- Jak może obronić się trzymiesięczne dziecko? Niemowlę nie ucieknie, nie zrobi uniku, może tylko płakać. I to właśnie robił trzymiesięczny Filip - mówił w ostatnim słowie prokurator. A płacz, jak opisywał dalej, bardzo irytował partnera jego matki. Mężczyzna został właśnie skazany za zabójstwo chłopca. Wyrok usłyszała też matka Filipa, bo nie reagowała.
Filip zmarł w 2020 roku. Dyspozytor pogotowia ratunkowego odebrał w nocy z 25 na 26 września zgłoszenie od matki trzymiesięcznego chłopca. Kiedy na miejsce przyjechała pomoc, dziecko już nie żyło. W mieszkaniu pogotowie i policja zastali matkę Filipa i jej konkubenta. Oboje byli pijani.
Pijani zajmowali się Filipem nie pierwszy raz. Przed sądem zeznają tak później, już podczas procesu, sąsiedzi. Oni sami nie będą zaprzeczać. Oboje usłyszeli wyrok.
Znęcał się ze "szczególnym okrucieństwem"
Matka Filipa oraz jej partner, usłyszeli zarzuty w Prokuraturze Rejonowej w Nowym Dworze Mazowieckim. 34-letniemu Łukaszowi R. prokurator zarzucił dokonanie zabójstwa chłopca w zamiarze ewentualnym oraz znęcanie się nad nim ze szczególnym okrucieństwem.
Monika Ch., 41-latka, została oskarżona o narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, ponieważ pozostawiała je pod opieką nietrzeźwego konkubenta. Prokuratura zarzuca jej także, że w dniu zabójstwa, mogąc udzielić Filipowi pomocy, nie zrobiła tego.
Z ustaleń prokuratury wynika bowiem, że 34-latek znęcał się nad chłopcem "ze szczególnym okrucieństwem". Agresja miała się nasilić po tym, jak wyszedł ze szpitala. Wcześniej, jak wskazała matka chłopca, "jedynie nazywał Filipa bachorem". Powodem miał być płacz niemowlęcia. Mężczyzna stosował przemoc, będąc pod wpływem alkoholu. Oskarżony miał na siłę karmić chłopca, podduszać go poduszką gdy płakał. Śledczy mają dowody na to, że łapał dziecko za nogi, odwracając głową do dołu i szarpną czy kopnął Filipa w plecy, kiedy matka trzymała go na rękach. W dniu śmierci chłopca oskarżony miał uciskać mu szyję, potrząsać nim, a później "siłą uderzył jego głową o ścianę".
Proces
Proces toczył się w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga. Prokurator wnosił, aby oskarżony został skazany na dożywocie oraz 10-letnie pozbawienie praw społecznych. Wskazywał, że mężczyzna nie tylko znęcał się nad chłopcem, ale również nad swoją partnerką. Ta, jak opisywał prokurator w mowie końcowej, miała być widywana w okularach czy swetrach nawet w słoneczne dni.
W aktach sprawy, jak wskazywał, jest też jej zdjęcie z momentu zatrzymania, na którym można zobaczyć ślady znęcania się fizycznego.
Prokurator postulował również, aby matkę Filipa skazać na cztery lata i sześć miesięcy pozbawienia wolności. - Pamiętam, kiedy na jednej z rozpraw sąd zapytał oskarżoną, jak daleko miała na najbliższą jednostkę policji. Odpowiedziała, że piętnaście minut. I właśnie to piętnaście minut mogło zdecydować o życiu dziecka - argumentował prokurator Artur Smukowski.
"Zeznania matki są niewiarygodne"
Z prokuratorem nie zgodził się adwokat Paweł Socha, który reprezentował oskarżonego. Jak przekonywał, zeznania matki dziecka, które najbardziej obciążyły Łukasza R., nie są wiarygodne, ponieważ kobieta również była uzależniona od alkoholu. Przytaczał zeznania świadków, którzy widzieli ją, jak "w jednej ręce niosła dziecko, w drugiej butelkę wódki".
Wnosił o uniewinnienie swojego klienta.
Tego samego zdania był oskarżony. - Monika kłamie - przekonywał. Zaznaczył też, że jest mu przykro, że Filip nie żyje. - Ale już nic nie mogę dla niego zrobić. Codziennie się o niego modlę - zapewnił.
Z kolej mecenas Piotr Kulik, który reprezentował matkę chłopca, przekonywał sąd, że to kobieta była ofiarą. Wniósł o jej uniewinnienie.
Wyrok dla Łukasza R.
Łukasz R. został skazany na 25 lat więzienia oraz osiem lat pozbawienia praw publicznych. Wyrok ogłosił sędzia Piotr Janiszewski.
Jak usłyszeliśmy w ustnym uzasadnieniu, sąd dał wiarę wyjaśnieniom Moniki Ch. Kluczowe w sprawie były też opinie biegłych.
- Biegli stwierdzili, że obrażenia, których doznało dziecko, mogły powstać w okolicznościach, które wskazała w swoich wyjaśnieniach oskarżona. Monika Ch. nie miała powodów, żeby bezpodstawnie oskarżać Łukasza R. - argumentowała sędzia Eliza Roguszczak-Wilczyńska, która uzasadniała wyrok.
Jak dodała, wiarygodne z kolei nie były zeznania oskarżonego. - Oskarżony przedstawił się jako osoba, która jako jedyna opiekowała się Filipem Ch., troszczył się o niego, a jednocześnie oskarżony próbował przerzucić odpowiedzialność na Monikę Ch., twierdząc, że dziecko bez przerwy płakało, że Monika chodziła z nim pijana, obijała się o ściany. To oczywiście pozostaje w niezgodzie z oświadczeniem oskarżonego, że był bardzo dobrym opiekunem, bo gdyby rzeczywiście tak było, oskarżony nie godziłby się na takie traktowanie dziecka i zawiadomiłby odpowiednie organy - mówiła sędzia.
Ponadto, zdaniem biegłych, co przytaczała w środę sędzia, uderzenie Filipa w dniu, kiedy zmarł, nastąpiło z użyciem dużej siły.
- Istotne było również to, jak zachował się oskarżony po tym, jak uderzył głową dziecka o ścianę. Nie było z jego strony żadnej reakcji, która by wskazywała na to, ze oskarżony nie chciał tego zrobić, że jest mu przykro, że żałuje - wskazywała.
Sąd wziął też pod uwagę, jak Łukasz R. dziecko traktował wcześniej. - Jak wynika z akt sprawy, po wyjściu ze szpitala oskarżony stał się nerwowy. Dziecko go denerwowało, dziecko mu przeszkadzało, wówczas doszło do serii zachowań, które miały znamiona znęcania. Los dziecka był mu zupełnie obojętny - uzasadniała sędzia.
Wyrok dla matki chłopca
Monice Ch., matce Filipa groziło pięć lat wiezienia. Ostatecznie została skazana na cztery lata i sześć miesięcy pozbawiania wolności. Kobieta, jak usłyszeliśmy w sentencji wyroku, będąc wielokrotnie w stanie nietrzeźwości, sprawowała opiekę nad synem. Ponadto zostawiała chłopca pod opieką konkubenta wiedząc, że jest on agresywny. W dniu, kiedy partner uderzył głową Filipa o ścianę, nie wezwała lekarza, nie udzieliła pomocy (według ustaleń śledczych, kiedy wzywała pomoc, dziecko już nie żyło).
Matki Filipa nie było w środę na sali sądowej.
Informowaliśmy również o wyroku dla rodziców dwumiesięcznego Kamila:
Rodzice Kamila z podwarszawskiego Chotomowa na ławie oskarżonych
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: KPP w Nowym Dworze Mazowieckim