logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Lista tematów

  • 1
    Z Rogerem Moorhouse'em rozmawiał Jacek Stawiski "Opcje, jakie Polska wybrała w 1939 roku, były jedynymi możliwymi"
  • 2
    Mariusz Nowik Zbrodnia na kliszy. "Dziewczynka płakała. Ja i dwaj polscy oficerowie też"
  • 3
    Aleksandra Arendt-Czekała Pasł krowy pod "lawiną żelaza i ognia"
  • 4
    Filip Czekała "Widok był okrutny". Przeżył, bo nie umiał dobrze pływać
  • 5
    Tamara Barriga "Uprasza się nie mówić o polityce!". Bo nie ma co wojną psuć wakacji
  • 6
    Tomasz-Marcin Wrona Był świadkiem wojennej historii, dziś ma się stać symbolem pojednania
  • 7
    Rafał Lesiecki Nie na stałe, ale trwale. Nie byłoby ich, gdyby nie rosyjska agresja
logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Z Rogerem Moorhouse'em rozmawiał Jacek Stawiski

"Opcje, jakie Polska wybrała w 1939 roku, były jedynymi możliwymi"

Zobacz

Mariusz Nowik

ZobaczZbrodnia na kliszy. "Dziewczynka płakała. Ja i dwaj polscy oficerowie też"

Czytaj artykuł

Tytuł: Zbrodnia na kliszy / Autor: Julien Bryan

Podziel się

Przyjechał do bombardowanej Warszawy z kamerą i trzema aparatami fotograficznymi w walizce. Chciał pokazać, jak Polacy walczą z wrogiem. "Pana zdjęcia mogą się okazać naprawdę ważne – w ten sposób świat będzie mógł się dowiedzieć, co tu się stało" – mówił mu prezydent stolicy Stefan Starzyński i nie mylił się. Fotografie i nagrania Juliena Bryana stały się wstrząsającym dowodem niemieckich zbrodni wojennych.

Tekst został opublikowany 29 sierpnia 2019 roku. Prezentujemy go w ramach przeglądu najważniejszych artykułów Magazynu TVN24 2019 roku.

Samoloty nadleciały, kiedy kobiety kopały ziemniaki. Teren był otwarty, przy skrzyżowaniu dwóch ulic - Ostroroga i Tatarskiej - więc nie zdążyłyby dobiec ani do najbliższych zabudowań, ani do muru Cmentarza Powązkowskiego, przy którym mogłyby się położyć i skryć przed wzrokiem lotników. Nie zdążyłyby, bo maszyny z czarnymi krzyżami na skrzydłach zaskoczyły je. Kobiety upadły tam, gdzie stały, ale i tak wciąż były łatwym celem. Samoloty przeleciały nisko i zrzuciły dwie bomby na stojący kilkaset metrów dalej dom. Zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. Kobiety podniosły się, zaczęły otrzepywać spódnice z ziemi. Budynek stał w płomieniach, słychać było w oddali jakieś krzyki. Nie pobiegły jednak na ratunek. Wróciły do pracy w polu. Kopały motykami, miarowo, jakby przed chwilą nic się nie wydarzyło. Był 14 września, mieszkańcy Warszawy zaczynali przyzwyczajać się do bombardowań i śmierci. Nie mogli przyzwyczaić się do głodu – brakowało jedzenia i wody, dlatego kobiety wiedziały, że w tej chwili ważniejsze od rozgrzebywania zgliszcz jest zdobycie choć kilku ziemniaków na skąpy posiłek dla swoich bliskich.

Niemieckie samoloty pojawiły się ponownie po kilku minutach, równie niespodziewanie jak wcześniej. Tym razem nie zrzucały bomb. Piloci do kobiet na polu otworzyli ogień z karabinów. One biegły i rzucały się w bruzdy ziemi, bezskutecznie szukając schronienia, a oni zawracali i nadlatywali raz po raz, rycząc silnikami i siekąc przed siebie seriami pocisków. Kiedy wreszcie wznieśli się i odlecieli, na polu pozostały dwa nieruchome, zakrwawione ciała.

Jedną z kobiet przykryto koszem, do którego wcześniej wkładała ziemniaki. Obok usiadł jej syn. Chłopiec miał nie więcej niż dziesięć lat, był w szoku. Nieobecnym wzrokiem patrzył przed siebie, dziwnie spokojny, jakby bez świadomości, że przed chwilą stracił matkę.

Chłopiec przy zwłokach matki. Jedno ze zdjęć wykonane przez Juliena Bryana po ataku niemieckich samolotów / Źródło: Wikimedia Commons / Julien Bryan

Trzy aparaty i kamera

Chwilę po tym ataku przy polu zatrzymał się samochód – niewielka skoda rapid z brudną karoserią, pogiętą tablicą rejestracyjną i pękniętą przednią szybą. Wysiadł z niej mężczyzna w szarym garniturze, towarzyszyli mu dwaj oficerowie. Mężczyzna trzymał aparat fotograficzny. Nazywał się Julien Bryan i był amerykańskim filmowcem. To dzięki niemu świat dowie się o tej zbrodni.

Do Warszawy przyjechał tydzień wcześniej, jednym z ostatnich pociągów, którym udało się dotrzeć do stolicy przed nadciągającym oblężeniem, zaciskającym się pierścieniem wojsk niemieckich wokół miasta. "Oblężenie" - taki tytuł miał nosić film dokumentalny, który zamierzał nakręcić Bryan. W walizce, z którą wyszedł na peron Dworca Głównego przy Alejach Jerozolimskich, przywiózł kamerę na statywie i trzy aparaty fotograficzne. W ulubionej leice miał założony kolorowy film Kodachrome, reporterską nowinkę techniczną, którą zamierzał sprawdzić w akcji.

Bryan był doświadczonym filmowcem, fotoreporterem i korespondentem wojennym. Pierwszy raz na front trafił w 1917 roku, kiedy Stany Zjednoczone przystąpiły do I wojny światowej. Miał wtedy 18 lat, dopiero co skończył szkołę średnią. Jako wolontariusz pomagał w ewakuowaniu rannych żołnierzy z pola bitew pod Verdun i Argonne. Swoje doświadczenia opisał potem w książce "Ambulance 464: Encore des Blessés". W latach trzydziestych zaczął jeździć do komunistycznej Rosji, podpatrując mechanizmy funkcjonowania totalitarnego państwa. Uwagę publiczności zwrócił jednak filmem dokumentalnym nakręconym w III Rzeszy, pokazującym rodzący się kult Adolfa Hitlera i nabierający rozpędu w niemieckim społeczeństwie, nakręcany przez państwo rasizm. Zatytułowany "Inside Nazi Germany" obraz wzbudził w USA nie tylko zainteresowanie, ale i ogromne emocje. Podsycały je protesty niemieckiej ambasady, która próbowała blokować wyświetlanie dokumentu w kinach.

Dwie Warszawy / Wideo: tvn24

Cywile i ich dramat. Na tym skupiał się amerykański fotograf / Źródło: Wikimedia Commons / Julien Bryan

Dobrze poznał również Polskę. Nie ukrywał fascynacji młodym państwem, które wróciło na mapę świata po ponad 120 latach niewoli, imponowało mu, jak odbudowuje się i odzyskuje znaczenie. Spotykał się z prostymi ludźmi, nagrywał reportaże o polskich ubogich rodzinach, zjechał nawet pod ziemię z górnikami, by pokazać ich pracę. "Gdziekolwiek pojechałem, szybko odkrywałem, że jeśli łamiesz się z ludźmi chlebem i dzielisz ich troski i radości, bariery języka, polityki oraz religii wkrótce znikają" – wspominał. Dlatego kiedy dowiedział się o ataku Niemiec na Polskę, nie miał wątpliwości, że musi jechać do Warszawy i pokazać, jak jej mieszkańcy walczą z nowym wrogiem.

"Kobiety i dzieci zabite przez bomby"

"My musimy tu pozostać, ale pan musi w końcu wydostać się stąd, razem z pana filmami. Pana zdjęcia mogą się okazać naprawdę ważne – w ten sposób świat będzie mógł się dowiedzieć, co tu się stało" – powiedział prezydent stolicy Stefan Starzyński, kiedy Julien Bryan poprosił o oficjalną zgodę na kręcenie filmu o oblężonej Warszawie.

Starzyński pozwolił mu fotografować wszystko, co uzna za istotne, i przyznał wojskową asystę. Było to o tyle ważne, że niemówiący po polsku dokumentalista mógł być łatwo wzięty za niemieckiego szpiega. Miał więc do pomocy oficerów, którzy dostarczali mu informacje ze sztabu obrony Warszawy i dwóch Amerykanów polskiego pochodzenia pomagających w rozmowach z mieszkańcami stolicy. Przemieszczali się małą skodą, w której ledwo mieścił się sprzęt fotograficzny i kamera.

Bryanowi zależało na pokazywaniu codzienności mieszkańców oblężonego miasta, dlatego podchodził bardzo blisko ludzkich tragedii. Nawet – jak sam przyznawał – czasami być może za blisko.

Z kamerą na barykadzie. Julien Bryan dostał od prezydenta Warszawy pozwolenie filmowania i fotografowania wszystkiego, co uznał za istotne / Źródło: Wikimedia Commons / Julien Bryan

"Widok zwłok w żadnych okolicznościach nie należy do przyjemnych, ale kiedy są to ciała młodych kobiet – rozerwane na strzępy, niekiedy bez głów, rąk lub nóg – jest czymś wyjątkowo okropnym" – wspominał. "W fotografii zazwyczaj myślimy o pięknie kompozycji. Tu nie było żadnego piękna. Ale tak wyglądała prawda – kobiety i dzieci zabite przez bomby wroga".

Jedne z pierwszych kroków skierował do szpitala świętej Zofii na ulicy Żelaznej. Klinika, do której na co dzień trafiały kobiety w ciąży, była zapełniona rannymi. Brakowało łóżek, leków i środków opatrunkowych, pacjentów układano na podłodze, a lekarze nie nadążali z udzielaniem pomocy. "Na jednym z oddziałów na piętrze w maleńkiej salce na osiem osób stłoczono około dwudziestu rannych" – relacjonował Amerykanin. "Było wśród nich dwóch lub trzech mężczyzn, których niecodziennie przyjmowano do tego rodzaju szpitala, ale gdzie indziej nie było dla nich miejsca. Większość kobiet była ciężarna, a dwie z nich ciężko ranne. (...) Jedna z nich została poważnie ranna odłamkiem bomby. Była na wpół przytomna, krew nadal sączyła się przez jej bandaże" – opowiadał. Potem pielęgniarki zaprowadziły go do piwnicy, do której – jak mu wyjaśniły – przeniesiono pięćdziesiąt matek "w nadziei, że będą tam choć trochę bezpieczniejsze".

"Łóżek nie było. Kobiety z noworodkami siedziały lub leżały na podłodze wielkiej piwnicy. W półmroku niezwykłe wrażenie robił widok niezmordowanych pielęgniarek, które od siedmiu dni nie opuszczały szpitala, a teraz pomagały znosić na dół kobiety i dzieci" – wspominał. Niektóre maluchy, choć dopiero co przyszły na świat, były już poranione potłuczonym szkłem z okiennych szyb pękających od eksplozji bomb. Bardzo go to poruszyło. Zrozumiał, że musi podzielić się tym widokiem, zarejestrować go. Przyznawał potem, że wiele ryzykował, bo żeby zrobić zdjęcia w ciemnych podziemiach, podłączał fotograficzne lampy do szpitalnej sieci elektrycznej. Nie miał pewności, czy nie wysadzi w ten sposób bezpieczników. Przechodził od pacjentki do pacjentki, od dziecka do dziecka, od pielęgniarki do pielęgniarki. Chciał zrobić jak najwięcej zdjęć.

"W pewnym sensie brutalnie naruszałem prywatność tych przerażonych ludzi, ale wykonywałem swoją pracę. Sporządzałem dokumentalny zapis czegoś, co działo się naprawdę" – tłumaczył.

Chłopiec z kanarkiem w klatce

O tym, jak niewiele znaczy schronienie w piwnicy, nawet pod masywnymi stropami gmachu szpitala świętej Zofii, Bryan przekonał się bardzo szybko, kiedy niemiecka bomba trafiła w budynek po drugiej stronie skrzyżowania. Kilka pięter gmachu pod numerem 99 ulicy Żelaznej zapadło się, grzebiąc mieszkańców. Amerykanin dobiegł na miejsce, gdy trwała akcja ratunkowa.

