- Naprawią to tak, że śladu nie będzie. Tutaj nie ma mowy, żeby ktoś skoczył na giełdę i kupił kawałek aluminium. Wszystkie części mają certyfikaty - powiedział w TVN24 Kamil Iwankiewicz ze Stowarzyszenia Mechaników Lotniczych. Jego zdaniem Boeing 767, który w we wtorek awaryjnie lądował na warszawskim lotnisku, niedługo wróci na trasy.
W ocenie Iwankiewicza samolot nie został poważnie uszkodzony. - Jeśli chodzi o kadłub, to wszystko wskazuje na to, że nie są to wielkie uszkodzenia. Największemu zniszczeniu uległy najprawdopodobniej silniki, ale można je wymienić na nowe. Jeśli chodzi o ogon to jest on tylko przytarty - uszkodzone są podłużnice, wręgi i poszycie - powiedział Iwankiewicz.
I zapewnił, że z wymianą tych części też nie będzie problemu. - Dużym uproszczeniem jest powiedzieć, że to jest tak samo jak z samochodem, że kupi się części i wymieni, ale jest to podobna naprawa. Po takim remoncie samolot będzie tak samo sprawny, bez szkody dla przyszłych lotów. Konstruktorzy przewidują takie rzeczy i stworzono odpowiednie procedury właśnie na takie sytuacje - podkreślił.
Na brzuchu
Samolot Polskich Linii Lotniczych LOT Boeing 767 wylądował awaryjnie na stołecznym lotnisku we wtorek po południu. Maszyna nie mogła wysunąć podwozia i lądowała "na brzuchu". Na pokładzie było 220 pasażerów i 11 członków załogi; nikt nie został ranny. Uszkodzony samolot zablokował obydwa pasy startowe lotniska. Maszyna została już podniesiona z płyty lotniska i przetransportowana do bazy technicznej LOT.
tvn24.pl///mn//bgr