Komisja weryfikacyjna przesłuchała znanego prawnika zajmującego się sprawami warszawskiej reprywatyzacji, Roberta Nowaczyka. Adwokat zeznał, że były wiceszef Biura Gospodarowania Nieruchomościami Jakub Rudnicki został zatrudniony w stołecznym ratuszu, by załatwić sprawę działki przy Srebrnej 16.
Patryk Jaki wielokrotnie podkreślał, że Robert Nowaczyk jest kluczowym świadkiem dla komisji. Był pełnomocnikiem lub wprost beneficjentem w sprawach dotyczących między innymi reprywatyzacji kamienicy przy Poznańskiej 14, Marszałkowskiej 43, Mokotowskiej 63 i Chmielnej 70. Uczestniczył w 46 procesach zwrotu nieruchomości. W latach 2010-2015 miasto wypłaciło ponad 119 mln zł odszkodowań klientom mecenasa, w tym około 70 mln zł na rzecz osób jemu najbliższych.
Nowaczyk jest jedną z dziewięciu osób, które wrocławska prokuratura oskarżyła w październiku ubiegłego roku w związku z przestępstwami przy stołecznej reprywatyzacji. Część przestępstw objętych aktem oskarżenia dotyczy korupcji.
Nowaczykowi prokuratura zarzuciła przede wszystkim niekorzystne rozporządzenie mieniem spadkobierców dawnego właściciela nieruchomości warszawskiej przy ul. Morszyńskiej 27 oraz nieruchomości w Kościelisku przy ulicy Salamandry.
Podczas czwartkowego posiedzenia komisji Robert Nowaczyk kilkukrotnie odmówił odpowiedzi na pytania, tłumacząc to toczącymi się przeciwko niemu postępowaniami karnymi.
Kilkukrotnie podkreślał również, że jest świadomy, że zeznaje pod groźbą odpowiedzialności karnej i jest świadomy, że za składanie fałszywych zeznań grozi do ośmiu lat więzienia.
Nie odpowiadał na pytania
- Przyszedłem tu, żeby pomóc wyjaśnić komisji wszelkie nieprawidłowości, aczkolwiek chciałbym powiedzieć, że w związku z moją sytuacją prawo-karną będę mógł odpowiadać tyko na pytania niezwiązane z tajemnicą adwokacką i z postępowaniem karnym, które się toczy wobec mnie - zaznaczył na początku Nowaczyk.
Jaki pytał, w którym roku i dlaczego świadek zajął się postępowaniami reprywatyzacyjnymi. - Myślę, że to był 1999 rok - odpowiedział Nowaczyk. Dodał, że była to jedna z dziedzin prawa, którą się zajmował.
Przewodniczący komisji chciał także wiedzieć, czy ratusz wydawał decyzje reprywatyzacyjne za łapówki. - Na to pytanie nie mogę odpowiedzieć (...) z uwagi na to, że toczy się postępowanie karne i muszę skorzystać z prawa do odmowy - powiedział Nowaczyk.
Nie chciał, z tego samego powodu, odpowiedzieć na kolejne pytania skąd pomysł, by prowadzić kancelarię wspólnie z innym oskarżonym obecnie w sprawach dotyczących nieprawidłowości przy reprywatyzacji w Warszawie, Januszem P. Argumentował, że komisja nie ma zgody sądu na dysponowanie materiałami w tej sprawie.
W dalszej części przesłuchania Nowaczyk nie chciał odpowiadać na pytania, czy inne osoby związane ze sprawami reprywatyzacyjnymi brały łapówki. Jaki ocenił, że świadek nie chce mówić o reprywatyzacji, tylko chce opowiedzieć o swoich "różnych zainteresowaniach, hobby, tylko nie o reprywatyzacji".
Lokatorzy komunalni
Członek komisjiŁukasz Kondratko (PiS) pytał Nowaczyka o to, czy "liczył się z negatywnymi skutkami społecznymi decyzji reprywatyzacyjnych, tzn. że później dochodziło na przykład do uciążliwych sytuacji dla lokatorów reprywatyzowanych budynków".
- W tych decyzjach zwrotowych w kamienicach, w których ja uczestniczyłem, przeciętny czynsz to był między 1,5 a 2,5 zł w centrum Warszawy. Czyli lokatorzy komunalni, o których teraz mówimy, że są bardzo pokrzywdzeni, za stumetrowe mieszkanie płacili średnio między 250 a 500 zł. I teraz jest bardzo trudna sytuacja, co to znaczą negatywne skutki - odpowiedział Nowaczyk.