Mieszkańcy Warszawy pomagali w obronie miasta, jak mogli - kopali umocnienia i okopy / Źródło: Wikimedia Commons / Julien Bryan

"Duża bomba o wadze 250 kilogramów trafia w nowoczesny, pięciokondygnacyjny budynek" – relacjonował. "Miało to miejsce dosłownie przed chwilą, (...) naprzeciwko miejskiego szpitala położniczego, w którym nie zostało właściwie ani jednego okna" – dodawał. Wbiegł na pierwsze piętro kliniki, stanął w otworze po oknie, szybko zmienił obiektyw na szerokokątny. Zrobił zdjęcie zniszczeń, ulicy zasypanej gruzem, ludzi stojących pod rozerwanym blokiem bez nadziei, że uda się jeszcze wydobyć kogoś żywego. "Był to ładny, nowoczesny dom, w którym znajdowało się jakieś czterdzieści mieszkań, a teraz wyglądał, jakby jakiś olbrzym łyżką do lodów zaczerpnął całą środkową część budynku" – opisywał przejmujący widok. "O ruiny oparto długie drabiny, dzięki czemu ratownicy mogli wydobywać spod ruin rannych i zabitych. Kiedy dotarłem na miejsce, znaleźli ciała około czternastu kobiet i dzieci. Tylko w tym jednym domu było około dwudziestu rannych. Sfotografowałem ich również" – przyznawał.

Każda z osób ze zdjęć Bryana to osobna, przejmująca historia. Kobieta, która uratowała z walącego się domu tylko nożyczki i srebrną łyżeczkę. Przerażona matka nad bliźniętami w szpitalnej pościeli, mężczyzna w kolejarskiej czapce przyciskający pod pachą wyczekany w kolejce bochenek. Niedaleko centrum miasta Amerykanin zauważył też 10-latka z klatką z ptakiem. Jak opisywał, "bomba trafiła w budynek mieszkalny, odsłaniając wnętrze pierwszego, drugiego i trzeciego piętra. Oszołomiony chłopiec błąkał się przy nim, trzymając jedyną rzecz, którą odnalazł – kanarka w klatce. Wciąż wchodził na stertę kamieni oraz cegieł i schodził z niej. Sąsiedzi powiedzieli nam, że pod gruzami znajduje się dziewięć czy dziesięć ciał, których wciąż nie odkopano".

Ulica Julianowska na Bródnie / Źródło: Wikimedia Commons / Julien Bryan
Jest też podwórko przy ulicy Julianowskiej na Bródnie. Bryan wykonał tam dwa ujęcia, jedno z góry, prawdopodobnie z okna sąsiedniego budynku. Widać na nich codzienność rodziny przeniesioną na zewnątrz z wypalonej, pozbawionej dachu skorupy, która kiedyś była jej domem. Wyjęte, położone drzwi służą za stoły, skrzynka staje się krzesłem, na jakimś ocalonym meblu piętrzy się pościel. Domownicy porządkują resztki uratowanego dobytku – jedna z kobiet robi przepierkę w misce, inna obiera ziemniaki i wrzuca je do wiadra, które trzyma chłopiec, inny rąbie siekierką drwa na ognisko, na którym – po utracie pieca – najpewniej wkrótce zaczną przyrządzać posiłek. Mimo czającego się w fotografii dramatu tchnie ona spokojem i pozorem normalności.

Na innym zdjęciu widać dwóch kilkunastoletnich chłopców, którzy, stojąc na tle ruin, czytają gazetkę z przygodami Myszki Miki. Być może znaleźli ją w rumowisku po bombardowaniu.

"Tak właśnie wojna zmienia człowieka"

W ciągu dwóch tygodni spędzonych w Warszawie fotograf do tego stopnia zaangażował się w życie mieszkańców oblężonego miasta, że zaczął się z nimi identyfikować. Zauważył, że udzielają mu się otaczające go emocje walki i traci bezstronność dokumentalisty, kiedy, stojąc na dachu ambasady amerykańskiej, nagrywał jedno z najintensywniejszych bombardowań polskiej stolicy.

