Płonące kamienice na Pradze. Burmistrz: nie doszukiwałbym się teorii spiskowych

Na miejscu pracują strażacy
Źródło: Lech Marcinczak, tvnwarszawa.pl
W ciągu kilku dni spłonęły dwa poddasza dużych, starych kamienic na Pradze Północ. Jedna z nich - objęta roszczeniami. Mieszkańcy zadają sobie pytanie: czy to przypadek, czy celowe działanie. Policja prowadzi dochodzenie, a burmistrz dzielnicy uspokaja: Nie doszukiwałbym się teorii spiskowych.

Czwartek wieczór, po godzinie 20. Okrzei i pobliskie okolice spowija gęsta chmura ciemnego, gryzącego dymu. Pali się poddasze w kamienicy pod numerem 30. Na miejsce przyjeżdża dziewięć zastępów straży. Przez długie godziny walczą z żywiołem. Gdy udaje im się zlokalizować i zagasić jedno zarzewie ognia, okazuje się, że jest kolejne. Strażacy pracują do godziny 3 nad ranem. Informują, że w zdarzeniu nikt nie został poszkodowany. Budynek to pustostan.

Nie mija nawet tydzień, nad Pragą znów pojawia się czarny dym - widoczny z kilku kilometrów. Tym razem to róg Markowskiej i Ząbkowskiej - ponownie poddasze pustostanu. Na miejscu działają trzy zastępy, ewakuują mieszkańców sąsiedniego budynku. Na szczęście, nikomu nic się nie stało.

Protest lokatorów

Bliźniacze zdarzenia budzą obawy lokatorów. "Wiele kamienic od lat straszy pustkami, podczas gdy w dzielnicy nadal brakuje mieszkań. Podpalenia już dawno stały się metodą na czyszczenie naszej dzielnicy. Ten proceder ułatwia deweloperom stawianie nowych budynków prywatnych" - twierdzą w mediach społecznościowych działacze Komitetu Obrony Lokatorów.

"Niezależnie od tego, kto podpalił praskie kamienice, faktem jest, że pożary stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa innych, szczególnie mieszkańców sąsiednich kamienic" - dodają.

Lokatorzy przypominają też o dużej serii pożarów z 2012 roku. "Dokumentowaliśmy [wtedy - red.] zagrożenia, takie jak otwarte klatki schodowe czy otwarte okna w piwnicach, które podnosiły ryzyko pożarów. Niektóre problemy zostały naprawione, ale nie wszystkie. Nadal miejskie kamienice są w takim stanie, że większość z nich nie spełnia warunków przeciwpożarowych" - stwierdzają.Sprzeciwiają się też temu, że miasto wydaje "miliony na rewitalizację, aby niektóre budynki wyglądały świetnie, podczas gdy nie zapewnia się mieszkańcom podstawowych środków bezpieczeństwa".

Zapowiadają protest - w najbliższy poniedziałek przed urzędem dzielnicy przy Kłopotowskiego.

Policja zajmuje się sprawą

Policja informuje, że sprawdza okoliczności pożaru i przy Okrzei, i przy Markowskiej.

- W obu przypadkach prowadzone są czynności dochodzeniowo-śledcze w kierunku ustalenia ewentualnych sprawców zdarzenia. Przyczyny będą znane dopiero w chwili, kiedy otrzymamy opinie biegłego od spraw pożarnictwa - powiedziała nam Agata Halicka, oficer prasowa z Komendy Rejonowej Policji przy Jagiellońskiej.Burmistrz dzielnicy Wojciech Zabłocki, pytany czy pożary to przypadek, odpowiada szybko i pewnie: "oczywiście, że nie". - Podpalali je narkomani albo bezdomni. Było sucho, wdzierali się do środka, do pustostanów i dochodziło do zaprószenia ognia. Takie są wnioski po analizach naszego ZGN-u [Zakład Gospodarki Nieruchomościami - red.], policji i straży miejskiej - twierdzi.

- Wiele razy prosiliśmy, żeby ZGN lepiej zabezpieczył te budynki, a z kolei policję i straż miejską o częstsze patrole wokół budynków, które stoją puste i w których zbierają się bezdomni i narkomani - dodaje.

- Kamienica przy Okrzei z jednej strony jest zabezpieczona solidnie, ale wchodzą z drugiej. Staramy się robić co się da, ale nie jesteśmy w stanie postawić muru wokół budynku ze strażnikami do pilnowania. A ludzie z kolei mają taką wyobraźnię, że zawsze uda im się znaleźć jakieś wejście - mówi Zabłocki.

Zwraca też uwagę, że sprzyjająca pożarom na przełomie kwietnia i maja była pogoda. - Było bardzo sucho, więc niewiele potrzeba, by doszło do zaprószenia ognia. Teraz spadł deszcz, sytuacja się uspokoiła - zauważył.

Kamienice są własnością miasta

Dopytywany o kwestie własności, Zabłocki informuje, że obie nieruchomości należą do miasta. Kamienica przy Markowskiej ma zostać odnowiona w ramach rewitalizacji. Burmistrz przekonuje, że zarezerwowano już na to środki i rozpisano przetarg.

- Na Okrzei są wprawdzie roszczenia, ale od 12 lat są zawieszone w SKO [Samorządowe Kolegium Odwoławcze - red.] i nic się z nimi nie dzieje. Chcielibyśmy przeznaczyć ten budynek na jakąś instytucję kultury. Pracuje nad tym, by skorzystać z zapisów małej ustawy reprywatyzacyjnej, żeby nie było w przyszłości ewentualnego zwrotu - wyjaśnia.

Burmistrz, podczas naszej rozmowy, wiele razy podkreśla, że nie wierzy, aby ktoś w podpalaniu kamienic "miał interes". - Argumenty, że miałyby tam powstać jakieś apartamenty i miałby to przejąć jakiś deweloper są absurdalne. To są skrajnie spiskowe teorie, nie doszukiwałbym się takich - przekonuje.

Zapewnia, że oba budynki są miejskie i nie ma żadnych planów, by się ich pozbywać, wprost przeciwnie - dzielnica ma wobec nich konkretne plany. Na razie jednak stoją puste. Nadzór budowlany nakazał wyprowadzkę lokatorów ze względu na zły stan techniczny budynków.

Pożar kamienicy na Okrzei

kw/b

Czytaj także: