W miejscowości Piotrowina, na trasie między Siedlcami a Warszawą, doszło do wypadku autokaru. Jak podawała straż pożarna, jedna osoba odniosła poważne obrażenia, a cztery zostały lekko ranne. Droga była zablokowana.
Utrudnienia na drodze krajowej numer 2 zakończyły się we wtorek późnym popołudniem.
Rano, na 543. kilometrze drogi, doszło do wypadku białoruskiego autobusu rejsowego. Jak podała Elżbieta Zagórska, wypadł on z jezdni i wylądował na boku. - Na miejscu pracują służby: policja, straż pożarna i pogotowie ratunkowe - informowała rano policjantka.
Jak przekazywała z kolei Katarzyna Urbanowska z sekcji prasowej Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie, autokar przewrócił się do rowu. - Pojazdem podróżowało 45 osób, obywateli Białorusi. Trwały działania służb. Droga była zablokowana - sprecyzowała.
Autokar wyciągnięto z rowu
Usuwanie skutków wypadku trwało wiele godzin. - Jezdnia jest zablokowana, autokar jest aktualnie podnoszony. Miejsce już opuściły wszystkie osoby poszkodowane. Do różnych szpitali odjechało 39 osób, u żadnej z nich nie stwierdzono żadnych obrażeń, które stwarzałyby zagrożenie dla życia i zdrowia. Sześć osób odjechało autokarem zastępczym w dalszą trasę - przekazała około godziny 15.30 Elżbieta Zagórska z Komendy Powiatowej Policji w Mińsku Mazowieckim.
Na miejscu był też reporter TVN24 Michał Gołębiowski, który obserwował postępy prac. - Autobus jest już wyciągnięty na jezdnię z rowu i będzie podnoszony, żeby tę drogę po tych kilku godzinach udrożnić - przekazał na antenie.
Pięć osób rannych
Jak mówił na antenie TVN24 Kamil Płochocki z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Mińsku Mazowieckim, poważnie ranna została jedna osoba, cztery miały lekkie obrażenia. - Wszystkie opuściły autobus o własnych siłach, jeszcze przed przybyciem strażaków. W wyniku zdarzenia poszkodowana poważnie została jedna osoba i lekko - cztery osoby. Pozostałe mają lekkie otarcia. Na chwilę obecną pilnujemy ich i nadzorujemy, czy ich stan się nie pogarsza - mówił strażak.
W szczytowym momencie na miejscu było 20 zastępów straży pożarnej, osiem karetek i śmigłowiec LPR.
Zagórska przekazała również, że jedna z poszkodowanych osób została zabrana do szpitala śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, a kierowca autobusu był trzeźwy.
Według reportera TVN24 Michała Gołębiowskiego, większość osób, która podróżowała rozbitym autobusem, chciała kontynuować podróż do Warszawy. - W co aż trudno uwierzyć, patrząc na zniszczenia autokaru - zauważył.
Strażacy rozstawili namiot medyczny
Na miejscu wypadku obecny był również burmistrz pobliskiego Kałuszyna Arkadiusz Czyżewski. - Większość podróżnych wyraża wolę kontynuowania podróży. Część z nich spieszy się do Warszawy na samolot. Naszą rolą jest zabezpieczenie logistyczne. Dowieziemy tych ludzi do Mińska Mazowieckiego, na stację kolejową - zapewniał Czyżewski. - Pozostałe osoby mają pomoc doraźną w postaci wody, gorących napojów. Jesteśmy też przygotowani na zabezpieczenie lokum dla tych osób - dodał.
Przy drodze został rozstawiony namiot polowy. - Namiot rozłożyła straż pożarna. Tam dokonywano selekcji medycznej. Wszystkie osoby podróżujące autokarem były tam zabierane. W namiocie przeprowadzano wstępne badanie medyczne. Ciężej ranni byli kierowani do karetek - relacjonował rano reporter tvnwarszawa.pl Tomasz Zieliński.
Do szpitala przewieziono 39 osób
Jak przekazał po godzinie 13 reporter TVN24 Michał Gołębiowski, na miejscu wypadku pojawił się holownik pomocy drogowej, którego zadaniem było postawienie autobusu na koła i usunięcie go z jezdni. - Autobus zjechał do rowu, odbił się od drzewa i na przepuście drogowym wystrzelił w powietrze i przewrócił się na bok - opisywał przebieg wypadku reporter.
Sama akcja ratunkowa zakończyła się przed godziną 13. Najciężej ranne osoby to nastolatka i jej matka. Nastolatka została przetransportowana śmigłowcem LPR do szpitala w Warszawie. Lżej poszkodowani trafili do placówek medycznych w Siedlcach, Mińsku Mazowieckim, Garwolinie i Warszawie.
- Na miejscu był tu potrzebny również retriaż, to znaczy powtórna weryfikacja medyczna uczestniczących w zdarzeniu osób. Ze względu na adrenalinę na początku wydawało się, że nic im nie grozi. Po kilku godzinach okazało się, że jedna z osób, która twierdziła, że wszystko jest w porządku, miała złamany obojczyk. Pojechała do specjalistycznej kliniki na operację - relacjonował reporter TVN24.
Jak poinformowała nas przed godziną 14 Elżbieta Zagórska, ostatecznie do szpitali przewieziono zarówno z obrażeniami, jak i na profilaktyczne badania łącznie 39 osób. Pozostałe sześć osób kontynuowało podróż.
Wyznaczono objazdy
Komenda Stołeczna Policji ostrzegała o utrudnieniach - "dwójka" była zablokowana w obu kierunkach. Funkcjonariusze kierowali ruch na objazdy. Osoby jadące od Siedlec skierowane zostały do miejscowości Jagodne Gałki, natomiast kierowcy poruszający się w kierunku Siedlec - na drogę 697 na Węgrów. O objazdach mundurowi informowali także na Twitterze KSP.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński/tvnwarszawa.pl