Jak kontynuował, jeśli właściciel "podnosi zgodnie z przepisami czynsz do 14,5 zł i nagle lokatorzy muszą płacić 1,4 tys. zł za stumetrowe mieszkanie w centrum Warszawy, to jeśli to są negatywne skutki, to tak, z takimi negatywnymi skutkami liczyłem się".
- A czy świadek ma świadomość, dlaczego duża część tych lokatorów akurat mieszkała tam i płaciła takie czynsze. Czy świadek ma świadomość tego, że często wynikało to z sytuacji historycznej Warszawy i często tam ich rodziny odbudowywały te mieszkania od 1945 r., a państwo za łapówki, minuty nie mieszkając w tym mieszkaniu, chcieliście sobie podnosić czynsze. Czy dla świadka to jest takie moralne, można sobie z tego dowcipkować - pytał przewodniczący komisji Patryk Jaki.
Nowaczyk odpowiedział przewodniczącemu: "to co pan mówi, to jest demagogia".
- Proszę nie mówić o dowcipkowaniu, bo ci lokatorzy, którzy są teraz nie odbudowywali stolicy, bo trudno powiedzieć, że 50-latkowie, czy 60-latkowie odbudowywali stolicę - zaznaczył. Dodał, że jeśli dziś w mieszkaniach komunalnych "mieszkają lokatorzy, którzy zarabiają 3-4 tysiące złotych mieszkają sami w mieszkaniach stumetrowych, a ich rodziny, czy ich dzieci, mają piękne mieszkania w Warszawie, to co to ma wspólnego czy tam nie mieszkał, czy mieszkał".
- Nie ma dziś sprawdzania i komisja nie sprawdza, czy dzisiejsi lokatorzy komunalni, którzy tutaj bardzo walczą, spełniają kryterium dochodowe. Jeśli nie spełniają tego kryterium dochodowego, to miasto miesiąc w miesiąc do nich dokłada po kilka tysięcy złotych. To nie jest żadne dowcipkowanie, to są fakty - mówił świadek.
"Czyszczenie kamienic"
Z kolei wiceprzewodniczący komisji Bartłomiej Opaliński pytał Nowaczyka, ile osobiście zainwestował, a ile zarobił w związku ze sprawami reprywatyzacyjnymi. Nowaczyk stwierdził, że nie umie odpowiedzieć na to pytanie. Zeznał, że przez 20 lat wziął udział w około 50 postępowaniach reprywatyzacyjnych.
Opaliński dopytywał, czy poza byłym wiceszefem stołecznego BGN Jakubem Rudnickim znał na gruncie prywatnym innych urzędników BGN. - Nie znałem - odpowiedział świadek.
Dodał, że z oskarżonym w sprawach reprywatyzacyjnych Januszem P. zna się prawie 40 lat, ma do niego zaufanie i to jego bardzo dobry znajomy. Nowaczyk zeznał, że w ciągu swojej pracy zawodowej spotkał się z 1 do 2 tysięcy osób w różnych sprawach związanych z reprywatyzacją.
Opaliński pytał dalej, czy miał świadomość, że w sprawie słynnej działki Chmielna 70 zachodziła indemnizacja (międzynarodowa umowa odszkodowawcza) i nie powinna zostać zwrócona, ponieważ jeden z byłych właścicieli był obywatelem Danii. - Sprawa jest w toku, jak zakończy się prawomocnie, to bardzo proszę o to pytanie - powiedział Nowaczyk. Dopytywany, czy miał świadomość indemnizacji ws. Chmielnej 70, świadek odparł: "nie miałem świadomości i nie mam do tej pory".
Następnie Opaliński podniósł kwestię notariuszy, którzy najczęściej podpisywali akty notarialne w konsekwencji decyzji zwrotowych wydawanych przez ratusz. Nowaczyk wymienił kilka nazwisk, podkreślił, że nie wie dlaczego akurat ci notariusze byli wyznaczani do spraw zwrotowych.
Opaliński chciał także wiedzieć, czy Nowaczyk wyszukiwał osoby posiadające prawa i roszczenia do nieruchomości, czy też te osoby same prosiły o pomoc prawną. - Nigdy nie wyszukiwałem takich osób - powiedział Nowaczyk. Zgodził się ze stwierdzeniem Opalińskiego, że najpierw takie osoby pojawiały się w jego kancelarii.
Nowaczyk przyznał, że brał udział we wskrzeszaniu przedwojennych spółek, mówił, że "reaktywacja sama w sobie jest celem". Dodał, że był akcjonariuszem w takich spółkach. - Nigdy nie byłem większościowym akcjonariuszem, jak byłem akcjonariuszem, to w zasadzie dlatego, żeby zabezpieczyć swoje honorarium - powiedział świadek.
Pytany był, czy kiedykolwiek dążył do tego, żeby po reaktywacji spółki odzyskiwać nieruchomości, które były własnością takiej spółki w latach wcześniejszych. - Tak były takie próby - odpowiedział. Ale - jak zeznał - żadna taka próba nie udała się.
Nowaczyk zeznał, że pojawiał się w BGN w związku z prowadzonymi postępowaniami zwrotowymi. Pytany, czy to było częste zjawisko, odparł: "myślę, że raz na miesiąc". Na pytanie, czy w jakikolwiek sposób próbował wpłynąć na szybkość postępowania bądź na treść wydawanej decyzji, odparł: "nigdy". Ale po raz kolejny Nowaczyk odmówił odpowiedzi o ewentualne "wątki korupcyjne".
Opaliński pytał Nowaczyka, czy jako profesjonalista badał prawidłowość wydanych przez ratusz decyzji zwrotowych, czy w ogóle to go interesowało. - Zawsze to badałem (...) w kilku decyzjach odwoływałem się od korzystnych decyzji z uwagi na to, że np. zły krąg spadkobierców miasto zrobiło, zapomniało wpisać uprzednio postępowanie spadkowe, które zgłosiłem i wydawało decyzję np. na osobę, która już nie żyła. W związku z tym musiałem występować do wojewody o uchylenie tej decyzji - zeznał Nowaczyk.
Powiedział też, że jako beneficjent odzyskał nieruchomości przy ul. Poznańskiej 12. Pytany, czy brał udział w "czyszczeniu kamienic", odparł: "nigdy".
Brat Sasina
Robert Nowaczyk, mówił też o tym, że w sprawach reprywatyzacyjnych brali udział ludzie powiązani z osobami publicznymi. - Wiem od Jakuba Rudnickiego, więc to jest moja tylko wiedza, że brat pana Sasina - pan Mariusz, skupował roszczenia odszkodowawcze, jak pan Sasin (obecnie szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin) był wojewodą (mazowieckim) i stamtąd miał adresy i uzyskiwał odszkodowania - powiedział Nowaczyk.
W reakcji na to Sasin napisał na Twitterze: "To jakaś piramidalna bzdura. Mój brat nigdy nie skupował żadnych roszczeń i nie był nigdy żadnym ich beneficjentem. Nie uzyskał tez żadnego odszkodowania z tego tytułu".
- Mec. Nowaczyk ma już trochę zarzutów prokuratorskich. Teraz dojdzie do nich jeszcze składanie fałszywych zeznań - zaznaczył Sasin.
To jakaś piramidalna bzdura. Mój brat nigdy nie skupował żadnych roszczeń i nie był nigdy żadnym ich beneficjentem. Nie uzyskał tez żadnego odszkodowania z tego tytułu. Mec. Nowaczyk ma już trochę zarzutów prokuratorskich. Teraz dojdzie do nich jeszcze składanie fałszywych zeznań https://t.co/IQZwCvYMx4— Jacek Sasin (@SasinJacek) 31 stycznia 2019
Srebrna 16
Członek komisji z rekomendacji Kukiz'15 Adam Zieliński pytał świadka, czy ma on wiedzę na temat udziału służb specjalnych w kwestii reprywatyzacji.
Nowaczyk odpowiedział, że ma taką wiedzę od byłego wicedyrektora Biura Gospodarki Nieruchomościami Jakuba Rudnickiego, który - jak mówił świadek - systematycznie spotykał się m.in. z obecnym zastępcą ministra koordynatora służb specjalnych Maciejem Wąsikiem (w latach 2006-2009 zastępca szefa CBA) i obecnym szefem CBA Ernestem Bejdą (w latach 2006-2009 zastępca szefa CBA). - Te spotkania były od 2008 roku - powiedział Nowaczyk.
- Samo zatrudnienie pana Rudnickiego polegało na tym, że chyba pan Wąsik rekomendował pana Rudnickiego. Było spotkanie między Wąsikiem, Rudnickim a (szefem BGN) Marcinem Bajko w klubie na Krakowskim Przedmieściu i tam został on rekomendowany do urzędu. On został rekomendowany do urzędu jako człowiek, który nie miał praktycznie żadnej wiedzy na temat reprywatyzacji, gdyż Jakub Rudnicki skończył prawo, ale w Paryżu, więc nie miał żadnego doświadczenia, a został rekomendowany na najważniejszy urząd, mocą którego mógł zwracać, nie zwracać kamienice - mówił.
