Huebner i Krasnodębski pewni. Inni czekają na pełne wyniki

Polska będzie miała w PE 51 reprezentantów
Źródło: TVN 24
Danuta Huebner z PO i Zdzisław Krasnodębski z PiS mogą już być pewni mandatów. Szansę mają jeszcze trzy osoby, ale o tym, czy je dostaną, decydować mogą pojedyncze głosy. Oficjalne wyniki mają zostać podane w poniedziałek wieczorem.

Do PE z okręgu Warszawa I wejdą także prawdopodobnie także Marek Jurek (PiS), Michał Boni (PO) i Michał Marusik (Nowa Prawica). Wszystko zależy od frekwencji w poszczególnych okręgach wyborczych, w całym kraju. Liczba posłów, którzy z danego rejonu wyjadą do Brukseli, ustalana jest bowiem na podstawie ordynacji wyborczej, uznawanej za jedną z najbardziej skomplikowanych w Europie.

Jeżeli wyniki sondażu potwierdzą się, mandatu europosła nie otrzyma Ryszard Kalisz (Europa Plus) ani Wojciech Olejniczak (SLD), który w ubiegłych wyborach do PE wszedł z okręgu warszawskiego. Otrzymał wtedy 72 854 głosów wyborców.

51 mandatów, 1279 kandydatów

O dostanie się do europarlamentu ubiegało się 1279 kandydatów z 12 różnych komitetów wyborczych. Do żadnego okręgu wyborczego nie jest jednak odgórnie przypisana liczba mandatów do zdobycia, jak to się dzieje np. w przypadku wyborów do Sejmu.

Zależna jest ona od frekwencji w danym okręgu (im wyższa frekwencja, tym więcej mandatów) i znana jest dopiero po zakończeniu głosowania. Teoretycznie więc jeden okręg może zdobyć 10 mandatów, a drugi żadnego. Nawet otrzymanie przez kandydata największej liczby głosów na liście nie gwarantuje mu więc dostania się do europarlamentu.

Cztery główne kroki

Liczbę mandatów z danego okręgu wylicza się zgodnie z ordynacją wyborczą z 2004 roku. Procedura jest kilkustopniowa:

Krok 1: Podliczenie wyników uzyskanych przez komitety wyborcze w skali kraju.

Krok 2: Ustalenie, które komitety wyborcze w skali kraju przekroczyły próg wyborczy - zdobyły więcej niż 5 proc. głosów. Tylko one będą brały udział w podziale mandatów.

Krok 3: Ustalenie liczby mandatów zdobytych przez poszczególne komitety. Dokonuje się tego według tzw. metody d'Hondta (największych średnich) - polega na dzieleniu przez kolejne liczby całkowite (1, 2, 3, 4 etc.) ważnych głosów oddanych w skali kraju na poszczególne komitety.

Przykładowo: komitet A zdobył 20 tys. głosów, komitet B 8 tys. głosów, komitet C 5 tys. głosów. Powyższe wyniki dzielimy przez kolejne liczby 1, 2, 3, itd. Wyniki partii A to 20 tys., 10 tys., 6,7 tys itd. ; partii B to 8 tys., 4 tys., 2,7 tys. itd.; partii C to 5 tys, 2,5 tys, 1,7 tys. itd.Następnie ustalone wyniki układa się od największego do najmniejszego. Mandaty otrzymują te komitety, których wyniki znalazły się na pierwszych 51 miejscach. W naszym przykładzie są to partia A - 20 tys., partia A - 10 tys., partia B - 8 tys, partia A 6,7 tys., partia C 5 tys., partia B 4 tys. itd. aż do 51 miejsca.

Krok 4: Gdy już mamy 51 mandatów w skali kraju, ustala się liczbę mandatów w konkretnych okręgach. By to zrobić:

a) najpierw mnoży się liczbę mandatów zdobytych przez każdy komitet wyborczy w skali całego kraju przez liczbę ważnych głosów oddanych na ten komitet w danym okręgu;

b) następnie wynik ten dzieli się przez liczbę głosów oddanych na dany komitet w skali kraju;

c) otrzymany ostatecznie wynik pokazuje, ile mandatów otrzymuje dany komitet w danym okręgu, a tym samym liczbę mandatów, jakie zdobędą poszczególne okręgi.

Krok 5: Wybranie kandydatów, którzy otrzymali najwięcej głosów w okręgach na danej liście komitetu. Miejsce na liście nie odgrywa tu znaczenia.

W Warszawie według sondażu frekwencja wyniosła 32, 4 procent

TVN24/kś/r

Czytaj także: