- Zebraliśmy prawie 300 podpisów pod apelem do pani prezydent o zorganizowanie obrad otwartego stołu w tej sprawie - mówi tvnwarszawa.pl Jan Śpiewak, prezes stowarzyszenia Miasto jest Nasze, które zorganizowało happening.
Zakleili tabliczkę na przystanku
Według jego szacunków, w happeningu wzięło udział ok. 80 osób. Gwoździem programu sobotniej akcji było zaklejenie tabliczki przystankowej "Kino Femina" nową - z napisem "Biedronka".
- Ludzie dobrze reagowali na nasze działanie, na spotkanie przyszli ci, którzy od lat chodzą do tego kina, ale i ci, którym przyszłość takich miejsc nie jest obojętna. Był z nami też pan Marek, kiedyś kinooperator w kinie Moskwa, teraz pracujący w Feminie - opowiada Śpiewak.
Społecznicy chcą, aby kino pozostało, dlatego namawiają miasto do dialogu. - Mamy tu czynienia z sytuacją, w której kino musi rywalizować z międzynarodowym koncernem spożywczym. Chcemy wciągnąć miasto w dyskusję, żeby zapewnić panu Markowi i innym pracownikom kina godne dotrwanie do emerytury, a dla miasta rozwiązań, które będą zabezpieczały takie miejsca - podsumowuje działacz.
Mają pozwolenie na budowę
O tym, że kino Femina może zniknąć z kulturalnej mapy Warszawy pierwsi napisaliśmy we wrześniu 2012 roku. Urząd dzielnicy wydał warunki zabudowy dla lokalu kina, o które prosił właściciel Biedronki. Konserwator zabytków nie przeciwstawił się takim planom, a w obronie kina stanęli internauci. Po długich staraniach firma Jeronimo Martins uzyskała pozwolenie na budowę, czyli dokument, który otwiera drogę do prac.
Zobacz zdjęcia z happeningu:
Akcja pod Feminą
Tak sprawę komentuje przedstawiciel JM:
Mówi Alfred Kubczak: "Biedronka nie wypiera Feminy. To mit"
kś/b
Źródło zdjęcia głównego: MJN