- Dla nas to dramat. Wszyscy świadkowie zostali przesłuchani, czekaliśmy już tylko na ogłoszenie wyroku - mówi Paweł Sosnowski, ojciec 16-latki, która przed ponad dwoma laty zginęła w wypadku drogowym na Bródnie. O jego spowodowanie oskarżony jest Adrian M.
Jeszcze przed końcem ubiegłego roku wydawało się, że proces Adriana M. zbliża się do finału. Przesłuchano wszystkich świadków, w aktach sprawy był niemal komplet dowodów. Sądowi zostało już tylko podsumowanie zebranego materiału i oddanie głosu stronom - prokuratorowi, oskarżycielom posiłkowym, obrońcy i oskarżonemu - by wygłosili mowy końcowe w procesie.
Kolejna rozprawa była zaplanowana na 29 grudnia, dzień po drugiej rocznicy śmierci nastolatki. Okazało się jednak, że spadła z wokandy ze względu na chorobę sędzi Iwony Gieruli.
Rodzice 16-letniej Magdy czekali więc na wyznaczenie kolejnego terminu. Ale od tamtego czasu żadna nowa data nie została wyznaczona.
Nowy sędzia "na dniach"
Zapytaliśmy w sądzie, co się stało. Okazuje się, że choroba sędzi jest poważniejsza niż można się było spodziewać. Zgodnie z sądowym regulaminem, gdy sędzia jest na zwolnieniu dłużej niż dwa miesiące, wyznacza się nowego przewodniczącego składu. - Te dwa miesiące właśnie minęły - mówi tvnwarszawa.pl sędzia Joanna Zaremba, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego Warszawa-Praga. - Na dniach zostanie wyznaczony nowy referent sprawy - dodaje.
Taka decyzja oznacza, że proces oskarżonego Adriana M. musi zacząć się od początku, podobnie zresztą jak wszystkie inne procesy prowadzone dotychczas przez sędzię Iwonę Gierulę. - W procesie karnym obowiązuje zasada niezmienności składu sędziowskiego - zaznacza sędzia Zaremba. To oznacza również, że trzeba raz jeszcze przesłuchać oskarżonego i pokrzywdzonych, wezwać i przesłuchać wszystkich świadków oraz biegłych, których sąd zdążył już raz wysłuchać. Czyli zrobić wszystko to, co było już zrobione.
Kiedy można spodziewać się nowego terminu rozprawy? Nie wiadomo. Nowy sędzia będzie musiał zapoznać się z aktami sprawy i znaleźć wolny termin wśród innych spraw, którymi się zajmuje. Nie ma więc nawet pewności, czy powtórny proces uda się rozpocząć przed wakacjami.
"Szokująca informacja"
- Dla nas to dramat. Żyliśmy nadzieją, że pani sędzia jednak wróci – mówi Paweł Sosnowski, ojciec 16-latki, która zginęła w wypadku. - Jestem załamany. Cała sprawa została właściwie zakończona, nie czekaliśmy już na nic. Oskarżony, jego najbliżsi i inni świadkowie zostali przesłuchani. Zabrakło tylko tego ostatniego elementu, jakim miało być ogłoszenie wyroku - podkreśla. - Jako osoba nieznająca się na wymiarze sprawiedliwości, nie miałem świadomości, że w takim przypadku (zmiany sędziego - red.) przewód sądowy może zostać powtórzony. To jest dla mnie szokująca informacja. Dla mnie to jest jakiś bubel prawny. Zeznania wszystkich świadków są na piśmie, przyznanie się oskarżonego do winy jest na piśmie. Nie rozumiem tej sytuacji - dodaje.
Do wypadku doszło 28 grudnia 2015 roku. Kierowca czarnego mercedesa, który potrącił Magdę na ul. Wincentego na Bródnie, uciekł z miejsca zdarzenia. Policja podejrzewała, że za kierownicą siedział Adrian M., świetnie jej znany z przestępstw narkotykowych. Ale mężczyzna dopiero trzy tygodnie później zgłosił się na policję wraz z adwokatem. Prokuratura postawiła mu wówczas zarzut spowodowania śmiertelnego wypadku i ucieczki z miejsca zdarzenia. W podobnych sprawach wniosek o areszt jest standardem, szczególnie gdy podejrzany nie przyznaje się do zarzutów. Ale w tym przypadku prokuratura uznała, że wystarczą kaucja, dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju.
Do dziś w związku z tą sprawą Adrian M. nie przesiedział nawet dnia.
Utajniony proces
Później Adrian M. co prawda był aresztowany, ale do innej sprawy - narkotykowej. Na pierwszą rozprawę o wypadek, w którym zginęła 16-letnia Magda, został doprowadzony przez policję, w kajdankach. Później przychodził już bez kajdanek, za to w coraz większej asyście policji. W listopadzie towarzyszyło mu aż pięciu antyterrorystów. Szybko wyszło na jaw, o czym pisaliśmy na tvnwarszawa.pl, że Adrian M. poszedł na współpracę z prokuraturą i obciąża swoimi wyjaśnieniami osoby, którym śledczy zarzucają handel narkotykami. To m.in. dzięki jego relacjom udało się postawić zarzuty już około 100 osobom.
Ale współpraca ze śledczymi sprawiła, że M. zaczął dostawać pogróżki. - W Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga prowadzone jest śledztwo w sprawie podżegania do zabójstwa Adriana M. - mówił jesienią w rozmowie z tvnwarszawa.pl prokurator Marcin Saduś, rzecznik prokuratury. - W naszej ocenie zagrożenie pozbawienia życia Adriana M. przez osoby trzecie jest realne – dodał.
W związku z tym prokuratura nie tylko poleciła objąć oskarżonego ochroną policyjną, ale też zażądała utajnienia procesu o wypadek na Bródnie. - Okoliczności, które miały być ujawnione na rozprawie toczącej się przed sądem, w której Adrian M. jest oskarżony o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, miały ścisły związek ze śledztwami toczącymi się w tutejszej prokuraturze okręgowej - tłumaczył nam prokurator Saduś.
Przy okazji swoich opowieści o narkotykowych dilerach Adrian M. zmienił też front w sprawie wypadku. Przyznał się do jego spowodowania i opowiedział szczegółowo, jak do tego doszło.
Ojciec wciąż wierzy
Mimo tych wszystkich okoliczności proces posuwał się do przodu. Aż do teraz, gdy okazało się, że trzeba wyznaczyć nowego sędziego.
- Nie chcę wchodzić w żadne spiskowe teorie. Staram się wierzyć w to, że nie ma nikt tak długich rąk, by sterować systemem prawnym – mówi Paweł Sosnowski, ojciec Magdy.
Piotr Machajski