Pole Mokotowskie nie dla Toli Ogródek musi zniknąć

fot. tvnwarszawa.pl
fot. tvnwarszawa.pl
Źródło: | TVN, tvn24.pl, PAP,Gazeta Wyborcza
Tola, jeden z pubów działających na Polu Mokotowskim, może zakończyć swoją działalność. Właściciel lokalu musi zlikwidować ogródek sezonowy do końca czerwca, bo nie przewiduje go plan zagospodarowania miejskiego. W efekcie pub nie będzie na siebie zarabiał i grozi mu zamknięcie.

– Prowadzimy lokal od 12 lat. Wcześniej ten budynek był szaletem miejskim. Dlatego mamy tutaj między innymi podłączoną wodę – mówi Roman Klewenhagen, właściciel Toli. Stworzył w nim bar, do którego został dostawiony ogródek sezonowy. Ten musi być teraz zlikwidowany.

Brak miejsca w planie

Na 240 mkw. ogródka znajduje się blisko 40 ław. Jak, co roku od kwietnia do czerwca, właściciele uruchomili go na podstawie bezterminowej umowy zawartej z miastem, ale już do końca miesiąca ma być zamknięty. Miejsca dla niego nie przewiduje plan zagospodarowania miejskiego.

Rok temu uchwalili go radni Warszawy, gdy chcieli chronić "zielone płuca" stolicy przed zakusami deweloperów. Na terenie pola zostało wyznaczonych kilka miejsc, gdzie mogą znajdować się ogródki sezonowe. Ominięto jednak lokalizację Toli. - Gdy plan był wyłożony do wglądu zgłosiliśmy nasze uwagi, ale nie zostały uwzględnione – zaznacza Klewenhagen.

"Teren zieleni urządzonej"

- Zdajemy sobie sprawę, że nasz lokal to jest komercja. Ale jest on przede wszystkim dla ludzi. Jeżeli jego nie będzie, to będą chodzili pić piwo w krzakach – przekonuje właściciel. Jak mówi nie może pogodzić się z przyszłym przeznaczeniem ogródka. Zgodnie z zapisami planu w jego miejscu dopuszczalna jest "zieleń urządzona i zieleń parkowa".

"Na tym terenie nie dopuszcza się tymczasowego zabudowania terenów zieleni urządzonej" – napisali przedstawiciele ochockiej delegatury biura gospodarki nieruchomościami w ratuszu do właściciela Toli. I zaznaczyli, że zgodnie z zapisami planu nie mogą przedłużyć umowy dzierżawy terenu pod ogródek sezonowy. – Paradoks polega na tym, że muszę tam posiać trawę. Jeżeli teren ten byłby użyty pod jaką inwestycję, na przykład budowę pomnika, to oddałbym go od ręki – zapewnia Klewenhagen.

Nie będzie się opłacać

Nie mogąc pogodzić się z decyzją urzędników rozpoczął akcję zbierania podpisów wśród bywalców pubu. W niecały tydzień udało mu się zgromadzić ich około 500. Chociaż działalność będzie nadal mógł prowadzić w budynku, to jak mówi na niewiele to się zda. – Uruchomienie pubu bez ogródka w przyszłym sezonie nie będzie opłacalne z ekonomicznego punktu widzenia. Wtedy jedenastu pracowników pójdzie na bruk – mówi Klewenhagen.

Andrzej Rejnson

Czytaj także: