- To nie była bójka, ale pobicie – uznał sąd i skazał czterech mężczyzn na kary ograniczenia wolności, czyli nieodpłatnych prac społecznych. – Pokrzywdzony miał pełne prawo się bronić – podkreśliła sędzia Katarzyna Balcerzak-Danilewicz.
Wyrok dotyczy wydarzeń z 3 listopada 2015 roku, do których doszło w barze Kebab Dukla przy al. Wilanowskiej. Czterech mężczyzn pobiło wówczas Egipcjanina, który pracował w lokalu. Zdenerwowali się, bo odmówił sprzedaży im kanapki. Zrobił tak, ponieważ, jak twierdził, nazwali go "czarnuchem".
Jest potrzeba wychowania
We wtorek po południu sędzia Katarzyna Balcerzak-Danilewicz wydała wyrok w tej sprawie.
- Sąd nie miał żadnych wątpliwości co do sprawstwa i winy wszystkich oskarżonych. Wbrew stanowisku obrony, wszyscy brali udział w pobiciu, a nie w bójce z udziałem pokrzywdzonego. Świadczą o tym zeznania pokrzywdzonego, ale i nagrania monitoringu – podkreśliła sędzia. - Każde pobicie to czyn o wysokiej szkodliwości. Zasługuje na surową karę i potępienie
Oskarżeni zostali skazani na kary ograniczenia wolności, co w tym wypadku będzie oznaczało nieodpłatne prace społeczne. Jarosław P. został skazany na dwa lata ograniczenia wolności (po 40 godzin miesięcznie), Adam K. też na dwa lata (ale po 20 godzin miesięcznie), Pawła M. na rok
i osiem miesięcy (po 40 godzin), a Kamila M. jedynie na rok po 20 godzin miesięcznie.
- Nie ma potrzeby izolacji oskarżonych, jest za to potrzeba ich wychowania – mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Balcerzak-Danilewicz. I uznała, że właśnie kara przymusowej, nieodpłatnej pracy odniesie lepszy skutek niż krótki pobyt w więzieniu, o który wnosił pełnomocnik pokrzywdzonego.
Dodatkowo wszyscy muszą zapłacić nawiązki na rzecz pobitego: po 5 tys. zł, a Kamil M. 2,5 tys. zł.
Obraz znaczy więcej
Mec. Piotr Witaszek, który reprezentował przed sądem Egipcjanina, chciał dla oskarżonych kar dwóch miesięcy bezwzględnego więzienia.
- Mowa oskarżenia będzie krótka. Głównym uczuciem, jakie mną rządzi jest wstyd za oskarżonych, przed panem Mohamedem, który przyjechał do Polski, nie żeby obrywać od oskarżonych, ale żeby utrzymać rodzinę – mówił w mowie końcowej mec. Piotr Witaszek, pełnomocnik pobitego Egipcjanina. – Obraz znaczy więcej niż tysiąc słów – podkreślał, odnosząc się do ujawnionego na poprzedniej rozprawie zapisu z monitoringu.
Cztery różne kamery zarejestrowały przebieg pobicia z kilku ujęć. Nagrania są bardzo dobrej jakości, wyraźne i kolorowe. Widać na nich, jak Mohamed Reda Abdelaal Hassan jest atakowany przez kilku mężczyzn. Jeden z nich jest tak napalony na bójkę, że rozbiera się i do walki przystępuje jedynie w koszulce na ramiączkach.
Kamery zarejestrowały jak pracownik lokalu był bity pięściami, kopany i wielokrotnie atakowany krzesłem. On sam nie pozostawał bierny.
Chwycił za długi nóż do krojenia mięsa i próbował nim odstraszyć napastników. Jeden z nich, próbując złapać za ostrze, skaleczy się wówczas w dłoń. Wtedy Mohamed Hassan odłożył nóż i bronił się, czym się dało, np. krzesłem.
Poszedł po kolegów
Egipcjanin podkreślał przed sądem, że wielokrotnie został nazwany czarnuchem. To zresztą było zarzewiem całej awantury. Zaczęło się bowiem od tego, że Adam K. wszedł do lokalu i powiedział: "Rób ku… kebaba, czarnuchu". A gdy Mohamed Hassan odmówił i wyprosił go z lokalu, K. poszedł po kolegów.
- Oskarżyli przypuścili inwazję na lokal gastronomiczny – podkreślał mec. Witaszek. - Bili pokrzywdzonego korzystając z pięści, nóg, krzeseł i z pomocą przypadkowych przechodniów, którzy włączyli się w ten lincz na obcokrajowcu. Motyw tego czynu sprowadza się do słów "bijmy czarnucha, bijmy, bo nie chciał nam służyć, bo nam się postawił" – wyliczał mecenas.
Niezrozumiałe, czemu bronił miejsca pracy
Adwokat Adama K., jednego z oskarżonych poprosił sąd o łagodną karę dla swojego klienta.
- Chciałbym zwrócić uwagę na zeznania pokrzywdzonego. Podczas postępowania przygotowawczego (na policji – red.) nie było mowy o tym, że wyzwiska były na tle rasistowskim. Były wulgaryzmy, ale nie na tle rasistowskim – podkreślał mec. Michał Dębała.
Zwrócił uwagę, że jego klient przyznał się do winy. - Wskazał, że jest mu bardzo wstyd, że chce przeprosić pokrzywdzonego – mówił obrońca. I cytował jego wyjaśnienia: - Był alkohol, jest mi wstyd i przykro, nie powinno mieć takie zdarzenie miejsca.
Adwokat zaznaczał, że oskarżony wyraził skruchę i uznał swoje zachowanie za największą głupotę. - Ale cofnąć czasu w żaden sposób nie może – stwierdził mec. Dębała.
Jednocześnie wniósł, by sąd uznał, że oskarżeni brali udział nie w pobiciu, ale w bójce. Co by oznaczało, że nie było jasnego podziału na atakującego i atakowanego. Zwrócił uwagę m.in. na to, że Mohamed Reda Abdelaal Hassan wybiegł zza lady z długim nożem do krojenia mięsa. - Pokrzywdzony opuścił swój bezpieczny azyl za ladą i wybiegł z nożem. Wyjaśnił, że jego celem było przestraszenie oskarżonych. Jest to niezrozumiałe, dlaczego bohatersko bronił swojego miejsca pracy. Trzeba zwrócić uwagę, że to on pierwszy wyszedł z nożem – zaznaczył.
Wyszło jak wyszło
Ale sąd się z nim nie zgodził. – Pokrzywdzony miał pełne prawo się bronić – stwierdziła sędzia. – A to czy ewentualnie przekroczył granice obrony koniecznej jest przedmiotem innego postępowania – dodała.
Adam K. na koniec procesu przepraszał Egipcjanina. - Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca, jest mi bardzo wstyd. Nie jestem nastawiony do pokrzywdzonego rasistowsko. Ja też jestem przedsiębiorcą, też zatrudniam ludzi. Szef pana pokrzywdzonego przychodził do mnie kupować warzywa, był moim klientem. Niejednokrotnie chodziłem tam na kebaba, to jest 50 metrów od mojego miejsca pracy. Chciałem tylko zjeść kanapkę, byłem pod wpływem alkoholu, wyszło jak wyszło, proszę o łagodny wymiar kary.
Kamil M. prosił o uniewinnienie. Jarosława P. i Pawła M. nie było na ogłoszeniu wyroku.
Wyrok nie jest prawomocny.
Piotr Machajski