Sąd nakazał prokuraturze ponowne wszczęcie śledztwa w sprawie wypadku sprzed półtora roku, w którym zginęła 16-letnia Magda. Domagali się tego rodzice dziewczynki. Ich zdaniem zarówno prokurator, jak i biegli badający sprawę, dopuścili się szeregu błędów i niedopatrzeń.
Magda zginęła trzy miesiące przed 16. urodzinami. Kierowca, który ją śmiertelnie potrącił, nie usłyszał zarzutów. Dostał status świadka. Rok po tragicznym wypadku prokuratura wydała postanowienie o umorzeniu sprawy. Kilka dni temu stołeczny sąd nakazał jednak wznowić śledztwo w tej sprawie.
- Straciliśmy nasze najmłodsze dziecko, naszą dumę, radość i nadzieję. Jesteśmy przekonani, że zginęła przez "bylejactwo" i zaniedbania osób udających, że realizują swoje obowiązki - mówi nam Tomasz Kowalak, ojciec dziewczyny.
Podwójna trauma
Spotkaliśmy się w parku Stawy Kellera. To tam biegnie ścieżka, po której Magda zjechała wprost pod koła nadjeżdżającego auta.
Tomasz Kowalak przywiózł ze sobą kilkanaście segregatorów wypełnionych dokumentami.
Od początku skrupulatnie śledzi postępy śledztwa w sprawie wypadku. Przyznaje, że wraz z żoną przeżywają podwójną traumę. Stracili ukochaną córkę, a od tamtego czasu zmagają się z prokuraturą i biegłymi, którzy ich zdaniem popełnili szereg błędów. - Nie dopuścimy, by kolejne zaniedbania obciążyły jej pamięć i pozwoliły uniknąć odpowiedzialności sprawcom tego nieszczęścia - deklaruje.
Rodzice Magdy są zdeterminowani i choć, ich zdaniem, prokuratura próbuje postawić ich w świetle "pieniaczy niezadowolonych z ustaleń śledczych", nie zamierzają odpuścić. - Zastrzeżenia mamy nie do wyniku, a do sposobu pracy prokuratury - podkreśla Kowalak.
"Śmiertelna pułapka"
Był piątek, 31 marca 2017 roku. Dochodziła godzina 11.30. Magda wjechała na rolkach na ścieżkę rowerową w parku Stawy Kellera. Ale ścieżka nie była skończona, mimo że trzy i pół miesiąca przed wypadkiem urzędnicy potwierdzili odbiór inwestycji. Nie miała oznaczeń, ani zabezpieczeń. Wyglądała jak zwykła asfaltowa alejka. Od strony Kolektorskiej opadała w dół. Jadąca z góry osoba, przez wzniesienie przed końcem ścieżki, nie miała szans dostrzec zawczasu, że od chodnika oddziela ją pas rozkopanej ziemi.
Jak mówi ojciec Magdy, nastolatka była zawsze ostrożna i odpowiedzialna. - Była tam pierwszy raz. Nie wjechałaby na ścieżkę, gdyby były tam oznakowania zabraniające jazdy na rolkach, jak te, które pojawiły się już po wypadku - dodaje.
Nie było świadków wypadku, ale moment tragedii zarejestrowały trzy kamery monitoringu. Na filmach widać, jak Magda traci równowagę zjeżdżając z asfaltu na piach, przewraca się na twarz, upadając na chodnik i prawy pas jezdni. W tym samym momencie uderza ją czerwony volkswagen passat.
Jak wyjaśnia Kowalak, kierowca cały czas przyspieszał i nie zareagował na to, co się stało. - W momencie wypadku auto miało 56 kilometrów na godzinę na liczniku, jednak hamowanie rozpoczęło się dopiero przy prędkości 59 kilometrów na godzinę - mówi. Tak przynajmniej wynika z wyliczeń biegłego.
Kierowca volkswagena zeznał, że od lat jeździł tą ulicą, bo mieszkał w pobliżu. Jak opisują rodzice Magdy, twierdził, że jadąc, nie widział nikogo na chodniku, ani żadnych przeszkód na drodze. W pewnym momencie miał usłyszeć huk i poczuć uderzenie, tak jakby auto podskoczyło. Dopiero po chwili, we wstecznym lusterku dostrzegł dziewczynę leżącą przy prawym krawężniku.
- Kierowca, który potrącił naszą córkę, jedynie domknął "śmiertelną pułapkę" zastawioną przez budowniczych ścieżki - komentuje z żalem ojciec 16-latki.
Co widać na nagraniu
Sprawą niedokończonej ścieżki rowerowej zajmuje się prokuratura. Śledczy sprawdzają, czy ewentualne zaniedbania urzędników z Bielan mogły przyczynić się do tragicznego wypadku. Jak wyjaśniła nam Mirosława Chyr z Prokuratury Okręgowej w Warszawie, trwa oczekiwanie na opinię biegłego z zakresu budownictwa.
Teraz prokuratura będzie musiała powrócić też do postępowania, które miało wyjaśnić, czy zawinił kierowca. Rodzice Magdy złożyli zażalenie na postanowienie o umorzeniu śledztwa, bo ich zdaniem zostało ono wydane z naruszeniem prawa.
- Prokuratura zignorowała między innymi dowody zgromadzone w aktach sprawy: nagrania z monitoringu i dokumentację fotograficzną, na podstawie których można było obiektywne odtworzyć okoliczności wypadku. Gdyby nie fakt, że zdobyłem nagrania niezależnie od policji, śledztwo o wiele wcześniej zostałoby umorzone pod fałszywym pozorem - twierdzi ojciec nastolatki.
