Matnia mecenasa Pattiego. Sąd uchylił areszt dla brytyjskiego prawnika

Jatinder Patti został zatrzymany na Lotnisku Chopina

Jatinder Patti, Brytyjczyk indyjskiego pochodzenia, oskarżony w Indiach o "wyłudzenie posagu" może opuścić areszt. Taką decyzję podjął w środę Sąd Apelacyjny w Warszawie.

O sprawie pisaliśmy na tvnwarszawa.pl przed dwoma tygodniami.

48-letni Patti, mieszkający w Londynie prawnik o indyjskich korzeniach, został zatrzymany na warszawskim lotnisku 12 stycznia. Stało się tak, ponieważ Interpol wystawił za nim tzw. czerwoną notę. Kobieta, z którą 14 lat temu wziął ślub, oskarżyła go o wyłudzenie pieniędzy i "żądanie posagu". Indie ścigają Jatindera Pattiego na podstawie przepisów tzw. ustawy antyposagowej.

To przestępstwa nieznane w polskim prawie karnym. Prokuratura i sąd uznały jednak, że można je porównać do oszustwa. By "zapewnić prawidłowy tok postępowania" Sąd Okręgowy w Warszawie aresztował mężczyznę. Najpierw na siedem dni, potem na kolejne 60.

Sędzia zmienił zdanie

Bogumił Zygmont, obrońca Jatindera Pattiego złożył zażalenie na areszt. Badał je Sąd Apelacyjny w Warszawie. Adwokat prosił, by w posiedzeniu mógł uczestniczyć jego klient, tak by sąd mógł wysłuchać, co aresztowany ma do powiedzenia.

13 lutego, podczas pierwszego posiedzenia w tej sprawie, sąd się nie zgodził. Uznał, że Patti jest wystarczająco dobrze reprezentowany przez swojego adwokata.

Ale ostatecznie sędzia zmienił zdanie. Zdecydował, że Brytyjczyk ma zostać przywieziony z aresztu do sądu.

Kolejne posiedzenie odbyło się w środę, 21 lutego. Po wysłuchaniu stron sąd podjął decyzję, że Jatinder Patti może opuścić areszt. - Sąd zmienił środki zapobiegawcze stosowane wobec mojego klienta na poręczenie majątkowe, zakaz opuszczania kraju i dozór policji - informuje Bogumił Zygmont.

Do czasu zakończenia postępowania ekstradycyjnego brytyjski prawnik musi pozostać w Polsce.

Przestraszył się

48-letni Jatinder Patti w Londynie współprowadzi szanowaną kancelarię prawniczą. Od 19 lat mieszka w tym samym domu, nigdy się nie ukrywał. Bez przeszkód podróżował po świecie. W ostatnim dziesięcioleciu był między innymi w Stanach Zjednoczonych, Afryce Północnej, Hiszpanii, Grecji, Portugalii, Niemczech, a także w Polsce.

Jest obywatelem brytyjskim, ale jego rodzice pochodzą z Indii. Blisko 15 lat temu, w listopadzie 2003 r. pojechali wspólnie z pierwszą wizytą do kraju przodków. W Dehli poszli na zakupy.W jednym ze sklepów zaczęły się jego kłopoty, których skutkiem było zatrzymanie 12 stycznia 2018 roku przez straż graniczną w hali przylotów na warszawskim lotnisku.

W sklepie w Dehli Jatinder Patti poznał młodą kobietę. Jego matka zaczęła z nią rozmawiać. Jak przyznał potem Patti, "wypadki potoczyły się szybko, czego w ogóle się nie spodziewał".

Poznana na zakupach Madhulika była panną. Wkrótce potem rodziny uzgodniły - posiłkując się między innymi opracowaniami astrologicznymi - że Jatinder i Madhulika idealnie do siebie pasują. Ślub zaplanowano na wiosnę kolejnego roku. W kwietniu 2004 roku byli już małżeństwem.

Krótko po ceremonii Madhulika wyznała Jatinderowi, że dzięki małżeństwu jej rodzina wreszcie będzie mogła spłacić długi. Świeżo upieczony małżonek przestraszył się. Wrócił do Wielkiej Brytanii, wycofał się z obietnicy utrzymywania żony i złożył pozew o rozwód.

Taki przebieg wydarzeń Jatinder Patti przedstawił podczas przesłuchania w warszawskiej prokuraturze, kilka godzin po zatrzymaniu przez straż graniczną na Lotnisku Chopina. - Powodem małżeństwa były sprawy finansowe, a nie miłość, nie doskonałe dobranie się stron - podkreślił.

