Po awarii kolektorów oczyszczalni ścieków "Czajka", Inspekcja Ochrony Środowiska prowadzi monitoring w pięciu punktach poborowych rzeki. W tych miejscach pracują specjaliści, którzy najpierw próbki wody pobierają, a później je badają. Jedno z takich badań obserwowała reporterka TVN24.
We wtorek rano doszło do awarii jednego z dwóch kolektorów przesyłającego ścieki z części lewobrzeżnej Warszawy do oczyszczalni "Czajka". Nieczystości wówczas skierowano do drugiego kolektora, który jednak w środę przestał funkcjonować. Wskutek awarii zarząd MPWiK podjął decyzję o kontrolowanym zrzucie nieczystości do Wisły. Do rzeki, od około godziny 8 w środę, trafia około trzech tysięcy litrów nieczystości na sekundę.
Pięć punktów poboru
W czwartek reporterka TVN24 Ewa Paluszkiewicz pojechała nad Wisłę, w miejsca, gdzie zrzucane są nieczystości. Ścieki spływają do rzeki przy moście Skłodowskiej-Curie (Północnym) na wysokości ulicy Farysa, na 522.
Na miejscu pracują specjaliści, którzy najpierw próbki wody pobierają, a później je badają. Reporterka przyglądała się na miejscu jak wygląda cały ten proces.
- Inspekcja Ochrony Środowiska wdrożyła monitoring, który składa się z pięciu punktów poborowych: jeden punkt jest w bezpośrednim sąsiedztwie zrzutu, dwa kolejne na wysokości mostu w Kazuniu i mostu w Wyszogrodzie oraz na terenie miasta Płocka - przekazał Krzysztof Gołębiewski z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Jak doprecyzowała Paluszkiewicz, piąty punkt poboru leży powyżej miejsca, gdzie dochodzi do zrzutu ścieków.
Mobilne laboratorium
Próbki z wyznaczonych punktów będą pobierane codziennie do końca awarii, czyli do końca praktycznego zrzutu nieoczyszczonych ścieków do Wisły.
- Tak, żeby weryfikować, to co znajduje się w rzece Wiśle i następnie przekazywać nasze wyniki badań do innych instytucji i urzędów, które podejmują działania równoległe z nami w tej sprawie - wytłumaczył Gołębiewski.
I wyjaśnił, że za każdym razem pobiera się około 10 próbek. Są one czerpane z wody w pobliżu brzegu rzeki lub z dalszej części nurtu, jeśli pobór odbywa się z mostu. - Wodę pobiera się do odpowiedniego pojemnika, który jest wyjałowiony, żeby próbka była zabezpieczona odpowiednio - opowiedział Gołębiewski.
- Potem to wszystko jest analizowane w laboratorium mobilnym, które jest tutaj na miejscu. To jest samochód wyposażony w odpowiednią aparaturę i może od razu na miejscu zmierzyć jakie parametry zawiera woda - opisywała Paluszkiewicz.
Mniej tlenu w wodzie
Zastrzegła przy tym, że nie jest to badanie pod kątem bakteriologicznym, bo takie leży w gestii sanepidu. - Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska bada wodę pod kątem zawartości chemicznych, czyli na przykład azotu - wyjaśniła.
I doprecyzowała, że podwyższona zawartość azotu, którą wykazały badania w środę i czwartek, świadczy o tym, że w wodzie będzie coraz mniej tlenu. - A to z kolei oznacza, że mogą się pojawić na przykład śnięte ryby. Na razie tego zjawiska nie stwierdzono, chociaż równolegle inna ekipa porusza się na łódce, żeby monitorować stan wody przy brzegu - dodała reporterka.
Pierwsze badanie to szybka analiza, która pokazuje, czy w próbce jest substancja chemiczna zagrażająca życiu i zdrowiu ludzi. Jeśli nie, to jako następne wykonuje się badania biologiczne. - Badania biologiczne wykonywane są w stacjonarnym laboratorium GIOŚ w Warszawie. Próbki poddaje się tam badaniom chromatograficznym - podsumował Gołębiewski. Badanie pozwala uzyskać wiedzę na temat stężeń poszczególnych substancji w próbce.
mp/PAP/b