Proboszcz Archikatedry św. Jana Chrzciciela przekonuje, że nie tylko on jest oburzony otwarciem klubu erotycznego przy Krakowskim Przedmieściu.
- Również parafianie są zbulwersowani lokalizacją. Jako duszpasterz patrzę pod kątem, że znalazł się blisko kościoła św. Anny, który jest centralnym ośrodkiem duszpasterstwa akademickiego. Ale to ma być ulica reprezentacyjna – tak nam przecież władze miasta mówiły. To jest ulica, którą się zawsze chlubiliśmy, że Krakowskie Przedmieście jest jedną z najpiękniejszych ulic w cały Polsce – zaznaczył ksiądz.
"Odwołać się do wyższych instancji"
Jego zdaniem taka działalność nie przynosi splendoru temu miejscu.
- Nie chce mi się wierzyć, żeby był to początek tego, że nie będzie Krakowskie Przedmieście, a Czerwone Przedmieście albo różowe - zaznacza ks. Bartołd.
Odniósł się również do słów miejskich urzędników, którzy przekonywali, że niewiele mogą zrobić, bo lokal znajduje się w prywatnej kamienicy.
- Jeżeli urzędnicy i osoby kompetentne powiedzą, że tutaj nic się nie da zrobić, to jako duszpasterz powiem jedno: w takiej sytuacjach na pewno musimy się odwołać do instancji wyższych – zapowiada ks. Bartołd. - Będziemy prawdopodobnie tutaj mieli modlitwy i post w tym celu, żeby ci, którzy to zrobili zrozumieli, że nie jest to miejsce właściwe na tego typu działalność. Myślę, że wiele środowisk się do tego dołączy. Stowarzyszenie Starówki poparło nasz protest – dodaje.
Przekonuje, że nie chodzi o to, czy klub go-go działa legalnie czy nie.
- Jest coś takiego, co się nazywa przyzwoitością, coś co się nazywa godnością, bo prawo nie reguluje wszystkich spraw – tłumaczy ksiądz.
Właściciel erotycznego lokalu przysłał na Kontakt 24 oświadczenie. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT.
Pytani przez nas mieszkańcy Warszawy są podzieleni w opiniach na temat lokalizacji klubu go-go przy Krakowskim Przedmieściu:
Warszawiacy o klubie go go
ran/mz