Z osobami, które robiły zakupy przy Dworcu Wschodnim, rozmawiała reporterka TVN24.
- To jest jedyny dzień, kiedy mogę zrobić zakupy. Mam tu na szczęście blisko, więc zawsze mogę przyjść. Rozumiem, że ta sytuacja jest trudna dla tych osób, które pracują i się trochę z nimi solidaryzuję. Trochę się smucę, trochę się cieszę z tego zakazu - powiedział Krzysztof.
W sklepie, który odwiedziła reporterka, tworzyły się kolejki. Było dużo ludzi, którzy kupowali najpotrzebniejsze rzeczy. O dziwo, część z nich popierała zakaz handlu w niedziele.
- Bardzo dobrze oceniam ten pomysł. Za tydzień się przygotujemy i nie przyjdziemy. Są sytuacje podbramkowe, w których trzeba coś kupić, ale my spokojnie przeżyjemy bez niedzieli handlowej - usłyszeliśmy od małżeństwa z małym dzieckiem.
"Przez ciekawość"
Byli też tacy, którzy nie wierzyli, że dyskont będzie otwarty w niedzielę objętą zakazem. I dlatego przyszli sprawdzić to osobiście.
- Przyszłam przez ciekawość, bo nie wierzyłam, że będzie otwarte. Jeżeli jest dzień wolny, to obowiązuje wszystkich pracowników handlu. Człowiek mądry umie sobie zrobić zakupy w ciągu tygodnia, a nie w niedzielę. Współczuję tym ludziom. Sama też kiedyś w handlu pracowałam. Kiedyś było tak, że sklepy były w sobotę i niedzielę nieczynne, a studenci i tak potrafili sobie dorobić - mówiła spotkana przed dyskontem kobieta.
- To jest pierwsza niedziela, ciężko mi jest powiedzieć czy zakaz jest uciążliwy, czy nie. Każdemu ten wolny czas się należy. Wiadomo, że każdy chce trochę czasu z rodziną spędzić - podsumowała Agnieszka.
md/mś