Co dziesiąty samochód na Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście wjeżdża nielegalnie - wynika z danych Zarządu Dróg Miejskich. Drogowcy nie zamierzają jednak wdrożyć systemu kamer, które pozwalają identyfikować kierowców łamiących przepisy. Planują natomiast kolejne ograniczenia, tym razem dla taksówek.
Półtora roku temu Zarząd Dróg Miejskich pochwalił się instalacją kamer przy wjeździe na zamknięty dla większości samochodów odcinek Traktu Królewskiego. Urządzenia miały sczytywać numery rejestracyjne wszystkich pojazdów i weryfikować, które z nich pojawiły się tam nielegalnie.
O wnioskach z kilkumiesięcznych testów było cicho, dlatego postanowiliśmy o nie zapytać.
Co dziesiąty kierowca łamie przepisy
- Praca systemu przebiegała bez zarzutu – odpowiada Karolina Gałecka z Zarządu Dróg Miejskich. Do szczegółowej analizy skali naruszeń przepisów eksperci z firmy Kapsch Telematic Services i Politechniki Warszawskiej wskazali jeden dzień. "Wybrano 19 kwietnia, gdyż ruch w tym dniu jest bardzo typowy (co stwierdzono analizując dane z wielu innych dni) i informacje pozyskane dla tego dnia mogą być uznane za reprezentatywne" - czytamy w raporcie.
Obserwacji poddano samochody i autobusy wjeżdżające od strony ronda de Gaulle’a. Kamery uchwyciły 4328 tablic rejestracyjnych. Zestawienie numerów z bazą danych ZDM dało informację, że 457 sfotografowanych pojazdów nie miało prawa znaleźć się na Trakcie Królewskim.
To ponad 10,5 procenta całego ruchu na Nowym Świecie. Gdyby straż miejska każdemu łamiącemu przepisy kierowcy wystawiła tego dnia mandat do budżetu miasta mogłoby wpłynąć od 22 do 228 tysięcy złotych. Duża rozpiętość kwot wynika z taryfikatora straży miejskiej - wysokość mandatu za złamanie zakazu ruchu waha się między 50 a 500 złotych.
System się sprawdził, wdrożenia nie będzie
Mimo że system się sprawdził, drogowcy nie planują wdrażać go na stałe. Dlaczego? Bo w obecnym stanie prawnym zdjęcia z takich kamer... nie mogą być podstawą do ukarania mandatem.
- 1 stycznia 2016 roku zmieniły się przepisy – zabraniają służbom porządkowym nakładania kar na podstawie materiałów z wideorejestratorów. W związku z tym kupowanie systemu, który w takiej sytuacji prawnej służyłby tylko celom statystycznym, uznaliśmy za bezcelowe – tłumaczy Gałecka.
I dodaje, że narzędzia do karania kierowców za łamanie przepisów ma przede wszystkim straż miejska. Liczby dowodzą, że efekty działania strażników w tym rejonie nie są szczególnie imponujące. Jak mówi nam rzeczniczka formacji Monika Niżniak, za łamanie znaku B1 (czyli zakaz ruchu) przez cały 2017 rok jej koleżanki i koledzy ukarali mandatami zaledwie 134 kierowców.
Drogowcy mają świadomość, że ruch na Trakcie Królewskim jest zbyt duży. Stąd niedawna decyzja o zaprzestaniu wydawania pozwoleń na wjazd autom elektrycznym i hybrydowym. Karolina Gałecka przekonuje, że Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat coraz częściej wyłączane są "na sztywno".
- Miasto stołeczne Warszawa i Zarząd Dróg Miejskich starają się ograniczyć natężenie ruchu na Trakcie Królewskim. W zeszłym roku przedłużyliśmy weekendowe wyłączenia: od maja aż do końca października - przekonuje.
Taksówki tak, ale tylko elektryczne
Na tym drogowcy nie zamierzają jednak poprzestać. - Rozważamy złożenie wniosku do miasta o to, aby po Trakcie Królewskim mogły poruszać się taksówki wyłącznie o napędzie elektrycznym - zapowiada Karolina Gałecka.
Nietrudno się domyślić, że taksówkarze nawet nie chcą słyszeć o takich ograniczeniach. Dziś są największą grupą poruszającą się Nowym Światem. Z opisanego wyżej badania wynikało, że w ciągu dobry przejeżdża tamtędy 1860 aut z kogutem TAXI. Autobusów jest znacznie mniej – 750 dziennie.
- Ten pomysł jest całkowicie idiotyczny. W licencji nie ma rozróżnienia na taksówkę spalinową i elektryczną, nie widzę podstaw prawnych, żeby dokonać takiego rozróżnienia. To będzie dyskryminacja części przedsiębiorców i ograniczenie swobody prowadzenia działalności gospodarczej. W mojej ocenie jest to do zastopowania w sądzie administracyjnym - komentuje przewodniczący związku zawodowego Warszawski Taksówkarz Jarosław Iglikowski. - Są miasta w Europie, które stosują takie rozwiązania, ale w tych krajach pojazdy elektryczne są dotowane, w Polsce nie - zauważa.
Piotr Bakalarski