Nagranie z sesji sejmiku znalazło się w Biuletynie Informacji Publicznej, czyli miejscu, w którym urząd informuje o swojej oficjalnej działalności. Opublikowaliśmy je w naszym portalu, zgodnie z ustalonymi przez urząd regułami. Uznaliśmy, że warto pokazać czytelnikom, jak zachowują się ludzie, którzy decydują o budżecie województwa. Nie wszystkim się to spodobało. Waldemar Kuliński, dyrektor urzędu marszałkowskiego uznał, że nasza redakcja naruszyła prawa autorskie, bo pobrała film bez jego zgody.
Kuliński to najważniejszy współpracownik Adama Struzika. Gdy marszałek przecina wstęgi (ostatnio otwierał bazar w Nowym Mieście nad Pilicą) czy jeździ na uroczystości (dziękował płockim rolnikom za żniwa, a księdzu z Płocka za 25 lat posługi kapłańskiej) lub odbiera kolejne wyróżnienia (ostatnio tytuł zasłużonego dla powiatu garwolińskiego), rękę na pulsie trzyma właśnie sekretarz. W jednym z wywiadów Marek Suski z Prawa i Sprawiedliwości powiedział, że to żelazna pięść marszałka i "człowiek od brudnej roboty". Jest surowy i ma swoje zasady.
O województwie mazowieckim piszę od ponad dwóch lat. O zadłużonych szpitalach zagrożonych likwidacją, o chaosie w zespole Mazowsze, wysokich kosztach egzotycznych wojaży marszałka, problemach z pasem startowym na lotnisku w Modlinie czy o opieszałości przy budowie linii kolejowej na to lotnisko. Ujawniałem też raporty Regionalnej Izby Obrachunkowej, obnażające katastrofalny stan finansów Mazowsza.
Surowy człowiek z zasadami miał wiele okazji, by się ze mną kontaktować. Mógł też wcześniej uznać, że naruszam dobre imię województwa, pisząc o jego problemach. Zagroził mi jednak dopiero, gdy pokazałem, co dzieje się na sesji. Nie miał nawet zastrzeżenia do treści - nie spodobało mu się tylko wykorzystanie nagrania. A przecież urzędniczej armii marszałka Struzika powinno być na rękę, że pyskówka radnych przysłoniła na chwilę dramatyczny stan, do którego doprowadzili finanse Mazowsza.
Panie Struzik, Panie Kuliński - ta katastrofa zaczyna już bezpośrednio dotykać mieszkańców województwa. Przykładem niech będzie zamknięcie oddziału ratunkowego w szpitalu przy Barskiej. A będzie jeszcze gorzej. Kiedyś, gdy w kasie brakowało, braliście kredyty. Teraz zdolność finansową macie coraz mniejszą, kredytów nikt nie chce wam dawać. Zamiast grozić dziennikarzom pozwami za błahostkę, weźcie się za ratowanie budżetu.
Bartłomiej Frymus - b.frymus@tvn.pl