Ustawa antyposagowa

Kilkanaście miesięcy później Madhulika złożyła na posterunku w Sahibadad (w pobliżu Dehli) zawiadomienie o przestępstwie. Oskarżyła swojego męża o znęcanie się, naruszenie nietykalności cielesnej oraz wyłudzenie posagu. Policjanci zarejestrowali sprawę pod numerem 337/05. Jak wynika z jej oświadczenia, Jatinder miał wyłudzić pieniądze i kosztowności o łącznej wartości 700 tysięcy rupii, czyli nieco ponad 7 tysięcy brytyjskich funtów. Posag miał być przeznaczony na spłacenie kredytu w wysokości 50 tysięcy funtów, który Jatinder Patti miał zaciągnąć w banku Barclays.

Podobnych spraw karnych w Indiach są tysiące. W tamtejszej kulturze tradycją było, że przed zawarciem małżeństwa żąda się posagu od rodziny panny młodej, która po ślubie przechodziła na utrzymanie męża. By ukrócić ten proceder w 1983 roku uchwalono ustawę antyposagową, która zakazywała żądania jakiegokolwiek majątku. Domaganie się posagu zostało uznane za przestępstwo i zaczęło być ścigane z całą bezwzględnością. Już samo złożenie zawiadomienia o takim przestępstwie, skutkowało tymczasowym aresztowaniem podejrzanego.

Wkrótce jednak stało się jasne, że sens ustawy został wypaczony i jest ona wielokrotnie wykorzystywana przez żony w trakcie małżeńskich konfliktów. O problemie informowały nie tylko indyjskie media, ale też brytyjska BBC. W jednym z artykułów na stronie BBC czytamy, że w latach 1998-2015 na podstawie tego przepisu aresztowano... 2,7 mln ludzi.

Artykuł 498a

- To sprawa jak u Kafki. Pan Patti jest w niej ofiarą, nie sprawcą - komentował w rozmowie z tvnwarszawa.pl adwokat Bogumił Zygmont, obrońca Brytyjczyka. - Przestępstwa, które zarzuca się mojemu klientowi, powinny być przez polski wymiar sprawiedliwości analizowane całościowo, z uwzględnieniem różnic kulturowych - podkreślał.

Jego zdaniem sąd całkowicie ten wątek zignorował.

Kancelaria mecenasa Zygmonta poprosiła o pomoc indyjskich prawników z Londynu, znających tematykę ustawy antyposagowej. W przygotowanej analizie przytoczyli oni między innymi dane z 2013 roku. Wskazali, że spośród ponad 50 tysięcy spraw z artykułu 498a (czyli dotyczącego właśnie żądania posagu) zbadanych przez sądy, wyroki skazujące zapadły w ledwie 15 procentach.

Zwrócili też uwagę na wyrok Sądu Najwyższego Republiki Indii z lipca ubiegłego roku. Sędziowie dostrzegli bowiem problem manipulacji i nadużywania ustawy antyposagowej.

Z wyroku wynika, że oskarżenia z artykułu 498a powinny być nadzwyczaj wnikliwie badane, a w odniesieniu do cudzoziemców nie powinny rutynowo zapadać decyzje o tymczasowym aresztowaniu czy odebraniu paszportu.

Czerwona nota od pięciu lat

To jednak całkiem nowy wyrok, tymczasem sprawa Jatindera Pattiego toczy się w Indiach od 13 lat. Pod koniec ubiegłej dekady wniosek o jego zatrzymanie indyjska policja przekazała do Interpolu. Międzynarodowa policja wprowadziła go do swoich baz dopiero w 2013 roku, oznaczając dodatkowo tak zwaną czerwoną notą. Dlaczego dopiero wtedy? Nie wiemy. Jatinder Patti twierdzi, że o nocie nic nie wiedział i podróżował po świecie bez przeszkód, choć omijał Indie, wiedząc, że jest tam ścigany.

Warszawski sąd nie miał jednak wątpliwości, że Brytyjczyka trzeba aresztować.

Pierwsze postanowienie wydał 13 stycznia 2018. Był to areszt doraźny (siedmiodniowy), stosowany zaraz po zatrzymaniu. Sędzia Leszek Parzyszek uznał, że zachodzi obawa, że Jatinder Patti może się ukrywać, bo nie ma stałego miejsca zamieszkania w Polsce.

