje.
- Dwójka jest w ośrodku w Rzeszowie, synowie mają dziewięć lat i trzy lata (…), a jedno po urodzeniu oddałam do adopcji. Powiedziałam pielęgniarce o swojej trudnej sytuacji w domu z mężem (…). Syn będzie miał teraz około roku lub dwóch - stwierdziła. Kobieta podała, że aktualnie jest w trakcie rozwodu z mężem. Twierdziła, że nadużywał alkoholu i znęcał się nad nią psychicznie oraz fizycznie. Rodzina nie miała jednak założonej niebieskiej karty.
Prokurator Piotr Romaniuk odczytał akt oskarżenia, w którym zarzucał J., że 19 stycznia 2018 r. w Brwinowie, "działając w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia" niedługo po urodzeniu córki, udusiła ją. Następnego dnia zwłoki dziecka miała wynieść z domu i porzucić.
"Nie miałam siły, żeby pobiec po pomoc"
- Nie przyznaję się do popełnienia zarzucanych mi czynów - powiedziała oskarżona i odmówiła składania wyjaśnień przed sądem. Sędzia Ptaszek odczytała podsądnej protokoły z przesłuchań ze śledztwa. Wynika z nich, że kobieta urodziła w domu, na podłodze. Wkrótce po porodzie zawinięte w ręcznik dziecko, przestało oddychać. "Nie miałam siły, żeby pobiec po pomoc" - wyjaśniała w prokuraturze.
Kobieta powiedziała, że do worka na śmieci włożyła ubrania "poprzednich dzieci", a na wierzch ułożyła zwłoki. Worek stał w mieszkaniu przez dobę. "Porzuciłam worek z dzieckiem pod kontenerem" - mówiła tuż po zatrzymaniu. Izabela J. zapewniała, że mąż jej nie pomagał.
"Ja to zrobiłam nieświadomie, mam trudną sytuację w domu"
W sądzie oskarżona wycofała wersję o wynoszeniu zwłok. Twierdziła, że worek wyniosła jej matka, nie wiedząc, że dziecko jest w środku. W poniedziałek dodatkowo wyjaśniała, że czwarta ciąża i poród były dla niej najtrudniejsze ze wszystkich.
Dodała także, że córkę - zanim zmarła - próbowała reanimować metodą usta-usta, a także masując klatkę piersiową. Oskarżona zapamiętała, że dziewczynka żyła około pięciu-siedmiu minut.
Nieco odmienną wersję wydarzeń kilkadziesiąt godzin po przesłuchaniu w prokuraturze Izabela J. przedstawiła w styczniu podczas posiedzenia aresztowego. Wtedy przyznała się do zabójstwa. - Ja to zrobiłam nieświadomie, mam trudną sytuację w domu - powiedziała wtedy. W poniedziałek przed sądem opinię uzupełniającą złożyła biegła z zakresu medycyny sądowej dr Aleksandra Borowska-Solonynko. Kobieta 23 stycznia tego roku przeprowadzała sekcję zwłok dziewczynki.
Biegła sądowa: noworodek urodził się żywy
- Noworodek urodził się żywy, z ciąży donoszonej, był dojrzały i zdolny do samodzielnego życia poza łonem matki - stwierdziła ekspertka. Dodała, że "stopień upowietrzenia przewodu pokarmowego" daje podstawy, by stwierdzić, że noworodek przeżył po porodzie około sześciu godzin.
- Dziecko nie miało wad wrodzonych ani obrażeń, które mogłyby tłumaczyć przyczyny zgonu - podała biegła. Według niej dziewczynka zmarła na skutek gwałtownego uduszenia. W tym przypadku za najbardziej prawdopodobne uznała "zagardlenie", czyli uciskanie szyi noworodka lub ograniczenie dostępu do tlenu przez zatkanie ust bądź np. umieszczenie w worku na śmieci.
Matce grozi dożywocie
W poniedziałek przesłuchiwani byli także biegli psychiatrzy i psycholog, którzy wspólnie wydali opinię w tej sprawie. Jawność tej części rozprawy była wyłączona. Wiadomo jednak, że zespół ekspertów nie stwierdził u oskarżonej choroby psychicznej ani zaburzeń mogących mieć wpływ na jej zachowanie lub poczytalność. Biegli wykluczyli, aby do zabójstwa dziecka doszło w wyniku "szczególnej sytuacji związanej z przebiegiem porodu". Dwie kolejne rozprawy zaplanowano w styczniu przyszłego roku. Sąd chce przesłuchać m.in. najbliższą rodzinę oskarżonej.
Zbrodnia, o którą oskarżona jest J., wyszła na jaw po tym, jak 21 stycznia do Komendy Powiatowej Policji w Pruszkowie zgłosiła się siostra oskarżonej i powiedziała, że mieszkająca na tej samej posesji Izabela J. mogła poronić i potrzebuje pomocy. Kobieta pytała wcześniej siostrę o ciążę, ale 28-latka zapewniała, że "przytyła przez zimę".
Policjanci tego samego dnia pojechali do mieszkania oskarżonej. W lokalu były ślady krwi. Kobieta została zatrzymana. Policja odnalazła ciało dziewczynki obok kontenera na odzież używaną w centrum Brwinowa. Zwłoki były zawinięte w foliowy worek.
Izabeli J. grozi dożywocie.
PAP/kk/b
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24