Julien Bryan filmuje szczątki niemieckiego samolotu / Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta")

"Miasto przeżywało agonię spowodowaną kolejnym powietrznym widowiskiem – zapewne największym zmasowanym bombardowaniem znanym w dotychczasowej historii świata" – opisywał. "Na niebie były jednocześnie setki samolotów. Żaden z nich nie był polski. (...) Obserwowałem niemiecki samolot zestrzelony bezpośrednio nad nami. Wystrzelono dziesięć pocisków przeciwlotniczych i widziałem, jak każdy z pocisków smugowych, zostawiając za sobą czerwoną fosforową wstążkę, leci wdzięcznym łukiem trzy tysiące metrów w górę, gdzie eksploduje, zostawiając małą chmurkę czarnego dymu. Dziewięć chybiło samolotu, ale dziesiąty najwidoczniej trafił bezpośrednio" – wspominał.

Nagrał spadającą, ogarniętą płomieniami maszynę. "Przypuszczam, że jako ludzka istota o przyzwoitych odruchach powinienem czuć się fatalnie, (...) ale przyłączyłem się do wrzeszczących i wiwatujących dwóch innych Amerykanów z ambasady" – przyznał potem. "Zapomnieliśmy o znajdujących się w Niemczech rodzinach tych lotników. Wiedzieliśmy tylko, że byli przedstawicielami rządu, który od trzech tygodni z zimną krwią zabijał bezbronnych ludzi. Cieszyliśmy się, że nie żyją. Tak właśnie wojna zmienia człowieka" – dodał.

Chłopiec na ruinach zbombardowanego budynku / Źródło: Wikimedia Commons / Julien Bryan

16 września 1939 roku w wychodzącym wciąż "Expressie Porannym" zamieszczono artykuł pod tytułem "Naród taki nie może być zwyciężony – mówi o Polakach dziennikarz amerykański". Bryan podkreślał w nim, że jest pod wrażeniem zaangażowania zwykłych ludzi w obronę własnego miasta. "Mówię to jako były żołnierz. Będąc siedem miesięcy na froncie pod Verdun, nie spotkałem się nawet tam z tak godną postawą, z tak wielkim heroizmem i z tak wielkim samozaparciem się, jak w Warszawie" – zaznaczał. Postanowił też wystąpić ze specjalnym apelem radiowym do prezydenta Stanów Zjednoczonych Franklina Delano Roosevelta.

"My name is Bryan. Julien Bryan, American photographer" – rozpoczął swoją przemowę na antenie Polskiego Radia. "Ameryka musi zacząć działać" – powiedział, kierując te słowa do prezydenta USA. "Musi zażądać zaprzestania tego najpotworniejszego we współczesnych czasach mordowania ludzi. Stutrzydziestomilionowy narodzie amerykański! Prosimy was w imię uczciwości, sprawiedliwości i wartości chrześcijańskich nie o pomoc dla nas – niewielkiej grupy czterdziestu trojga Amerykanów, ale o pomoc dla tych dzielnych Polaków" – podkreślił.

"Co mogliśmy powiedzieć temu dziecku?"

Amerykanin wyjechał z Warszawy 21 września, korzystając z chwilowego zawieszenia broni. Z płonącego miasta wywiózł materiały, które uświadomiły społeczeństwu na Zachodzie, jak wygląda wojna Niemiec z polskimi cywilami. Fotografie zaczęła publikować prasa, nagrania posłużyły Bryanowi do stworzenia krótkometrażowego filmu dokumentalnego. "Oblężenie" trafiło do kin w 1940 roku i doczekało się nawet nominacji do Oscara. Na jednym z ostatnich, podsumowujących ten dokument ujęć widać pole ziemniaków ostrzelane 14 września przez niemieckich lotników i szlochającą dziewczynkę. Dziewczynka ma na imię Kazia i płacze nad ciałem zabitej siostry, Anny.

12-letnia Kazimiera Mika nad zwłokami swojej starszej siostry, Anny / Źródło: Wikimedia Commons / Julien Bryan

Julien Bryan pociesza 12-letnią dziewczynkę, której starsza siostra zginęła w ataku niemieckich samolotów / Źródło: Wikimedia Commons / Julien Bryan

Fotografie przedstawiające tę scenę stały się najbardziej rozpoznawalnymi kadrami Bryana. Stanowiły bezpośredni dowód okrucieństwa wobec cywilów i odpowiedź na niemieckie propagandowe kroniki filmowe, w których żołnierze najeźdźcy rozdają cywilom posiłki, a ludność spontanicznie, kwiatami wita wchodzących do miast okupantów.

Bryan wspominał, że kiedy zobaczył rozpacz dziewczynki, emocje wzięły nad nim górę. "Jak sparaliżowana stanęła nad jedną z zabitych. Kobieta była jej starszą siostrą. Dziecko nigdy dotąd nie widziało śmierci i nie mogło zrozumieć, dlaczego siostra się do niej nie odzywa.

– Co się stało?! – krzyknęła. A potem pochyliła się, dotknęła twarzy martwej dziewczyny i cofnęła się z przerażeniem. (…)

– Proszę, odezwij się do mnie! Proszę, proszę! Co się ze mną stanie bez ciebie?!

Dziecko spojrzało na nas oszołomione. Objąłem ją ramieniem i przytuliłem mocno, usiłując pocieszyć. Płakała. Ja też i dwaj polscy oficerowie, którzy mi towarzyszyli. Co mogliśmy powiedzieć temu dziecku?" – zastanawiał się.

Ta scena i wspomnienia z płonącej Warszawy nie dawały mu spokoju. W 1958 roku przyjechał do Polski w poszukiwaniu bohaterów swoich zdjęć.

  • Kolejka po chleb przed sklepem przy ul. Białołęckiej 28 (dziś Wysockiego) / Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta")
    Kolejka po chleb przed sklepem przy ul. Białołęckiej 28 (dziś Wysockiego) / Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta") / Fot. Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta")
  • Najbardziej znane zdjęcie Bryana. 12-letnia Kazimiera Mika nad zwłokami siostry / Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta")
    Najbardziej znane zdjęcie Bryana. 12-letnia Kazimiera Mika nad zwłokami siostry / Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta") / Fot. Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta")
  • Julien Bryan filmuje szczątki niemieckiego samolotu / Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta")
    Julien Bryan filmuje szczątki niemieckiego samolotu / Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta") / Fot. Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta")
  • Nowe Miasto, róg ulic Wójtowskiej i Przyrynek / Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta")
    Nowe Miasto, róg ulic Wójtowskiej i Przyrynek / Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta") / Fot. Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta")
  • Julien Bryan i 12-letnia Kazimiera Mika / materiały IPN
    Julien Bryan i 12-letnia Kazimiera Mika / materiały IPN
  • Jedna z ofiar niemieckich ataków na Warszawę
    Jedna z ofiar niemieckich ataków na Warszawę / Fot. Julien Bryan/Wikimedia Commons
  • 12-letnia Kazimiera Mika nad zwłokami swojej starszej siostry, Anny
    12-letnia Kazimiera Mika nad zwłokami swojej starszej siostry, Anny / Fot. Julien Bryan/Wikimedia Commons
  • Chłopiec przy zwłokach matki. Jedno ze zdjęć wykonane przez Juliena Bryana po ataku niemieckich samolotów
    Chłopiec przy zwłokach matki. Jedno ze zdjęć wykonane przez Juliena Bryana po ataku niemieckich samolotów / Fot. Julien Bryan/Wikimedia Commons
  • Ulica Julianowska na Bródnie. Ich dom przestał istnieć, życie rodziny przeniosło się na podwórze
    Ulica Julianowska na Bródnie. Ich dom przestał istnieć, życie rodziny przeniosło się na podwórze / Fot. Julien Bryan/Wikimedia Commons
  • Z kamerą na barykadzie. Julien Bryan dostał od prezydenta Warszawy pozwolenie filmowania i fotografowania wszystkiego, co uznał za istotne
    Z kamerą na barykadzie. Julien Bryan dostał od prezydenta Warszawy pozwolenie filmowania i fotografowania wszystkiego, co uznał za istotne / Fot. Julien Bryan/Wikimedia Commons
  • Mieszkańcy Warszawy pomagali w obronie miasta, jak mogli - kopali umocnienia i okopy
    Mieszkańcy Warszawy pomagali w obronie miasta, jak mogli - kopali umocnienia i okopy / Fot. Julien Bryan/Wikimedia Commons
  • Cywile i ich dramat. Na tym skupiał się amerykański fotograf
    Cywile i ich dramat. Na tym skupiał się amerykański fotograf / Fot. Julien Bryan/Wikimedia Commons
  • Chłopiec na ruinach zbombardowanego budynku
    Chłopiec na ruinach zbombardowanego budynku / Fot. Julien Bryan/Wikimedia Commons
  • Kolejka po chleb przed sklepem przy ul. Białołęckiej 28 (dziś Wysockiego) / Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta")

    Kolejka po chleb przed sklepem przy ul. Białołęckiej 28 (dziś Wysockiego) / Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta")

  • Najbardziej znane zdjęcie Bryana. 12-letnia Kazimiera Mika nad zwłokami siostry / Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta")

    Najbardziej znane zdjęcie Bryana. 12-letnia Kazimiera Mika nad zwłokami siostry / Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta")

  • Julien Bryan filmuje szczątki niemieckiego samolotu / Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta")

    Julien Bryan filmuje szczątki niemieckiego samolotu / Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta")

  • Nowe Miasto, róg ulic Wójtowskiej i Przyrynek / Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta")

    Nowe Miasto, róg ulic Wójtowskiej i Przyrynek / Fot. Julien Bryan (IPN/Ośrodek "Karta")

  • Julien Bryan i 12-letnia Kazimiera Mika / materiały IPN

    Julien Bryan i 12-letnia Kazimiera Mika / materiały IPN

  • Jedna z ofiar niemieckich ataków na Warszawę

    Jedna z ofiar niemieckich ataków na Warszawę

  • 12-letnia Kazimiera Mika nad zwłokami swojej starszej siostry, Anny

    12-letnia Kazimiera Mika nad zwłokami swojej starszej siostry, Anny

  • Chłopiec przy zwłokach matki. Jedno ze zdjęć wykonane przez Juliena Bryana po ataku niemieckich samolotów

    Chłopiec przy zwłokach matki. Jedno ze zdjęć wykonane przez Juliena Bryana po ataku niemieckich samolotów

  • Ulica Julianowska na Bródnie. Ich dom przestał istnieć, życie rodziny przeniosło się na podwórze

    Ulica Julianowska na Bródnie. Ich dom przestał istnieć, życie rodziny przeniosło się na podwórze

  • Z kamerą na barykadzie. Julien Bryan dostał od prezydenta Warszawy pozwolenie filmowania i fotografowania wszystkiego, co uznał za istotne

    Z kamerą na barykadzie. Julien Bryan dostał od prezydenta Warszawy pozwolenie filmowania i fotografowania wszystkiego, co uznał za istotne

  • Mieszkańcy Warszawy pomagali w obronie miasta, jak mogli - kopali umocnienia i okopy

    Mieszkańcy Warszawy pomagali w obronie miasta, jak mogli - kopali umocnienia i okopy

  • Cywile i ich dramat. Na tym skupiał się amerykański fotograf

    Cywile i ich dramat. Na tym skupiał się amerykański fotograf

  • Chłopiec na ruinach zbombardowanego budynku

    Chłopiec na ruinach zbombardowanego budynku

 

"Zbliżenia odważnych ludzi w agonii"

Chłopca z klatką z kanarkiem udało mu się odnaleźć w Zabrzu. Nazywał się Zygmunt Aksienow, pracował w kopalni, miał żonę i dwoje dzieci. W 1939 roku dziesięcioletni Zygmuś "razem z rodzicami i dwoma braćmi – siedmioletnim Aleksandrem i trzynastoletnim Bogusławem, mieszkał w Warszawie przy ulicy Samborskiej przy Starym Mieście" – opowiadał fotograf. Klatkę znalazł w zbombardowanym domu, w którym mieszkał jego przyjaciel. Z zainteresowaniem obejrzał swoje zdjęcia z tego czasu. "Był zachwycony, ale powiedział mi, że doprawdy nie wie, co w 1939 roku stało się z kanarkiem. Obaj roześmieliśmy się" – dodał Bryan.

Chłopiec z siekierą rąbiący drwa przed wypalonym domem to Wojciech Turowski, powojenny aktor, znany między innymi z filmów "Ewa chce spać" czy "Dziewczęta z Nowolipek" oraz serialu "Kariera Nikodema Dyzmy".

Ulica Julianowska na Bródnie. Ich dom przestał istnieć, życie rodziny przeniosło się na podwórze / Źródło: Wikimedia Commons / Julien Bryan

Kobieta z dwojgiem dzieci siedząca w piwnicach szpitala świętej Zofii to Balbina Szymańska. Na wojnie straciła najbliższą rodzinę – jej mąż i sfotografowani przez Bryana chłopcy zginęli pod gruzami domu trafionego niemieckim pociskiem w Powstaniu Warszawskim. "Jakiś czas po wojnie Balbina ponownie wyszła za mąż i ma obecnie trójkę wspaniałych dzieci w wieku 6, 8 i 12 lat. Mieszka w dwóch pokojach w zniszczonym bombami domu przy Grzybowskiej 5. Ale ma nadzieję, że wkrótce otrzyma lepsze mieszkanie" – wspominał Amerykanin.

Dziewczynka rozpaczająca nad zakrwawionym ciałem siostry to Kazimiera Mika. "Dwunastoletnia dziewczynka, którą niegdyś usiłowałem pocieszyć, ma teraz własny dom, męża, który ją kocha, i dwoje ładnych i pełnych oddania dzieci. (...) Czego chce Kazimiera? – zastanawiał się fotograf, kiedy spotkał się z nią w 1958 roku. "Jak wszystkie kobiety pragnie pokoju, a dla jej dwójki dzieci szansy na zdobycie wykształcenia, którą jej samej ukradła wojna” – mówił.

Pytany, co było dla niego najistotniejsze w ukazaniu oblężonego miasta, Julien Bryan podkreślał, że "najważniejsze było to, co przydarzyło się zwykłym mieszkańcom Warszawy". "Zrobiłem i inne zdjęcia, ale zdjęcia, z których jestem dumny i które długo będą prawdziwym dokumentem oblężenia tego wspaniałego miasta, to proste fotografie – zbliżenia odważnych ludzi w agonii".

"Proszę, wybacz mi Warszawę" / Wideo: TVN24

We wrześniu 2010 roku syn Juliena Bryana, Samuel, przekazał do zasobów Instytutu Pamięci Narodowej cyfrowe kopie fotografii wykonanych w 1939 roku w Warszawie przez jego ojca. Zdjęcia te ukazały się w albumach "Oblężenie Warszawy w fotografii Juliena Bryana" i "Kolory wojny / The Colors of War" wraz z fragmentami wspomnień amerykańskiego korespondenta.

Podziel się
-
Zwiń

Aleksandra Arendt-Czekała

ZobaczPasł krowy pod "lawiną żelaza i ognia"

Czytaj artykuł

Tytuł: Niemiecki okręt Schleswig-Holstein ostrzeliwujący polską placówkę na Westerplatte w Gdańsku

Filip Czekała

Zobacz"Widok był okrutny". Przeżył, bo nie umiał dobrze pływać

Czytaj artykuł

Tytuł: Stefan Hoppel przeżył katastrofę w Zatoce Lubeckiej Źródło: TVN 24

Tamara Barriga

Zobacz"Uprasza się nie mówić o polityce!". Bo nie ma co wojną psuć wakacji

Czytaj artykuł

Tytuł: Ostatnie wakacje Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe, As. Ilustrowany magazyn tygodniowy, Światowid

Tomasz-Marcin Wrona

ZobaczBył świadkiem wojennej historii, dziś ma się stać symbolem pojednania

Czytaj artykuł

Tytuł: Zamek Sztynort Źródło: fot. Marcin Urban

Rafał Lesiecki

ZobaczNie na stałe, ale trwale. Nie byłoby ich, gdyby nie rosyjska agresja

Czytaj artykuł

Tytuł: Amerykańskie i polskie czołgi podczas pokazu na poligonie koło Orzysza / Autor: Spc. Emily Dittmar / Źródło: DVIDSHUB

Redaktor prowadzący

Maciej Tomaszewski


Autorzy

Aleksandra Arendt-Czekała, Tamara Barriga, Filip Czekała, Rafał Lesiecki, Mariusz Nowik, Jacek Stawiski, Tomasz-Marcin Wrona


Redakcja
Jarosław Butkiewicz, Iga Piotrowska, Grzegorz Popławski, Maciej Tomaszewski, Krzysztof Wojciechowski


Fotoedycja
Mateusz Gołąb, Daria Ołdak, Michał Sadowski, Jacek Barczyński, Wiktoria Diduch

Poprzedni weekend 24-25.08.2019
2 tygodnie temu 17-18.08.2019
3 tygodnie temu 10-11.08.2019
4 tygodnie temu 03-04.08.2019
5 tygodni temu 27-28.07.2019
Zobacz wszystkie