Radość ze zwycięstwa nad reprezentacją Węgier, duma z nowoczesnego Toru Wyścigów Konnych, beztroska letniego spaceru po Ogrodzie Saskim. Wszystko skończyło się nagle i nieodwołalnie wraz z pierwszymi niemieckimi bombami spadającymi na Warszawę we wrześniu 1939 roku. Rok, w którym zmieniło się wszystko, jest bohaterem wystawy "Wiosna, lato, wojna..." w Domu Spotkań z Historią.
Otwarty basen Legii jak zwykle pękał w szwach. Tłoczno było też wokół głównego kortu, gdzie Polacy grali w Pucharze Davisa. Z Niemcami. Szpilki nie dało się wcisnąć w trybuny, gdy piłkarska reprezentacja Polski ogrywała ówczesną potęgę - Węgrów - 4:2. To był ostatni zbiorowy akt entuzjazmu. Ale było też wiele indywidualnych, widać je na twarzach przypadkowych osób uwiecznionych na zdjęciach. Bo jak się nie uśmiechnąć, kiedy na ulicy pojawia się ciężarówka z żyrafą na pace. Do Warszawy trafiła drogą morską, przez Gdynię, z Tanganiki. W tym samym czasie otwarto elegancki Tor Wyścigów Konnych na Służewcu. Na fotografii przygrywa orkiestra, ale panów w stylowych kapeluszach muzyka niewiele obchodzi. Dyskutują raczej, który koń przyjdzie pierwszy. Nad placem Napoleona góruje surowa, ale elegancka bryła Prudentialu, Nowym Światem mknie tramwaj linii okólnej O kursującej wokół Śródmieścia.
To kilka kadrów z prawej ściany, na lewej widać jednak, że świadomość nadchodzącej wojny była. Warszawiacy kopią rowy przeciwlotnicze, obserwują pokazy obrony przeciwgazowej - żywa pamięć Wielkiej Wojny sprawiała, że to ataku gazowego obawiano się szczególnie. Społeczeństwo zrzuca się na sprzęt wojskowy - chrześcijańscy piekarze ufundowali dwie radiostacje, gazeciarze - karabin maszynowy Browning. Prezydent stolicy Stefan Starzyński obiera defiladę na Długiej.
- Postanowiliśmy pokazać wydarzenia jednego roku w Warszawie, żeby uświadomić ludziom, jaki to był szok, jaka to była niesamowita zmiana. Tytuł "Wiosna, lato, wojna..." miał podkreślić, jak wszyscy zostali wytrąceni z normalnego rytmu życia. W pierwszej części pokazujemy zdjęcia prasowe, które pozwalają nam wejść w rytm miasta: festyny, imprezy, przygotowania do roku szkolnego… Ale też pokazują przygotowania do wojny, w taki sposób jaki ją sobie wtedy wyobrażano - mówi Katarzyna Madoń-Mitzner, jedna z kuratorek wystawy w Domu Spotkań z Historią. Ale nie jest to ekspozycja wyłącznie "o ostatnim takim lecie". - Nagle cezura, Warszawa staje się obiektem totalnego ataku, miastem oblężonym, trzeba żyć pod bombami, ludzie schodzą do piwnic - dodaje.
Strzelali do dziewczyn zbierających ziemniaki
Amerykański korespondent Julian Bryan dociera do Warszawy ostatnim pociągiem 7 września. Mówi tylko po angielsku i niemiecku, więc bywa brany za szpiega. Po spotkaniu z prezydentem Starzyńskim dostaje tłumacza i kierowcę, to ułatwia pracę. W części wystawy mu poświęconej pierwsze uwagę przykuwa zdjęcie ze zbombardowanego szpitala Przemienienia Pańskiego na Pradze. Puste łóżka, wybite w oknach szyby, na podłodze gruz, strop się wali, a na środku sali nietknięta palma. Ale nie na takich absurdach skupiał się Bryan. Pokazywał dramat zwykłych ludzi. Przełamywał ich nieufność, podchodził blisko, dopiero wtedy naciskał spust migawki.