- Jak Rudnicki mi opowiadał, to głównym celem rekomendacji i celem, żeby Rudnicki był w tym urzędzie, było załatwienie Srebrnej 16 (budynek należący do spółki Srebrna)". "Problem Srebrnej 16 polega na tym, że tam są otwarte roszczenia reprywatyzacyjne i dopóki te roszczenia reprywatyzacyjne nie będą zamknięte, to nie ma prawnej możliwości, żeby ktokolwiek na tym coś wybudował, dostał kredyt etc. - mówił.
Świadek powiedział także, że w sprawie Srebrnej 16 próbował prowadzić kilka postępowań, ale także takie postępowania prowadzą m.in. uczestnik licznych spraw reprywatyzacyjnych mecenas Jan Stachura oraz znany ze skupu roszczeń Marek M.
Nowaczyk mówił również, że Jakub Rudnicki prosił go, "aby spróbował skupić te roszczenia do Srebrnej 16, żeby można je włożyć do szuflady i wtedy spółka Srebrna 16 miałaby czystą sprawę". Jak podkreślił, to Jakub Rudnicki chciał skupić roszczenia. "Pomóc, żeby on skupił, nie ja, czyli inaczej, żeby CBA skupiło" - powiedział Nowaczyk. Według Nowaczyka, ta propozycja miała paść w 2016 r.
Na słowa świadka, że "Srebrna 16 działa z pokrzywdzeniem spadkobierców", zareagował przewodniczący komisji Patryk Jaki mówiąc, że "spadkobiercami są pan i pan Marek M.". Nowaczyk powiedział, że tak nie jest. - Tam jest dwanaście rodzin, a ja reprezentuję z panem Markiem M. jedną rodzinę - powiedział świadek dodając, że dotyczy to ok. 1/4 działki.
Jaki zapytał Nowaczyka, czy skoro CBA rzekomo prowadziło interesy z Jakubem Rudnickim, to czemu CBA aresztowało Jakuba Rudnickiego. Świadek odpowiedział na to, że "Jakub Rudnicki odmówił współpracy z nimi".
Jakub Rudnicki
Ponadto - według czwartkowych zeznań Nowaczyka - wiceszef stołecznego Biura Gospodarki Nieruchomościami Jakub Rudnicki w 2016 r. miał zapewniać, że jeśli Nowaczyk "odda 30 procent swoich dochodów z reprywatyzacji, to CBA będzie miało nad nim pieczę".
Robert Kropiwnicki (PO) dopytywał w tym wątku, komu według propozycji miał świadek "oddawać te 30 procent".
- CBA przez Jakuba Rudnickiego. W tej sprawie miałem się spotkać z agentami CBA, odmówiłem tego, więc się nie spotkałem. Poprosiłem o jeden lub dwa dni do namysłu i potem powiedziałem, że nie zgadzam się na to - odpowiedział Nowaczyk.
- Na to, że nie chce pan mieć wspólnika na 30 procent? - dopytywał Kropiwnicki. Nowaczyk odpowiedział: "Tak, szczególnie służby specjalne".
Kropiwnicki zapytał, czy "ktoś inny dostawał takie propozycje". - Wiem, że Jakub Rudnicki, bo sam brał ode mnie telefony do kilku adwokatów i powiedział, że z nimi też będzie na ten temat rozmawiał - odpowiedział świadek.
- Czy uważa pan, że to, iż odmówił pan tej współpracy mogło mieć wpływ na późniejsze pana aresztowanie i stawianie panu zarzutów? - brzmiało kolejne pytanie. Nowaczyk odpowiedział: "Ciężko to oceniać, ale na pewno mi to nie pomogło".
Inny członek komisji Łukasz Kondratko zapytał o ostatnie spotkanie Nowaczyka z Jakubem Rudnickim. "- Ostatni raz z Jakubem Rudnickim rozmawiałem w 2016 r., myślę, że jakieś trzy, cztery tygodnie przed zatrzymaniem. U mnie w kancelarii, albo spotkaliśmy się na mieście - odpowiedział świadek. Dodał, że było to spotkanie, na którym Rudnicki miał powiedzieć, iż "skończył współpracę z CBA".
- A jakieś dowody przedstawił ku tym twierdzeniom, czy to były tylko opowieści. (...) I świadek na podstawie tych opowieści, zasłyszanych od innej osoby, buduje te całe konstrukcje. (...) Pan tego nie widział. Pan tak tutaj kreuje rzeczywistość, opowiada historie wymierzone w ludzi, którzy walczą z dziką reprywatyzacją, jakby to była jakaś prawda objawiona - powiedział Kondratko.