Zdaniem adwokata sąd nie powinien go stosować, bo nie otrzymał od strony indyjskiej postanowienia o tymczasowym aresztowaniu. Sąd jednak nie przyznał mu racji. - Stwierdził, że na etapie stosowania tymczasowego aresztowania czerwona nota jest w zakresie skutków procesowych równoznaczna z wystąpieniem organu sądowego państwa o zastosowanie tymczasowego aresztowania wobec osoby ściganej na okres siedmiu dni - poinformowała tvnwarszawa.pl sekcja prasowa Sądu Okręgowego w Warszawie.

Aresztowanie obowiązywało do 19 stycznia, do godz. 12.27. Jednak na dwie godziny przed upływem terminu prokuratura przekazała do sądu kolejne dokumenty od strony indyjskiej. I sąd znów zdecydował o areszcie.

Sędzia Monika Niezabitowska-Nowakowska tym razem pozbawiła Pattiego wolności na 60 dni. To czas, który strona indyjska ma na wystąpienie z wnioskiem ekstradycyjnym. I dopiero po otrzymaniu wniosku warszawski sąd zdecyduje, czy ekstradycja jest w tej sprawie w ogóle dopuszczalna.

Teraz po środowej decyzji Sądu Apelacyjnego w Warszawie Jatinder Patti na koniec postępowania ekstradycyjnego będzie czekał na wolności.

"Takich przepisów nie ma"

Sekcja prasowa Sądu Okręgowego w Warszawie w odpowiedzi na nasze pytania przyznała, że wątek indyjskiego prawodawstwa w ogóle nie był badany: "Z treści protokołu posiedzenia z dnia 19.01.2018 roku oraz z treści postanowienia zapadłego w tym dniu nie wynika, aby przedmiotem rozważań była tzw. ustawa posagowa" - czytamy.

- Przepisy, na mocy których Jatinder Patti jest ścigany przez Republikę Indii, nie mają swojego odpowiednika w polskim Kodeksie karnym. To przestępstwo indywidualne, takie, które może popełnić mąż lub jego bliscy na szkodę żony lub jej bliskich. W polskim prawodawstwie takich przepisów nie ma. To wyklucza ekstradycję i areszt ekstradycyjny - przekonuje adwokat Bogumił Zygmont, choć warszawski sąd jest odmiennego zdania.

Podobnego zdania co sąd, jest warszawska prokuratura.

- Opis zachowań (za które ścigany jest Jatinder Patti - red.) wskazuje, iż po pominięciu znamion, charakterystycznych dla przestępstwa według prawa Indii, czyli dotyczących kwestii posagu, i uwzględnieniu okoliczności dotyczących istoty przestępstwa oszustwa określonego w polskim kodeksie karnym, zachowania te mogą stanowić czyny kwalifikowane według prawa polskiego jako m.in. oszustwo. W ten sposób, jako oszustwa, określane są też czyny jakich miał się dopuścić ścigany w przesłanych do tej pory przez stronę indyjską dokumentach - mówi Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Lokata, nie pożyczka

Obrońca zapewnia też, że niezależnie od wątpliwości co do oceny prawnej, jego klient jest całkowicie niewinny. Zwraca uwagę na kilka szczegółów, które podważają wiarygodność małżonki Jatindera Pattiego. Zeznała ona między innym, że Patti był żonaty w czasie, gdy brał z nią ślub oraz, że w banku Barclays zaciągnął pożyczkę w wysokości 50 tysięcy funtów. Wyłudzenie pieniędzy od rodziny żony miało pomóc mu ją spłacić.

Tymczasem Jatinder Patti ze swoją poprzednią żoną rozwiódł się w 2002 roku, czyli na rok przed zaręczynami i ślubem w Indiach. Natomiast w banku Barclays miał nie pożyczkę, ale... lokatę właśnie w wysokości 50 tysięcy funtów.

W przyszłym tygodniu Sąd Apelacyjny w Warszawie zajmie się zażaleniem adwokata na decyzję sądu okręgowego o areszcie tymczasowym.

Sprawę, na prośbę adwokata, bada już Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich.

Czytaj też: Areszt zamiast wakacji w Singapurze. Za zaległy mandat na 100 złotych:

[object Object]
"Zatrzymanie mnie było całkowitym zaskoczeniem"TVN24
wideo 2/5

Piotr Machajski

Pozostałe wiadomości

Saturn - kundel z podwarszawskiego schroniska - stał się dawcą nerki dla rasowego owczarka z hodowli. Fundacja zajmująca się ochroną zwierząt informuje teraz, że lekarz weterynarii, który okaleczył psa, usłyszał wyrok.

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Wyciął nerkę Saturnowi i przeszczepił innemu psu. Sąd skazał lekarza weterynarii

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pięć tysięcy złotych mandatu i 10 punktów karnych kosztowało 20-latka driftowanie na parkingu przed sklepem w Piasecznie. Wszystkiemu przyglądali się członkowie jego rodziny, a ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć".

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Driftował na parkingu. Jego ojciec tłumaczył, że "młody tylko uczy się jeździć"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Skrzywdził rodzinę, odebrał ojca dzieciom - mówią o Łukaszu Ż. żona i matka zmarłego 37-letniego Rafała. Podejrzany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w czwartek zostanie przewieziony z Niemiec do Polski. Prokuratura przedstawi mu zarzuty.

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Matka ofiary wypadku na Trasie Łazienkowskiej o Łukaszu Ż.: zasługuje na najwyższą karę, jaka jest w Polsce

Źródło:
"Uwaga!" TVN, tvnwarszawa.pl

- Moją rolą, jako mamy, jest zadbać o to, żeby dzieci nie zapomniały, jaki był tatuś. Każdej nocy o tym rozmawiamy, krzyczymy: "tatusiu, kochamy cię" - tak mówi wdowa po panu Rafale, który zginął dwa miesiące temu w wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Auto, którym jechała cała rodzina, staranował swoim samochodem Łukasz Ż. 14 listopada mężczyzna trafi z Niemiec prosto w ręce polskich służb.

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

"Każdej nocy krzyczymy do taty: dobranoc, tatusiu, kochamy cię"

Źródło:
Fakty TVN

W miejscowości Jedlińsk pod Radomiem dachowała karetka, która wracała z wezwania, bez pacjenta. "Jechało nią dwóch mężczyzn, jeden z nich poniósł śmierć na miejscu, drugi trafił do szpitala" - podała policja. Prokuratura wyjaśnia, kto był sprawcą wypadku.

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Dachowała karetka, zginął ratownik. Prokuratura: ambulans wjechał na czerwonym świetle

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjant z Ostrołęki wracał po służbie do domu, gdy zobaczył siedzącego na poboczu mężczyznę. Pieszy był wyraźnie zdezorientowany, na nogach miał klapki. Funkcjonariusz pomógł wyziębionemu mężczyźnie, który miał zamiar pieszo dotrzeć do domu. Miał jeszcze 30 kilometrów.

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Siedział na poboczu, na nogach miał klapki. Mówił, że idzie do domu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Twarz miał zakrytą szalikiem, a na głowie kaptur. Groził pracownikom stacji paliw przedmiotem przypominającym broń palną. Ukradł pieniądze z kasy i uciekł w kierunku drogi wojewódzkiej numer 7.

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Pracownikom stacji paliw groził bronią, uciekł z gotówką

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zakończyło się śledztwo w sprawie ataku w szkole w Kadzidle (Mazowieckie). 18-letni Albert G. zaatakował uczniów. Do szpitali trafiły trzy osoby. Tuż po zdarzeniu nożownik usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób. Po roku od zdarzenia stanie przed sądem.

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

"Planował zabójstwo co najmniej ośmiu uczniów"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W środę przed Sądem Okręgowym w Warszawie mowy końcowe wygłosili obrońcy oskarżonych w sprawie o zabójstwo byłego premiera Piotra Jaroszewicza i jego żony. To jedna z najgłośniejszych zbrodni początku lat 90. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku.

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Zabójstwo Jaroszewiczów. Sąd wyznaczył datę ogłoszenia wyroku

Źródło:
PAP

Policjanci wyjaśniają okoliczności poważnego wypadku pod Legionowem. Ranni zostali mężczyźni wykonujący prace na drodze. Obaj stali przed autem, w które wjechał inny kierowca.

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Malowali pasy na drodze, w ich auto uderzył inny kierowca. Ranni

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

"Decyzją Mazowieckiego Konserwatora Zabytków wpisem objęte zostały brama główna wraz ogrodzeniem (trzy przęsła), budynek dyrekcji, hala kolebkowa, części hali spawalni, części hali tłoczni wraz z rampą wjazdową oraz główne ciągi komunikacyjne i teren położony przy ul. Jagiellońskiej w Warszawie" - poinformowano w środę.