- Wykazał się odwagą i empatią. Pokazał, jak wojna wygląda z bliska i co oznacza dla ludzi. Bohaterami są cywile, widzimy wojnę na ich twarzach. Jego zdjęcia, często ikoniczne, pokazują ludzi, w scenerii coraz bardziej zrujnowanego i zdezorganizowanego miasta - opowiada Madoń-Mitzner. Choć dobrze znane i wielokrotnie pokazywane wciąż robią wrażenie. Kazimiera Kostewicz rozpacza nad zwłokami siostry, trafionej niemiecką na polu przy Ostroroga.
- To zdjęcie obiegło cały świat, bo przeczyło temu, że Niemcy bombardują tylko obiekty wojskowe i strategiczne. Strzelali także do cywili, do kobiet zbierających ziemniaki na polu. Dziewczynka ze zdjęcia żyje i wraca do tych wspomnień. Spotkanie z nią było wstrząsające, mówiła, że te straszne zdjęcia, to jej jedyne zdjęcia z dzieciństwa - relacjonuje nasza rozmówczyni.
Idziemy dalej. Ryszard Pajewski usiadł załamany wśród ruin, ma dziewięć lat i właśnie skończyło się jego dzieciństwo. Wyraz twarzy Czesławy Dosput z córeczką na rękach to obraz-definicja "niepewności jutra". Idzie wśród gruzów Łochowskiej. Staruszka z Ogińskiego trzyma w dłoni cały uratowany dobytek - łyżeczkę i nożyczki. Bomby pogrzebały wielu ludzi ze Starego Miasta, oszczędziły kanarka, którego trzyma w klatce 10-letni Zygmunt Aksienow. - Julian Bryan dużo zrobił, żeby te obrazy przedostały się na świat - zauważa kuratorka. Rzeczywiście, jeszcze w 1939 roku zdjęcia opublikowały wysokonakładowe tytuły: "Time", "Life" czy "Look" .
Niemcy wkraczają do złamanego miasta
Ale wystawa pozwala też zobaczyć mniej znane zbiory. Kolekcję Sylwestera "Krisa" Brauna odkrył pisarz Jacek Dehnel, a prawa przekazał Muzeum Powstania Warszawskiego. Braun skupiał się na dokumentowaniu zniszczeń budynków. Ten urzędnik Biura Planowania Miasta najpierw fotografował na własną rękę, potem pracował na rzecz Biura Informacji i Propagandy Armii Krajowej. - Chcieliśmy pokazać, że są inne perspektywy i zestawić je. Bryan jeździł do dzielnic peryferyjnych, na druga stronę Wisły, a na zdjęciach Brauna widzimy, co się stało z tą najważniejszą częścią miasta - wyjaśnia kuratorka. Po całodniowym bombardowaniu 25 września zniszczenia zabudowy miasta sięgały 10-12 procent, ale w do niedawna reprezentacyjnym i pełnym kluczowych instytucji Śródmieściu, były znacznie większe.
Z ówczesnego Ministerstwa Skarbu, czyli dzisiejszego ratusza przy placu Bankowym, ostał się tylko portyk z kolumnadą. Trafione kamienice przy Nowym Świecie stały się mieszaniną gruzu i desek, siłą eksplozji bomb stalowe tory tramwajowe powyginały się, jakby były z drutu nie ze stali.
Tysiące bomb zrzuconych na miasto przyniosły zamierzony efekt - Warszawa skapitulowała, Niemcy mogli wkroczyć do miasta. Pokazuje to kolejna część wystawy. - Oni bardzo dokładnie fotografowali z ziemi i powietrza skutki swojej akcji, bo w pewien sposób eksperymentowali na Warszawie - zauważa Katarzyna Madoń-Mitzner. Szczególne wrażenie robi zdjęcie oddziałów miarowo kroczących Nowym Światem tuż obok zawalonego narożnika kamienicy Jasińskiego, gdzie dziś stoi pomnik generała Charles’a de Gaulle’a. Na drugim planie widać Muzeum Narodowego, które okupant planował zachować nawet po decyzji o anihilacji miasta po Powstaniu Warszawskim. Kadr może przypominać scenę z "Pianisty" Romana Polańskiego, który pokazał ten sam przemarsz kilkaset metrów dalej - przy Pałacu Staszica. Żołnierze dotarli zapewne na plac Zamkowy - Zamek Królewski jeszcze stał, ale pozbawiony dachu i okien. Ogołocona siedziba prezydenta RP miała przypominać o upadku polskiej państwowości. Zabitych jest tak dużo, że trzeba ich chować na placach i skwerach, choćby tym przed Zachętą.
Na fotografiach wykonanych na dziedzińcu Pałacu Bruhla (do niedawna siedziby Ministerstwa Spraw Zagranicznych) widzimy sprzęt zdany przez polską armię. Z tarasu przyglądają mu się oficerowie Wermachtu. Na Puławskiej nasi żołnierze szykują się do wyjścia do obozu jenieckiego. Tymczasem hitlerowcy panoszą się w Warszawie i fotografują na tle zrujnowanych obiektów pozując jak turyści przed Wieżą Eiffle’a czy Koloseum. - Zdjęcia "turystyczne" trafiały do albumów rodzinnych, teraz wypływają na różnych aukcjach - opowiada nasza rozmówczyni.
Jest też fotografia, tego który to wszystko sprawił. Adolf Hitler, podczas swojej jedynej wizyty w Warszawie 5 października, jedzie odkrytym autem w okolicach placu Piłsudskiego, który już niedługo zostanie przemianowany na Adolf Hitler Platz.
Tajemnicza kolekcja terenu przyszłego getta
Wypłynęła także tajemnicza kolekcja Wilhelma Haase-Lampego, który w grudniu 1939 roku uwiecznił ulice i mieszkańców dzielnicy północnej przed utworzeniem tam getta.
- To był niemiecki socjaldemokrata, dziennikarz, dyrektor public relations w dużej firmie. Przyjechał prawdopodobnie służbowo, być może jego firma chciała tu założyć jakąś filię, to nie jest zdokumentowane. Na pewno nigdzie tych zdjęć nie wykorzystał. Znaleziono je w albumie polskiej rodziny na ziemiach zachodnich - wyjaśnia Madoń-Mitzner. - Haase-Lampe wykonał bardzo mroczne fotografie, głównie dzielnicy północnej. To zapowiedź getta, tego, co się będzie działo. Ludzie snują się jak duchy - dodaje.
Jak duch wygląda chłopak przemykający ulicą Skórzaną. Ręce w kieszeniach płaszcza, przestraszony wzrok wpatrzony w obiektyw, na ramieniu opaska z gwiazdą Dawida. W tle spustoszona wybuchem bomby kamienica, której "zawartość" runęła i wypełniła parter.
Jesień 1939 roku była pierwszym aktem niszczenia stolicy. Jak się okazało nie ostatnim, ale mieszkańcy nie mogli o tym wiedzieć. Kuratorka zauważa, że szybko zaczęli oswajać ruiny, porządkowali cegły, budynki zagrażające zawaleniem były wysadzane. - Nam zrujnowana Warszawa kojarzy się Powstaniem Warszawskim, ale przez całą okupację ludzie mieli ruiny wokół siebie, traktowali to jako element normalności - opisuje. I dostrzega w tym jakąś nadzieję: - Wydarzyło się coś straszliwego i nieodwracalnego dla miasta, ale w ludziach była siła i energia, życie się toczyło dalej.
Z takim właśnie przesłaniem chcą nas zostawić kuratorzy: "Miasto skazane na śmierć, dziś żyje, dynamicznie się rozwija, zmienia i fascynuje swoją burzliwą przeszłością".
Wystawę "Wiosna, lato, wojna... Warszawa 1939" w Domu Spotkań z Historią przy Karowej 20 można oglądać do 31 stycznia 2020.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Julien Bryan / United States Holocaust Memorial Museum