Dzielnice, które w 2011 roku osiągnęły spory dochód, część zarobionych lub zaoszczędzonych pieniędzy będą musiały oddać innym, biedniejszym. Nie wszyscy burmistrzowie akceptują taką politykę ratusza - pisze "Życie Warszawy".
Nie wszystkim warszawskim dzielnicom udało się w minionym roku zarobić tyle, ile miały w planach. Najgorsza sytuacja jest na Pradze Północ, gdzie wpływy do budżetu były
o 22 miliony złotych mniejsze niż planowano. Ratusz pieniądze na funkcjonowanie dzielnicy w 2012 roku znajdzie w nadwyżkach innych samorządów.
Część burmistrzów mówi, że to swoiste janosikowe i kara za zaciskanie pasa. - Niestety takie jest zbójeckie prawo ratusza - mówi jeden z nich w rozmowie z "Życiem Warszawy". - Nie opłaca się ciężko pracować, bo i tak dostanie się karę za innych - dodaje.
Stracą przedsiębiorcze dzielnice
Podział środków uzasadnia rzecznik ratusza Bartosz Milczarczyk. - Każda dzielnica dostała na 2012 rok tyle pieniędzy, ile oszczędziła na wydatkach bieżących w 2011. Te kwoty pomniejszyliśmy o 11,65 procent, bo średnio o tyle mniejsze były dochody wypracowane przez wszystkie dzielnice – tłumaczy "Życiu Warszawy".
Zdaniem Grzegorza Zawistowskiego, burmistrza Targówka, podział środków powinien uwzględniać całkowity wynik finansowy, a nie tylko oszczędności na wydatkach. W podobnym tonie wypowiada się Michał Foks rzecznik dzielnicy Włochy, które stracą 5 milionów złotych. Jeszcze więcej straci Ursynów, do którego wróci o 10 milionów mniej. - To bardzo zła wiadomość podsumowuje w rozmowie z "ŻW" burmistrz Piotr Guział, któremu brakuje pieniędzy m. in. na pogłębienie jeziora Zgorzała i rozbudowę przedszkoli.
Jednolite miasto
Najwięcej, bo 17 milionów złotych, odda Śródmieście, jednak burmistrz Wojciech Bartelski nie protestuje. - Nie czujemy się pokrzywdzeni takim podziałem. I tak 20 milionów które dostaniemy z powrotem, to najwięcej ze wszystkich dzielnic - mówi gazecie.
Milczarczyk tłumaczy, że nie wszystkie dzielnice miały tak samo zaplanowane budżety. Niektóre były bardziej ambitne, inne mniej, jednak żadna nie może funkcjonować bez pieniędzy z miejskiej kasy. - Dzielnice nie są oddzielnymi bytami, tylko jednolitym miastem – podsumowuje.
wp//ec