Grzegorz Piątek, szef miejskiego wydziału estetyki złożył rezygnację ze stanowiska po trzech miesiącach pracy. Rewolucja, która miała się wiązać z jego powołaniem, nie zdążyła się nawet rozpocząć. - Te trzy miesiące to porażka. Moja i miasta - mówi i dodaje, że czarę goryczy przelały reklamy na elewacji PKiN.
Piątek - znany krytyk architektury, laureat Złotego Lwa na biennale Wenecji - został powołany na stanowisko naczelnika wydziału estetyki miejskiej w miejsce Tomasza Gamdzyka, którego zwolniono właśnie dlatego, że nie radził sobie z reklamą wielkoformatową. Stało się to trzy miesiące temu, przed referendum, które miało zdecydować o odwołaniu Hanny Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska.
Zwolnienie krytykowanego przez organizacje pozarządowe Gamdzyka i powołanie na jego miejsce związanego z nimi Piątka, odebrano jako gest w stronę krytycznie nastawionych do prezydent miasta działaczy. Piątek miał zająć się przestrzenią miejską i prowadzić w imieniu miasta walkę z reklamą wielkoformatową.
Ratusz wiesza nielegalne reklamy
O reklamach na elewacji Pałacu Kultury pisaliśmy w zeszłym tygodniu. Najpierw zawisła tam płachta promująca nową miejską infolinię. Ratusz bronił się, że to nie reklama, lecz "informacja", a zgodę na jej powieszenie wydano w oparciu o przyjęty przez miasto regulamin. Tyle, że regulamin okazał się niezgodny z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, a sam reklama - nielegalna.
Reklama została zdjęta po kilku dniach. Ale już dzień później na PKiN zawisła kolejna, promująca szczyt klimatyczny ONZ. Tym razem ratusz złamał zapisy planu zupełnie świadomie - ten mówi bowiem, że na PKiN wisieć mogą wyłącznie banery związane z wydarzeniami historycznymi, kulturalnymi lub sportowymi.
W obu przypadkach przeciwko wieszaniu reklamy był właśnie Grzegorz Piątek. I w obu jego głos został zignorowany.
"Zasady się sypią"
- Nie da się walczyć z reklamą wieszaną przez komercyjne firmy, jeśli w tym samym czasie trzeba toczyć wewnętrzną walkę z płachtami wieszanymi przez miejskie jednostki. Po prostu zaczyna brakować czasu, ale traci się też moralne argumenty - nie kryje rozgoryczenia Piątek.
Dodaje, że problemem nie są procedury, które w mieście istnieją, ale ich swobodna interpretacja. - Zasady są, ale konstruowane tak, że jeśli do miasta zgłosi się jakaś Bardzo Ważna Instytucja, to można dla niej zrobić wyjątek. Szybko zmienia się to w pasmo wyjątków i zasady się sypią - przekonuje.
Jego zdaniem, część problemów bierze się z faktu, że stanowisko naczelnika wydziału estetyki jest słabo umocowane w hierarchii ratusza. - Wydałem w dość ważnych sprawach opinie, które nie zostały wzięte pod uwagę. Okazywało się, że moja opinia została potraktowana jako ostatnia formalność - podkreśla.
"Trzeba być kroplą, która drąży skałę"
I dodaje: - Te trzy miesiące to porażka. Moja i miasta. Zmiana personalna na tym stanowisku została na pewno przyspieszona przez referendum, ale liczyłem na to, że pod presją będzie łatwiej ruszyć inne sprawy. Straciłem złudzenia, pewnie nie tylko ja. Przyszedłem do tej pracy, żeby zmieniać Warszawę, a nie urząd - dodaje.
- W urzędzie trzeba być kroplą, która drąży skałę, a Grzegorz Piątek chciał rewolucji - odpowiada sekretarz miasta Marcin Wojdat. - Ja to rozumiem, bo sam czułem się podobnie, gdy zaczynałem pracować w ratuszu. Ale nas ograniczają procedury i przepisy, a także nawyki. Szkoda, że Grzegorz zrezygnował tak szybko, bo moim zdaniem miał szansę coś zmienić - dodaje.
I deklaruje: - Będziemy z nim nadal współpracować i słuchać jego głosu, bo to świetny fachowiec.
A Jarosław Jóźwiak, szef Centrum Komunikacji Społecznej i przy okazji szef zespołu opiniującego płachty na PKiN dodaje: - Z płachtami walczymy i walczyć będziemy.
Gigantyczna reklama "pożarła" dom
Reklama została pocięta
Reklama na PKiN
roody
Źródło zdjęcia głównego: Mikołaj Długosz