W szkołach średnich opublikowano listy przyjętych uczniów. Ci, którzy wcześniej nie zakwalifikowali się do żadnej szkoły, bądź nie dostali się tej wymarzonej, mają jeszcze szansę na miejsce w ramach rekrutacji uzupełniającej.
Do środy uczniowie mieli czas, by potwierdzić czy będą chcieli się uczyć w jednej ze szkół, do których udało im się zakwalifikować. Żeby to zrobić, powinni złożyć oryginały dokumentów do wybranej placówki. Kto ma już to za sobą, może odetchnąć z ulgą. Kto nie, ten czeka na informację, gdzie zwolniły się miejsca. W czwartek o godz. 13 szkoły wywiesiły listy przyjętych uczniów. W piątek, zgodnie z harmonogramem ruszy rekrutacja uzupełniająca.
Zostało 6 221 wolnych miejsc
Do szkół średnich w stolicy aplikowało ponad 45 tys. absolwentów, z czego 33 tysiące do liceów. W Warszawie nie było ograniczeń. Każdy kandydat mógł aplikować do tylu klas, do ilu chciał. Musiał tylko wskazać swoje preferencje, tzn. szkołę pierwszego wyboru i wskazać kolejne wybory. 3 176 uczniów nie dostało się do żadnej szkoły. Dziś, po wywieszeniu list przyjętych uczniów, ratusz poinformował, że w Warszawie zostało 6 221 wolnych miejsc ( 3 514 w liceach, 728 w szkołach branżowych i 1 979 w technikach). Nadwyżka wolnych miejsc w liceach w stosunku do chętnych to około 900.
Jak podają urzędnicy, w najlepszych warszawskich liceach jest wolnych 470 miejsc. - Jeśli ktoś w pierwszym etapie rekrutacji dostał się do słabszej szkoły to może jeszcze wziąć udział w drugiej rekrutacji. Osoby, które się na to zdecydują, nie muszą się obawiać, że wówczas stracą swoje pewne już miejsca - ustaliła Katarzyna Gozdawa-Litwińska, reporterka TVN24.
Problem był z liceami
Jak w połowie lipca informował stołeczny ratusz, do żadnej szkoły nie dostało się 3176 uczniów. Tymczasem osób, które w rekrutacji się zakwalifikowały, ale nie dostarczył oryginału świadectw, tym samym nie potwierdzając chęci nauki, jest 3587.
- W tym 2619 kandydatów do liceum. Jak wiemy, nie było problemów ze szkołami branżowymi i technikami, bo tam mieliśmy nadpodaż. Problem był z liceami, bo młodzież nie chciała słuchać minister Zalewskiej i chciała uczyć się w liceach, a nie w technikach czy szkołach branżowych - poinformowała wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska na czwartkowym briefingu ratusza.
"Nie mieli gdzie mieszkać"
Dodała, że w liczbie 3587 osób, 60 procent stanowią uczniowie spoza Warszawy. - Jest dokładnie 1570 osób - doprecyzowała Kaznowska.
Wytłumaczyła, że "nie dało się upchnąć łóżek w bursach". - W efekcie, prawie pół tysiąca uczniów, którzy dostali się do warszawskich szkół średnich, w tych bursach odeszli w kwitkiem - zaznaczyła wiceprezydent.
- W tym roku, mogliśmy przyjąć tylko 169 osób i tyle osób przyjęliśmy. Cała reszta nie potwierdziła nauki w warszawskich szkołach średnich, bo po prostu nie mieli gdzie mieszkać - wyjaśniła Kaznowska.
Dwie ścieżki
Do godziny 16 w czwartek, dyrektorzy szkół mają obowiązek przekazać do kuratorium informacje na temat wolnych miejsc w swoich placówkach. O ile takie miejsca będą mieć. Ci uczniowie, którzy nie dostali się do wymarzonej szkoły lub do żadnej z nich, mają szansę zawalczyć o miejsce w trakcie rekrutacji uzupełniającej, która rusza w piątek o godzinie 8 rano.
I tutaj, pojawiają się dwie możliwe ścieżki postępowania. Od wyników rekrutacji można się odwołać lub wziąć udział w rekrutacji uzupełniającej.
Trudna rekrutacja
Tegoroczna rekrutacja dostarczyła emocji, niekoniecznie pozytywnych. Były problemy z liczbą miejsc w szkołach, na to nałożył się jeszcze strajk nauczycieli. Były też problemy z ocenianiem egzaminów, których przyczyną był błąd informatyka, który "źle kliknął".
O miejsca do szkół średnich równolegle walczyli absolwenci ośmioletniej szkoły podstawowej i zamykanych w tym roku szkolnym gimnazjów. W związku z tym, pojawiły się problemy z rekrutacją i miejscami w wybranych przez uczniów szkołach: do warszawskich szkół średnich aplikowało ponad 45 tysięcy absolwentów, z czego 33 tysiące do liceów. 46 procent uczniów dostało się do szkoły pierwszego wyboru, ale byli też tacy, którzy nie dostali się nigdzie - to ponad trzy tysiące uczniów.
W stolicy nie było ograniczeń. Każdy kandydat mógł aplikować do tylu klas, do ilu chciał. W niektórych szkołach o jedno miejsce walczyło nawet kilkudziesięciu chętnych.
"Upchnęli" dwa tysiące osób
- Upchnęliśmy ponad dwa tysiące osób. Szukaliśmy za wszelką cenę pojedynczych ławek i krzeseł - opisywała wiceprezydent stolicy Renata Kaznowska na konferencji ratusza zorganizowanej w sprawie wyników rekrutacji. Przyznała też, że są tego negatywne konsekwencje. - Zajęcia obowiązkowe będą zaczynały się o godzinie 7.30, a kończyły o 17.30. Zajęcia dodatkowe mogą trwać nawet do 20 -ostrzegała.
W podobnym tonie wypowiadała się dyrektorka miejskiego Biura Edukacji Joanna Gospodarczyk. - Nie mamy pewności, że wszystko się uda. Doszliśmy do ściany, będą klasy 34-36 osobowe - informowała.
Dobrą informacją jest to, że w warszawskich szkołach wciąż pozostaje 2436 wolnych miejsc. - Ale tych najbardziej pożądanych, a więc w liceach, tylko 781 – zaznaczyła Kaznowska. I sprecyzowała, że chodzi głównie o szkoły nowe i te zlokalizowane na obrzeżach, na przykład w Ursusie czy na Targówku.
mp
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN