W tym tygodniu doszło do kolejnej, piątej już w ostatnich dwóch latach, nagłej zmiany w kierownictwie największej jednostki policji w kraju: Komendzie Stołecznej Policji. Od kierowania nią został odsunięty pełniący obowiązki komendanta Andrzej Krajewski i zastąpił go dotychczasowy szef lubelskiego garnizonu generał Paweł Dobrodziej. To o tyle zaskakujące, że jeszcze kilkanaście dni temu minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak o Krajewskim mówił jak o "najlepszym kandydacie".
Mobbing i molestowanie?
Mimo takiej deklaracji ministra nagle w środę obowiązki komendanta zostały powierzone generałowi Pawłowi Dobrodziejowi, a dziś całe kierownictwo komendy stołecznej zostało odsunięte. Teraz potwierdziliśmy oficjalnie, że przyczyną takich decyzji jest doniesienie, które trafiło do Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
- Potwierdzam, że pod koniec października 2017 roku do Prokuratury Okręgowej w Warszawie z Biura Spraw Wewnętrznych wpłynęły materiały dotyczące złośliwego i uporczywego naruszania w Komendzie Stołecznej praw pracownika - mówi nam Łukasz Łapczyński, rzecznik prokuratury.
Według nieoficjalnych informacji tvn24.pl chodzi o policjantkę, która pełniła funkcję naczelnika w komendzie stołecznej. To wobec niej miał się niewłaściwie zachowywać pełniący obowiązki Komendanta Stołecznego Policji Andrzej Krajewski. Chodzi o mobbing, a także elementy molestowania seksualnego. Gdy sygnał o tym trafił do Komendanta Głównego Policji generała Jarosława Szymczyka kazał on sprawę wyjaśnić "policji w policji' (Biuro Spraw Wewnętrznych), a następnie przekazać ją do prokuratury.
- Pokrzywdzona została przesłuchana przez prokuratora w charakterze świadka, złożyła zeznania - informuje nas prokurator Łukasz Łapczyński.
Dotąd jednak prokuratura nie zdążyła w sprawie wiele więcej zrobić, poza wszczęciem śledztwa. - Z uwagi, że nasi prokuratorzy każdego dnia współpracują z komendą stołeczną zwróciliśmy się do prokuratury wyższego rzędu o wskazanie prokuratury spoza naszego okręgu do prowadzenia tej sprawy - wyjaśnia prokurator Łapczyński.
Polityczna karuzela
Aby w pełni zrozumieć sytuację w Komendzie Stołecznej Policji należy się jednak cofnąć w czasie o dwa lata - do momentu objęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość. Wtedy komendantem stołecznym był 41-letni generał Michał Domaradzki. Choć początkowo był uważany za jednego z trzech faworytów do objęcia fotela komendanta głównego policji dostał rozkaz przejścia na emeryturę. Zastąpił go - na trzy miesiące - Piotr Owsiewski. Później powołany został do kierowania pracą 10 tysięcy stołecznych policjantów inspektor Robert Żebrowski. Mimo, że zbierał dobre opinie o swojej pracy nagle został wezwany do gmachu ministerstwa spraw wewnętrznych, gdzie przekonano go do złożenia dymisji.
Gdy ujawniliśmy informację o ukrywanej dymisji, ministerstwo spraw wewnętrznych przekonywało opinię publiczną, że komendant Żebrowski dostał propozycję awansu. Jednak on sam tak nie potraktował tej sytuacji i jak dwóch poprzedników odszedł na emeryturę.
Jego następcą w Pałacu Mostowskich został dotychczasowy komendant policji z niewielkiej Ostrołęki Rafał Kubicki. W swoim CV miał tylko jedno kierownicze stanowisko, sprzed okresów rządu PiS: krótkotrwałego wiceszefa komisariatu na Targówku. Jednak znał się dobrze z wpływowym posłem PiS również z Ostrołęki, który kieruje pracami sejmowej komisji spraw wewnętrznych i administracji Arkadiuszem Czartoryskim.
Zaledwie po siedmiu miesiącach, pod koniec października, nagle Kubicki podał się do dymisji. Oficjalnie dlatego, że chce się poświęcić karierze naukowej. Nieoficjalnie jednak wiadomo, że biuro spraw wewnętrznych prześwietla sprawę zakupu i sprzedaży jego luksusowego samochodu audi Q5. Jeszcze jako wiceszef komisariatu na Targówku sprowadził ten samochód z USA, gdzie miało status "całkowitego rozbitka".
Auto sprzedał przez komis, gdy został komendantem stołecznym. Nowy właściciel nie wiedział, że auto było rozbitkiem. Wątpliwości budziły również kwestie związane z ubezpieczeniem tego samochodu - wyjaśnia tvn24.pl urzędnik resortu spraw wewnętrznych.
Trafił do "rezerwy kadrowej"
Właśnie następcą Kubickiego został inspektor Andrzej Krajewski. Już to wzbudziło sporą sensację w policyjnych szeregach. Dlatego, że przed awansem do kierownictwa komendy stołecznej nigdy nie pełnił kierowniczych funkcji. Przez lata pracował na stanowisku kierowania komendy stołecznej, gdzie zarządzał działaniem radiowozów na ulicach Warszawy. - Był znany z dwóch rzeczy. Jedna to codzienna lektura "Gazety Polskiej". A druga to niekończące się dyskusje, którymi zamęczał wszystkich wokół, o tym ile było wybuchów na pokładzie prezydenckiego tupolewa, w kwietniu 2010 roku - mówi nam doświadczony oficer komendy stołecznej.
Teraz Krajewski trafił do "rezerwy kadrowej" komendanta głównego policji. Jego dalsza kariera zależy od działań prokuratury, która może potwierdzić że dochodziło do przestępstw lub umorzyć postępowanie. Do odwołanego komendanta Krajewskiego skierowaliśmy pytania dotyczące tej sprawy. Na razie nie odpowiedział.
Zobacz materiały o odwołaniu poprzedniego komendanta stołecznej policji:
Odwołanie komendanta Kubickiego
Odwołanie komendanta Kubickiego
Robert Zieliński
Źródło zdjęcia głównego: Robert Wielgórski/Wikipedia (CC BY-SA 3.0)