Karczyński w TVN24 mówił o działaniach policji związanych z zamieszkami, które wybuchły w stolicy 11 listopada. Policja zatrzymała po nich 210 osób, z czego 95 to cudzoziemcy.
Powołana specjalną grupę
Karczyński zapowiedział, że najprawdopodobniej zatrzymań będzie więcej, ponieważ policja wciąż analizuje materiały filmowe z zajść. - Dziś odbyło się spotkanie, podczas którego powołano specjalną grupę zajmującą się tą sprawą. Będziemy kontaktować się z policjantami z województw, bo mamy rozpoznanie jakie grupy do nas przyjechały z całego kraju - tłumaczył.
Rzecznik KSP odpierał też zarzuty, że dostarczone przez policję prokuraturze dowody były w niektórych przypadkach niewystarczające do postawienia zarzutów uczestnikom starć. - My w piątek interweniowaliśmy, nawet kosztem dowodów. Gdybyśmy czekali aż ktoś kogoś zabije, to mielibyśmy fantastyczne dowody, ale my w działaniach zabezpieczających dbamy przede wszystkim o zdrowie i życie ludzi - stwierdził.
Uniknąć prowokacji
Karczyński nie zgodził się również z zarzutami, że policja zareagowała zbyt późno. - Proszę pamiętać, że od czasu komunikatu, że coś się złego dzieje, do czasu interwencji, musimy stworzyć warunki dla tych, którzy chcą opuścić to miejsce. Są procedury, które wynikają z naszych przepisów. Najważniejsza rzecz to ochrona obywateli, ale także ochrona naszych policjantów. My też mamy żony, dzieci, chcemy spokojnie wrócić do domu - powiedział. I dodał: - Też kiedyś stałem w pierwszej linii i wiem jakie decyzje podejmują dowódcy, wiem co jest najważniejsze - nie dopuścić do prowokacji, która przeciw nam by była wykorzystana.
Jak podkreślił, koszty zamieszek "są znikome przy tylu tysiącach demonstrantów". - Kosztem naszego zdrowia i życia są straty minimalne - powiedział Karczyński.
"Wszystko było w porządku"
Zapewnił też, że miasto było dobrze przygotowane. - Jeśli chodzi o przygotowania i zabezpieczenie, to naprawdę wszystko było w jak najlepszym porządku. Zrobiliśmy wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo. Najważniejsze zadanie wykonaliśmy - nie przerwano naszych kordonów i nie dopuściliśmy do starcia na pl. Konstytucji. Natomiast nie jesteśmy w stanie być w głowach wszystkich osób, które tam przyszły - widzieliście państwo z jakim nastawieniem - podsumował.
tvn24.pl/bgr/ola