Uczestnicy z transparentami zebrali się po 13.00 przy kościele Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Trasa niedzielnego marszu wiodła aleją Solidarności w stronę alei Jana Pawła II, następnie aleją Jana Pawła II do ul. Dzielnej i do Ogrodu Sprawiedliwych na skwerze "Jura" Gorzechowskiego na warszawskim Muranowie. Według organizatorów przyszło kilkaset osób.
- To miało być pokazanie światu, że sytuacja jest tragiczna, że Chrześcijanie są prześladowani na Bliskim Wschodzie i Afryce Środkowej. To był też marsz solidarności z tymi, którzy cierpią w tych rejonach z powodu swojej religii - mówił Arkadiusz Wierzuk, reporter TVN24.
"Wszyscy mieszkaliśmy razem"
Dodał, że wzięli w nim udział przedstawiciele wielu religii.
- Byli tu buddyści i muzułmanie i Żydzi. Byli też ci ludzie, którzy zostawili swoje rodziny w tych zapalnych terenach - relacjonował Wierzuk.
Reporter rozmawiał z jedną z Irakijek, która mieszka w Polsce i brała udział w niedzielnym marszu.
- Największe prześladowania religijne zdarzają się w moim kraju. Jako to mój obowiązek, jako Irakijki, pokazać, że ludzie w Iraku są przeciwko temu, co się dzieje. Wszyscy mieszkaliśmy razem, muzułmanie i chrześcijanie, jako jedna rodzina – opisywała kobieta.
Dodała, że nie patrzy, czy chodzi o muzułmanów, czy chrześcijan, ale musi pokazać, że solidaryzuje się z osobami prześladowanymi.
Marsz solidarności z prześladowanymi chrześcijanami
Apel do przywódców
Marsz był oddolną inicjatywą osób uczestniczących w dialogu międzyreligijnym. Na znak pamięci o współczesnych męczennikach uczestnicy manifestacji nieśli czerwone kwiaty, które złożyli wokół kamieni i drzewek w Ogrodzie Sprawiedliwych na warszawskim Muranowie, modląc się, by również dzisiaj nie brakowało ludzi sprawiedliwych tam, gdzie są najbardziej potrzebni.
- Głównym celem marszu jest publiczne zamanifestowanie przez polskich wyznawców różnych religii, że dostrzegają problem prześladowania chrześcijan w różnych krajach świata. Ma być on apelem do przywódców Europy i świata o to, aby podjęto działania na rzecz zaprzestania prześladowań ze względu na wyznawaną religię - przekazał w rozmowie z PAP jeden z organizatorów marszu Zbigniew Nosowski.
Dodał, że w organizację marszu szczególnie zaangażowały się środowiska muzułmańskie, które w Polsce od sześciu wieków mają tradycję pokojowego współistnienia w naszym społeczeństwie. Podkreślił, że polscy muzułmanie uznają, że jakakolwiek przemoc stosowana wobec innych ludzi w imię islamu, jest sprzeczna z zasadami Koranu. - I chcą to wyraźnie powiedzieć podczas tego marszu - zaznaczył Nosowski.
Dodał, że jest to jednorazowa inicjatywa, związana z nasileniem akcji prześladowań chrześcijan za wiarę. - Chciałbym wierzyć, że nie trzeba będzie tego typu akcji organizować w przyszłości - podkreślił.
Manifestacja solidarności
- Polscy wyznawcy różnych religii chcą w ten sposób publicznie okazać swoją solidarność z najbardziej obecnie na świecie prześladowaną wspólnotą religijną na Bliskim Wschodzie i w niektórych krajach Afryki Środkowej - podkreślali organizatorzy marszu.
Irakijczyk Samer Tui, mieszkający od 12 lat w Polsce, powiedział PAP, że przez uczestnictwo w niedzielnym marszu pragnie zaprotestować wobec "braku reakcji ze strony wspólnoty międzynarodowej na okrutne prześladowania chrześcijan, Żydów i muzułmanów, niezależnie od wyznawanej religii, poglądów czy też koloru skóry". Dodał, że jego rodzina w Iraku musiała opuścić dom, nie mogąc zabrać nic ze sobą, i śpi na ulicy, a w podobnej sytuacji znajduje się wiele irackich rodzin.
O marszu informował w niedzielę internauta Krzysztof, który przesłał swoje zdjęcia na warszawa@tvn.pl :
Marsz solidarności z prześladowanymi chrześcijanami
PAP,kś/r/mz/lata