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Brama główna FSO wpisana do rejestru zabytków

Źródło:
PAP

Jak wynika z danych ratusza, przemoc domowa w dalszym ciągu jest silnie związana z płcią i zdecydowana większość osób jej doświadczających to kobiety. A w skrajnych przypadkach może być przyczyną bezdomności. Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności. One bardzo potrzebują wsparcia.

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

"Kobiety stanowią 20 procent osób w kryzysie bezdomności"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Parking P+R przy stacji metra Młociny przejdzie kompleksową przebudowę. Wymieniona zostanie nawierzchnia, a obiekt zyska rozwiązania, które ograniczą zużycie energii.

Największy parking P+R do przebudowy

Największy parking P+R do przebudowy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prokuratura przesłuchała już wszystkich świadków w sprawie śmierci 31-latka na plebanii w Drobinie niedaleko Płocka (Mazowieckie). Śledczy mają otrzymać na początku lutego przyszłego roku wyniki badań toksykologicznych zmarłego.

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Śmierć na plebanii. Przesłuchali wszystkich świadków, czekają na wyniki badań

Źródło:
PAP

75-latkę osaczali przez kilka dni. Przekonali ją, że bierze udział w policyjnej obławie i jest świadkiem incognito. Byli tak wiarygodni, że nie wierzyła prawdziwym policjantom i swoim bliskim, którzy sygnał o jej dziwnym zachowaniu dostali od pracownika banku. Przekazała oszustom ponad pół miliona złotych. Na jej szczęście prawdziwi policjanci działali. Oszuści wpadli w zasadzkę, a teraz zostali oskarżeni o oszustwo, grozi im do 10 lat więzienia.

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Zmanipulowali ją tak, że tylko im ufała. Oddała oszustom pół miliona. Wpadli w zasadzkę, staną przed sądem

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Na terenie powiatu kozienickiego doszło do dwóch groźnych wypadków z udziałem dzikich zwierząt. W Magnuszewie kierowca zderzył się z łosiem, który wbiegł na jezdnię. W Zajezierzu kobieta potrąciła sarnę. Policja przestrzega przed wzmożonym ruchem zwierząt w rejonach zalesionych.

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Groźne wypadki z udziałem dzikich zwierząt

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Studenci, którzy nie kupowali dyplomów, ale rzetelnie na nie zapracowali, mają poważne problemy. Po aferze korupcyjnej Collegium Humanum zmieniło nazwę, ale to tylko spotęgowało kłopoty. Część studentów zdecydowała się już na pozew zbiorowy przeciwko uczelni. Materiał Łukasza Łubiana z programu "Polska i Świat" TVN24.

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Uczciwi oberwali rykoszetem. Problemy studentów byłego Collegium Humanum

Źródło:
TVN24

Urząd dzielnicy Mokotów zapowiedział, że w najbliższych miesiącach wybudowane zostanie 650 metrów nowej drogi rowerowej w ciągu ulic Domaniewskiej i Suwak. W ramach prac przebudowane zostaną chodniki oraz jedno z przejść dla pieszych.

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Przedłużą ścieżkę rowerową w "Mordorze". Zbudują wyniesione skrzyżowanie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policja zatrzymała 23-letnią mieszkankę warszawskiego Targówka podejrzaną o posiadanie znacznej ilości mefedronu i marihuany. W mieszkaniu kobiety znaleziono m.in. pojemniki z poporcjowanymi narkotykami oraz wagę elektroniczną.

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Marihuana i mefedron w mieszkaniu 23-latki. Miały trafić na praskie ulice

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Piaseczna w niecałą godzinę dwukrotnie zatrzymali 44-letniego mężczyznę, który prowadził samochód nietrzeźwy i bez prawa jazdy. - Musiałem odwieźć partnerkę do domu - tłumaczył.

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Nietrzeźwy, bez prawa jazdy, zakochany. Zatrzymali go dwa razy w ciągu godziny

Źródło:
PAP

Auto ciężarowe, dwa busy i samochód osobowy. W środę rano na autostradzie A2 doszło do poważnego wypadku. Są ranni.

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Zderzenie kilku aut na A2. Ranni

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Policjanci ze Śródmieścia zatrzymali czterech obywateli Turcji, w tym podejrzanego o brutalny atak nożem. 23-latek usłyszał już zarzuty: usiłowania spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, posiadania narkotyków oraz kierowania samochodem pod ich wpływem.

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

"Wyciągnął nóż i brutalnie dźgnął nim 35-latka w klatkę piersiową"

Źródło:
tvnwarszawa.pl