Kamera rejestruje każdy grymas, wylaną łzę, drżenie ust i wyraz zaskoczenia na twarzy. W Och-Teatrze powstał filmowo-teatralny projekt bazujący na historii ze "Scen z życia małżeńskiego" Bergmana. Pod opieką reżysera teatralnego Łukasza Kosa sześciu młodych reżyserów filmowych szukało wspólnej przestrzeni dla obu dziedzin sztuki.
Przed 40 laty społeczeństwo szwedzkie przejrzało się w zwierciadle bergmanowskim. Tysiące pełnych napięcia jednostkowych historii nagle eksplodowało. Szwedzi dostali impuls do zmiany swojego życia. Powiecie – rozwiedli się i że to żaden happy end. Może wniosek jest inny – dojrzeli do decyzji, co skutkowało społecznymi przemianami.
Dziś wspomniane zwierciadło bergmanowskie z pewnością nie ma już takiej siły rażenia. Obecnie można traktować historię szwedzkiej pary jako po prostu mistrzowskie studium psychologiczne, które pozwala m.in. na pracę warsztatową, zarówno twórcom teatralnym i filmowym.
Technika filmowa w teatrze
"Sceny z życia małżeńskiego" to efekt współpracy Och-Teatru ze szkołą reżyserii filmowej Andrzeja Wajdy w ramach projektu "Studio Prób: Spotkania teatru z filmem 2010". Za film Bergmana wzięło się sześciu reżyserów - roczniki 70-te - pod opieką starszego, bo już po czterdziestce, reżysera Łukasza Kosa.
W jaki sposób ścierają się ze skandynawskim realizmem? Scenę teatralną zamieniają w mały plan filmowy - sami stają się ekipą z planu zdjęciowego. Na żywo rejestrują grę dwojga aktorów, którą obserwować możemy na ekranach zawieszonych nad widownią, zmieniają scenografię, kostiumy i rekwizyty.
Operują techniką stricte filmową - kadry szerokie i wąskie, zbliżenia na detal, zestawianie planów bliskich i dalekich. Kamera śledzi grę aktorów nieustannie. Teatr daje w takiej sytuacji możliwość obserwowania zarówno samego efektu pracy filmowca, jak i jej kulis.
Problem z realizmem
Współcześnie tworzenie teatru realistycznego wydaje się być trudniejsze. Realizm przeszedł intensywną ewolucję: od mieszczańskich konfliktów Ibsena przez nowoczesność Bergmana po skondensowany realizm dzisiejszego newsa, banalnych telenowel. Obecność kamer na scenie może po prostu uświadomić, jak złudne może się okazać pokazywanie tragedii "w obrazku" i jak łatwo o banalny melodramat.
Właśnie "melodramatycznie" medium filmowe wykorzystane zostało w jednej z początkowych scen. W oryginale do Johana i Marianne, robiących wrażenie idealnego małżeństwa, przychodzi para znajomych, którzy wybebeszają się ze swoich problemów. W spektaklu ta para pojawia się na ekranie w materiale wcześniej nagranym. Są jak postacie z kostiumowego teatru telewizji - w mieszczańskiej oprawie dochodzi do konfliktu - oboje opowiadają, jak nienawidzą wspólnego życia. Scena kończy się, gdy Johan zmienia kanał telewizyjny pilotem i stwierdza, że nie może znieść głupoty w telewizji.
Zabawa filmem i teatrem
W spektaklu da się wskazać jedno dramaturgiczne potknięcie. Johan i Marian zamieniają się w jednej z końcowych scen rolami. Męska rola przypada kobiecie, a kobieca mężczyźnie - i co za tym idzie kostium, zestaw grymasów, póz, zachowań. Mamy tu do czynienia z farsą, która niestety śmieszy tylko chwilami.
Efekt pracy kilku młodych reżyserów jest jednak interesujący. Z powodu nieustannej obecności ekipy techniczno-filmowej na scenie odnosi się wrażenie, że całość dopiero rodzi się, że aktorzy jeszcze poszukują w sobie rozwiązania na postawione przed nimi aktorskie zadania. Spektakl nie drażni, nie wzbudza kontrowersji. Jest raczej zabawą z konwencją teatralną i filmową.
Ciężki bergmanowski happy end
Koniec historii Marianne i Johana można uznać za swego rodzaju happy end. Para, po latach małżeńskiej obłudy, starć przy rozstaniu, znajduje na koniec sposób na bycie blisko, choć w zasadzie prowadząc niezależne życie. Bohaterowie przeszli drogę rozwoju - fakt, dużo ich to kosztowało.
Z dzisiejszej perspektywy już nie przeraża sam rozpad małżeństwa. U Bergmana ciekawić może sama droga rozwoju dwojga bohaterów - rodzenie się dojrzałej osobowości kobiety i mężczyzny.
"Sceny z życia małżeńskiego", sześć szkiców, premiera 27 października 2010 Reżyserska opieka: Łukasz Kos, reżyseria: Maria Zbąska, Bartosz Blaschke, Szymon Kapeniak, Vahram Mkhitaryan, Kristoffer Rus, Łukasz Kos, obsada: Gabriela Muskała i Andrzej Konopka, opieka artystyczna: Mistrzowska Szkoła Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy
Marek Władyka
Źródło zdjęcia głównego: | portal.chmi.cz