Przeciwko zmianom głosowali politycy PiS i Kukiz’15. Ich zdaniem projekt nie precyzował, na podstawie jakich norm emisji spalin zakazywano by wjazdu samochodów do takich stref.
Reprezentujący wnioskodawców poseł Marek Sowa z Nowoczesnej podkreślał, że w Polsce sytuacja ze smogiem jest najgorsza w Europie, a nasz kraj upominany jest przez Komisję Europejską za nierealizowanie unijnych przepisów mających na celu poprawę jakości powietrza.
Wskazał, że za ustanowieniem w miastach stref ograniczonej emisji opowiadają się samorządy zrzeszone w Unii Metropolii Polskich. Podkreślił także, że w miastach europejskich, gdzie takie rozwiązania są wdrożone, zanieczyszczenia komunikacyjne spadły o jedną czwartą. W Polsce - przypomniał - zanieczyszczenia komunikacyjne stanowią dziewięć procent.
- Chcę wam powiedzieć, że ta ustawa tak czy inaczej wróci do tej izby, bo takich rozwiązań nie da się uniknąć - dodał.
Walka ze smogiem
Pierwsze czytanie projektu odbyło się w czwartek. Sowa tłumaczył wówczas, że projekt ma dać samorządom narzędzie do skutecznej walki z zanieczyszczeniami pochodzącymi z transportu, które - po emisji z pieców i kotłowni domowych - są drugim źródłem zanieczyszczeń w skali kraju. Mają istotny wpływ na jakość powietrza, szczególnie w dużych miastach.
Mówił, że w Krakowie takie zanieczyszczenia stanowią ponad 20 proc., a w Warszawie mogą w niektórych momentach przekraczać nawet 80 proc. Z rur wydechowych samochodów wydostają się: tlenki azotu, czad, rakotwórcze węglowodory aromatyczne, metale ciężkie czy pyły zawieszone PM10 i PM2,5.
Sowa wyjaśnił, że zaproponowane rozwiązania umożliwią ustanowienie przez rady miast powyżej 200 tys. mieszkańców stref ograniczonej bądź zakazanej emisji zanieczyszczeń powstałych w wyniku ruchu pojazdów z silnikami spalinowymi. Tłumaczył, że polegałoby to na wprowadzeniu ograniczeń bądź zakazów wjazdu do danej strefy samochodów niespełniających ustalonych norm emisji spalin Euro.
Zmiany w 16 miastach
Autorzy dodają, że jeżeli przepisy zostałyby uchwalone przez Sejm, to takie strefy mogłoby wprowadzić 16 największych miast w Polsce (Warszawa, Kraków, Łódź, Wrocław, Poznań, Gdańsk, Szczecin, Bydgoszcz, Lublin, Katowice, Białystok, Gdynia, Częstochowa, Radom, Sosnowiec, Toruń).
Poseł Sowa tłumaczył, że jeśli gmina chciałaby taką strefę wprowadzić, to uchwała rady gminy będzie musiała precyzować jej zasięg terytorialny, obowiązujące w niej ograniczenia oraz zakazy i nakazy ustanowione w związku z wymogami w zakresie emisji zanieczyszczeń ze spalin.
Projekt noweli poparły kluby PO, PSL oraz koło Wolni i Solidarni, choć to ostatnie wskazywało na pewne mankamenty projektu. Małgorzata Zwiercan (WiS) pytała się np., na podstawie której normy Euro gminy mogłyby zamykać swoje centra dla samochodów.
"Wykonalność jest wątpliwa"
Projekt Nowoczesnej zdecydowanie skrytykowały PiS i Kukiz'15. Według nich w projekcie nie zamieszczono stanowisk władz wszystkich miast, które mogłyby wprowadzić strefy ograniczonego ruchu czy też ograniczy dostęp obywateli do centrów.
Krytyczny był też wiceminister transportu Jerzy Szmit. Przyznał, że autorzy projektu mieli dobre intencje, ale jego wykonalność jest wątpliwa. Wiceminister argumentował, że jeśli projekt zostałby uchwalony, to rady miast miałyby nieograniczoną dowolność w ustalaniu zasad, ponieważ nie określono np. zasięgu stref ograniczonego ruchu. Z projektu nie wynika też jasno, czy oznakowaniu (pod względem swojej emisyjności) musiałyby podlegać wszystkie samochody w kraju. Dodał, że w projekcie nie określa się też, jakich konkretnie norm emisji spalin miałyby przestrzegać samochody, co mogłoby powodować, że w miastach obowiązywałyby niejednolite obostrzenia.
To nie pierwszy pomysł na ograniczanie wjazdu samochodów z wysoką emisją spalin. O podobnym projekcie informowaliśmy na tvnwarszawa.pl dwa lata temu. Wówczas z inicjatywą wyszła Platforma Obywatelska. Pomysł wywołał niemałe oburzenie ze strony kierowców.
Centrum bez starszych aut?
PAP/kw/b
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN