Policzył nawet drzewa, żeby wszystko się zgadzało

Makieta Centrum Zdrowia Dziecka
Źródło: "Fakty po południu" TVN24
Marcin Szymczak z Bolesławca cierpi na czterokończynowe spastyczne porażenie mózgowe. Choroba jednak nie przeszkadza mu pomagać innym. Czternaście razy wspierał Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, teraz buduje wielką makietę Centrum Zdrowia Dziecka. Instytut zna na pamięć, bo w dzieciństwie odwiedzał go regularnie. Materiał "Faktów po południu".

Marcin to niezwykły inwestor i pomysłodawca budowy makiety Centrum Zdrowia Dziecka na 40. urodzin placówki. Pamiątka jest szczególna, ponieważ Marcin CZD odwiedza regularnie. Ma sentyment do szpitala, gdyż spędził w nim większość swojego życia.

Teraz nadzoruje budowę makiety. Nie ma miejsca na fuszerkę, bo kierownik budowy na pamięć zna Centrum Zdrowia Dziecka.

Praca wre, bo liczy się każdy szczegół. - Były liczone okna, były liczone drzewa. Wszystko było liczone - mówi asystent Marcina, Marek Markowski.

Błąd lekarzy

Marcin urodził się jako zdrowe dziecko, ale przez błąd lekarzy został więźniem własnego ciała.

- Dziecko rodzi się z żółtaczką, ale po dwóch dniach ona samoczynnie znika, a u Marcina to nie nastąpiło. I na ten wysoki poziom bilirubiny, który się u niego utrzymywał, nie podano właściwych leków - opowiada ojciec Marcina Aleksander Szymczak.

Przez błąd lekarzy Marcin cierpi na czterokończynowe spastyczne porażenie mózgowe. Nie potrafi skoordynować ruchów i ma problemy z mową.

Ułatwienie dla dzieci

Ale Marcin to prawdziwy twardziel. Już podczas pierwszej wizyty zadziwił lekarzy. - Oprócz tego, że rozpoznawał literki, to potrafił je składać w zdania - wspomina ojciec.

Przez kolejnych siedem lat pacjent co roku jeździł na leczenie i rehabilitację. Łatwo nie było, ale Marcin pamięta tylko dobre chwile: ulubiony pokój, kolegów i panią Bogusię, która się nim opiekowała.

Marcin dobrze wie, że gąszcz labiryntów i liczba budynków mogą przerażać dzieci. Jego makieta, ma być dla nich ułatwieniem.

Wykonawcą jest Marek - na co dzień asystent Marcina. Współpracę zaczęli trzy lata temu. Teraz wszędzie jeżdżą razem. - Zaczynaliśmy od spacerów i ciężkiej komunikacji, która polegała na stukaniu paluszkiem po jednej literce - wspomina Marek.

Dzisiaj Marek dosłownie czyta mu z ust. Klei trawę, sadzi drzewa i buduje bloki, bo do września wszystko musi być gotowe. Wtedy Instytut będzie obchodził swoje czterdzieste urodziny. Makieta ma być prezentem prosto z serca.

Wciąż pomaga innym

Chociaż Marcin marzy o syntezatorze mowy, bardziej skupia się na pomocy innym. Czternaście razy był wolontariuszem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, dla której prowadził internetowa aukcje charytatywne.

Został też współzałożycielem spółdzielni socjalnej "Zrób coś sam". Teraz wspólnie z tatą chcą otworzyć kawiarnię. Ma być zdrowo i z łatwym dostępem dla osób niepełnosprawnych.

CZYTAJ TEŻ NA STRONIE FAKTÓW PO POŁUDNIU

Katarzyna Sosulska

Czytaj także: