- Prowadzimy postępowanie sprawdzające w związku z publikacją prasową - mówi tvnwarszawa.pl Mariusz Mrozek, rzecznik stołecznej policji. - To nie jest jednak śledztwo - zastrzega i dodaje, że wydział ruchu drogowego ma wystąpić o udostępnienie materiałów, m.in. oryginalnych zdjęć.
Złamał przepisy?
To właśnie fotografie mają być dowodem na łamanie przepisów przez Leszczyńskiego, twierdzą dziennikarze "Faktu". Według nich, komendant wyjechał ze swojej rezydencji w Wawrze i niemal od razu złamał przepisy jadąc 80 km/h na drodze, gdzie dopuszczalna prędkość wynosi 50 km/h.
Później, mimo kiepskiej widoczności, miał wyprzedzać autobus. Manewr miał wykonać na przejściu dla pieszych, do tego ignorując zakaz.
Artykuł oparty jest na relacji i kilku zdjęciach, które mają przekonywać o przewinieniu Zbigniewa Leszczyńskiego. Na jednym z nich widać samochód jadący buspasem, na kolejnym moment, w którym kierowca rozpoczyna manewr wyprzedzania autobusu. Dziennikarze "Faktu" twierdzą, że samochód, który widać fotografiach, prowadził właśnie Zbigniew Leszczyński.
"Fakt" podlicza jazdę komendanta na 22 punkty i 800 zł.
Straż się cieszy
Monika Niżniak, rzeczniczka straży miejskiej cieszy się, że sprawę zbada stołeczna policja. - To dobrze, że wezmą się za to profesjonaliści - mówi nam. Dodaje też, że straż "podjęła już kroki prawne w tej sprawie". Jakie? Tego nie ujawniła.
ran/par