Jako przykład przywołuje fakt, że nie doszło do oględzin podwozia volkswagena, choć na nagraniach widać, że nastolatka została przejechana. - W protokole oględzin biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków nie uwzględnił tego, że stan podwozia zmienił się względem tego w dniu wypadku. Elementy oderwane przy uderzeniu zostały ponownie zamontowane, a wygląd auta sugerował uderzenie boczne - opisuje ojciec Magdy.
Opinia na podstawie Google Maps
Rodzice mają też zastrzeżenia do opinii biegłego z zakresu technik audiowizualnych. To on zajął się analizą nagrań i fotografii z miejsca wypadku. Do opinii dołączył ujęcie z aplikacji Google Maps z 2014 roku. - Zdjęcie, na które powołuje się biegły, zostało wykonane w lecie. A do wypadku doszło wczesną wiosną, kiedy drzewa były całkowicie pozbawione liści, które zasłaniałyby ścieżkę - mówi Tomasz Kowalak. - Co więcej, biegły opatrzył je fałszywym podpisem sugerującym, że zasłona z roślinności ciągnie się także poza kadrem, całkowicie uniemożliwiając dostrzeżenie zagrożenia - dodaje.
Na podstawie tych ustaleń biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków określił, że kierowca volkswagena, ze względu na drzewa i krzewy z prawej strony ulicy, mógł widzieć nie więcej niż cztery metry ścieżki od krawędzi ulicy Gdańskiej. W połączeniu z prędkością, z jaką zdaniem biegłego poruszała się Magda, kierowca nie miał szans, żeby ją zobaczyć, więc bezpośrednią przyczyną wypadku mogło być wyłącznie zachowanie dziewczynki. Tak uznała prokuratura, umarzając śledztwo.
Tak ulica Gdańska wygląda w Google Maps:
Pan Tomasz kwestionuje te ustalenia. Wiele razy przejeżdżał Gdańską, przyglądając się miejscu, w którym zginęła jego córka. - Nawet latem drzewa i krzewy nie zasłaniają całkowicie widoku na ścieżkę. Jest usytuowana względem jezdni w taki sposób, że kierowcy, jadący od strony Lektykarskiej i Rudzkiej, mogą na całej długości ścieżki dostrzec zjeżdżającą z góry osobę - wyjaśnia.
W zażaleniu na decyzję o umorzeniu postępowania rodzice Magdy zwrócili też uwagę na to, że z powodu nadania kierowcy statusu świadka odmówił on poddania się badaniom wzroku, mimo że ma obowiązek prowadzenia w okularach. Podobnie było w przypadku badań psychomotorycznych, które określiłyby, czy jest zdolny do prowadzenia pojazdów. Państwo Kowalakowie zastanawiają się, dlaczego mężczyzna nie zauważył Magdy upadającej wprost pod jego auto i w żaden sposób nie zareagował.
Tak ulica Gdańska wyglądała w dniu wypadku:
Inny biegły
Kilka dni temu sąd uchylił decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawie wypadku.
Jak dowiedzieliśmy się od rzeczniczki Prokuratury Okręgowej, sąd uznał, że, co prawda prokurator zgromadził "nad wyraz obszerny materiał dowodowy, jednak opinia biegłego z zakresu badania wypadków drogowych wymaga uzupełnienia i dlatego powinien zostać powołany inny biegły. Jego zadaniem będzie przyjrzenie się konstrukcji ścieżki rowerowej, jej przebiegowi w terenie, spadkom, nierównościom i krawężnikom. Sąd zalecił też policzenie prędkości poruszania się pokrzywdzonej na rolkach i wykonanie szczegółowej analizy sytuacji, która doprowadziła do upadku nastolatki i wtargnięcia na jezdnię. Poza tym biegły będzie musiał też spróbować ustalić, czy kierowca poruszał się z prędkością 50 km/h, czy jednak ją przekraczał".
To kluczowe dla ustalenia ewentualnej odpowiedzialności kierowcy volkswagena.
Zażalenia
Rodzice Magdy złożyli zawiadomienie o sfałszowaniu opinii przez obu biegłych. W obu przypadkach prokuratura odmówiła jednak wszczęcia śledztwa.
Na te decyzje rodzice złożyli zażalenia.
Tu jednak sąd nie zgodził się, na razie częściowo, z ich zarzutami. W środę oddalił zażalenie dotyczące odmowy wszczęcia śledztwa w sprawie sfałszowania opinii przez biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków.
Na początku września zaplanowane jest kolejne posiedzenie, tym razem w sprawie odmowy śledztwa dotyczącego opinii biegłego z zakresu technik audiowizualnych.
Po wypadku pojawiły się zakazy
Dziś na początku i końcu ścieżki rowerowej w parku Stawy Kellera stoją znaki ostrzegające przed niebezpiecznym zjazdem. Jest zakaz poruszania się po niej na rolkach, wrotkach i deskorolkach. Przy spadku pojawiły się spowalniacze i wielki napis ostrzegawczy "ZWOLNIJ".
Na Gdańskiej wprowadzono ograniczenie prędkości do 30 kilometrów na godzinę, powstały też progi zwalniające. 16-latka zginęła pod koniec marca 2017 roku, a dopiero w kwietniu urzędnicy zabrali się za dokończenie ścieżki i wprowadzenie wszystkich tych zmian.
Ścieżka została dokończona w kwietniu, już po tragicznym wypadku:
Tak dziś wyglądają ścieżka i ulica Gdańska:
Klaudia Kamieniarz