Nowaczyk odparł, iż niczego nie buduje, tylko zeznaje to, co wie. - Proszę też przesłuchać pana Jakuba Rudnickiego - dodał.
- Czyli wszystkie spotkania, jakie świadek odbywał z Jakubem R. dotyczyły nie reprywatyzacji, czy tam państwa interesów, tylko dotyczyły kwestii CBA? - zapytał z kolei Jaki.
Nowaczyk zaznaczył, iż "współpraca Rudnickim z CBA miała dotyczyć reprywatyzacji". - To jest moje zeznanie - nie stanowisko - pod przysięgą zagrożoną do lat ośmiu (kary) - podkreślił Nowaczyk.
- Zazdroszczę świadkowi odwagi - powiedział Jaki. Przewodniczący zaznaczył, że komisja ma podpisane w prokuraturze protokoły przez świadka, w których świadek mówi całkowicie co innego. - Mamy także innych świadków, takich jak Janusz P., którzy potwierdzają ten scenariusz, który mamy z prokuratury - dodał.
- Chciałbym, aby świadek mówił nam przede wszystkim prawdę - powiedział przewodniczący komisji. - Ale ja mówię prawdę - odparł Nowaczyk.
Zakrapiane imprezy
- Czy w opinii świadka ktoś wyżej poza kierownictwem BGN mógł wiedzieć o nielegalnym procederze reprywatyzacyjnym? - dopytywał Jaki. Nowaczyk nie odpowiedział precyzyjnie, ale wrócił do tematu Jakuba Rudnickiego.
- Gdy Kuba Rudnicki odszedł z urzędu i zaczął współpracować z CBA spotkał się ze mną i powiedział, że musi szukać haki na Gronkiewicz-Waltz, Sołowowa, Niebrzydowskiego, Stachurę, Marvipol i Dom Development - wyliczał i opowiedział o spotkaniach u Rudnickiego, na których pojawiał się alkohol.
- Jakub Rudnicki opowiadał mi, że w czasie spotkań z przedstawicielami w CBA w jego mieszkaniu na Włodarzewskiej niejaki Mariusz Kamiński [minister, koordynator służb specjalnych - red.] był tak pijany, że chodził na czworakach i całował się z jego psem, bokserką - relacjonował świadek. Stwierdził też, że Jakub Rudnicki miał mu obiecać ochronę CBA, jeśli pomoże w zdobywaniu haków na wymienione osoby i spółki.
Świadek zastrzegł, że ma świadomość, że zeznaje pod przysięgą.
Jaki po przesłuchaniu
Jaki po przesłuchaniu świadka w rozmowie z dziennikarzami podkreślił, że "jedno jest pewne - to był człowiek, który był w układzie z Jakubem Rudnickim i panowie świetnie się uwłaszczali na warszawskich nieruchomościach, dlatego dzisiaj tak łatwo oskarżają".
Jaki mówił także, że w porównaniu z zeznaniami, jakie Robert Nowaczyk złożył w prokuraturze, "powstaje totalny kontrast". - W prokuraturze zeznawał, że musiał płacić, ale również chciał, grubych łapówek za podejmowanie pozytywnych decyzji dotyczących nieruchomości w Warszawie, a dzisiaj raz mówi, że "nie odpowiada", raz mówi, że "nie pamięta", raz mówi, że "jednak nie", więc odpowiedzmy sobie na pytanie, czy taki świadek może być wiarygodny" - mówił.
Przewodniczący powiedział, że świadek jest "osobą, która opowiada różne rzeczy zaprzeczając sam sobie". Podkreślił przy tym, że b. wiceszef Biura Gospodarki Nieruchomościami Jakub Rudnicki oraz Robert Nowaczyk "to są osoby objęte aktem oskarżenia o największą łapówkę w III RP".
Dodał, że Nowaczyk i Rudnicki przypomnieli sobie o wszystkich oskarżeniach wobec ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego dopiero po tym, jak Kamiński "wsadził ich do aresztu". - Przez lata nic nie wiedzieli, nic nie mówili i nagle jak ktoś ich łapie i wsadza do aresztu, to się oskarża tego policjanta, który ich wsadza do aresztu - dodał.
Zaznaczył również, że opinia publiczna mogła zobaczyć podczas przesłuchania jak "Robert N. kłamie i manipuluje, jak kombinuje". - Najczęściej jaka dziś padała odpowiedź? "Nie odpowiem na pytanie", czyli świadek sobie swobodnie dobierał argumenty, które były dla niego wygodne - powiedział.
PAP/kz